Nigdy nie wiesz, które okoliczności życia będą najbardziej sprzyjające. Wydawać by się mogło, że posiadanie rocznego dziecka wyklucza szereg aktywności życiowych. W moim przypadku okazało się to jednak prawdziwą optymalnością.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nie zawsze muszę pokonywać kolejne etapy życia według zegarka. Nie za każdym razem muszę dobiec do mety w wyznaczonym z góry terminie. Nie, nie przyszło mi to do głowy od razu. Nauczyłam się tego poprzez przedłużające się pisanie mojej pracy magisterskiej. Zaczęłam kilka lat temu, skończyłam w sierpniu tego roku. Myślałam, że nie zdobędę się na dokończenie czegoś, co w uczuciu kapitulacji i odroczenia pozostawiłam w rozkopach. Chyba nigdy tak mocno sama siebie nie zaskoczyłam.
Nigdy nie wiesz, które okoliczności życia będą najbardziej sprzyjające. Wydawać by się mogło, że posiadanie rocznego dziecka wyklucza szereg aktywności życiowych. W moim przypadku okazało się to jednak prawdziwą optymalnością.
Czytaj także:
Miał nigdy nie nauczyć się czytać. Na studia poszedł w wieku 10 lat
Studia bez miłości od pierwszego wejrzenia
Studia nie były moją wielką miłością. Jako jedna z uczestniczek niezbyt rozwijającego systemu edukacyjnego – szkoła podstawowa/gimnazjum/liceum w systemie nagród i kar – w klasycznym akcie desperacji poszłam na kierunek, który nie wydawał mi się całkiem pozbawiony sensu. To już coś. Moją decyzję zrozumie ktoś, kogo Bóg obdarzył artystycznymi zapędami. My, ludzie sztuki, nie napędzimy koła PKB. Produkt naszej pracy nie jest tym z panelu pierwszej potrzeby. No, chyba, że mamy na myśli wrażliwców. Ci bez kawałka piękna na ziemi po prostu nie przetrwają.
To było chyba gdzieś na trzecim roku. Siedzę w uczelnianej ławce i nagle coś we mnie pęka. Czuję, że jestem tu po coś. Że po przeczytaniu szeregu książek z niemal każdej epoki literackiej, w końcu zaskakuję i przyjmuję moje studia z szerokimi ramionami, potrafię ukierunkować swoje zainteresowania, czuję się w czymś świetna. Powtórzę – trzy lata. Tyle potrzebowałam, aby odkryć w sobie diament.
Kiedy pojawi się dziecko, na pewno nie będzie czasu na…
Mimo przemiany swojego stosunku do studiowania i całego dobrego nastawienia, poczułam, że nie mam przestrzeni na obronę w wybranym terminie. Wyjechałam do stolicy po chleb i warszawskie sny, a w efekcie ułożyłam sobie życie od nowa. Przez dwa lata odkładam temat magisterium na bok. Przetrwałam miliard pytań o to, kiedy w końcu stanę się utytułowaną członkinią społeczeństwa. Wysłuchałam opinii na temat tego, że gdy urodzę dziecko nie będę już miała czasu na „takie rzeczy”.
Kolejny błysk. Zrozumiałam, że zostałam ukształtowana w kulturze, w której nie ma czasu na pogłębioną refleksję o tym, co tak naprawdę chciałoby się w życiu robić. Lata szkolne pędzą jak oszalałe, wtłacza się w nas hektolitry wiedzy i wymaga przesiewania jej przez sito własnych upodobań. Każda klasa to dziesiątki kartkówek i sprawdzianów. Każdy rok w szkole to setki słów krytyki wypowiedzianych w naszą stronę. Dołóżmy do tego armagedon emocjonalno-hormonalny i różnie wyglądające życie rodzinne… Pomieszanie gotowe.
Zrozumiałam, że rządził mną przymus stawania się. Nikt nie czekał na to, że dojrzeję. Czułam presję: zrób to! Teraz! Zaraz! Będziesz miała z głowy, po co tak przeciągać? Zdałam sobie sprawę, że podobny quasi-couching dotyczy też innych tematów. Małżeństwo, status finansowy, model samochodu, zajmowany szczebel w pracy. Gdy coś nie trybi, zaraz zostaniesz o tym poinformowana.
Czytaj także:
Studia i macierzyństwo? Historia mamy, która bije wszystkich na głowę
„Za późno” to jeszcze nie teraz
Kiedy już cały świat zapomniał o tym, że kiedyś studiowałam, gdzieś w okolicach ósmego miesiąca od urodzenia syna chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do mojej profesor. Stało się to wtedy, gdy poczułam, że stoję już o własnych siłach. Nie potrzebowałam niczyjej zachęty, aby zabrać się za dawno odkładany temat. Cała ta historia nauczyła mnie tego, że zanim przyjdzie „za późno” musi minąć naprawdę sporo czasu.
Nie tylko punktualni dostają najlepsze miejsca. Od niedawna jestem ogromną entuzjastką teorii przekłutej na praktykę, że najlepsza chwila, żeby o coś zawalczyć, to właśnie ta, w której wiem, że mogę to zrobić. Doping innych ludzi jest ważny, ale w społeczeństwie tak nastawionym na ocenę, najczęściej zagłusza głos, który wydobywa się z naszego serca.
Bywa bowiem tak, że zanim podejmę się jakiegoś wielkiego wyzwania, potrzebuję zaleczyć coś w swoim sercu. Odpocząć. Złapać nową perspektywę. Kiedy już znajdziemy w swoim życiu dobry moment, ono samo powoli zaczyna się układać. Najtrudniejsze jest przekonanie samego siebie o tym, że mogę pójść w dla siebie naturalnym kierunku. Oberwać kilka kuksańców. Zaliczyć parę gaf. Sięgać. Doświadczać życia, a nie tylko je odgrywać.
Czytaj także:
Czy każdy musi kończyć studia?