Autorką obrazu Maryi w zielonej sukience jest Małgorzata Sokołowska. Ikona nawiązuje do męczeństwa mieszkańców wsi Jamna, którzy zostali wymordowani za pomoc partyzantom w czasie II wojny światowej, a ich wieś – spalona. Hitlerowcy zabili m.in. matkę z trójką dzieci. Wyszła do nich z piwnicy, w której ukrywali się ludzie, licząc na litość. Zginęła ona i dzieci, w tym niemowlę trzymane na ręku.
Ośrodek na Jamnej k. Zakliczyna nad Dunajcem łączy przeciwieństwa. Powstał w 1992 r. na fali entuzjazmu po Światowych Dniach Młodzieży w Częstochowie. Jak mówi o. Andrzej Chlewicki OP, współtwórca Domu i jego gospodarz od 18 lat, nadal jest to „eksperyment duszpasterski”.
Pierwotnie nie było w planie ani koronacji obrazu, ani kościoła, to „Pan Bóg poszerzał granice naszej wyobraźni”. Zaczęło się od jednego budynku - drewnianej szkoły, do generalnego remontu. Dziś jest to duży ośrodek, ważny dla lokalnej społeczności. Od 2 lat pojawiły się zorganizowane pielgrzymki – rowerowa z Lednicy pod przewodnictwem o. Wojciecha Prusa OP i piesza, młodzieżowa – z inicjatywy Krystiana Ciempki z Krakowa. Obie w sierpniu. Na razie nieliczne. Na niedzielnych mszach można spotkać osoby z Tarnowa, Brzeska, Nowego Sącza… Dużo par w malowniczym, góralskim kościele bierze ślub.
Obraz został koronowany z powodu ambicji ojca Góry – i dzięki… świętemu „sprytowi”. Było tak. Najpierw jego chwalenie się obrazem stonował ks. Mirosław Drozdek z sanktuarium na Krzeptówkach w Zakopanem – co to za obraz, jak korony nie ma?
Ojciec Góra postanowił obraz koronować. Gdy głosił rekolekcje w Katowicach, od wdzięcznych za „złote słowa” słuchaczek otrzymał złotą biżuterię na rozwój dzieła. W tym miejscu lepiej oddać głos ojcu Górze, który opowiedział tę historię w książce Jana Grzegorczyka „Święty i błazen”:
Chwilę potem ojciec Góra spotkał Adama Bachledę-Curusia – ten obiecał mu 100 kubików drewna na kościół. Skoro obraz koronowany, to ma wisieć w kaplicy?
Według ojca Chlewickiego po koronacji zaczęły dziać się cuda:
W dniu święta spotkałam m.in. bratanków ojca Góry, Marka i Marcina. Marcin mówi: „Ojca Jana już nie ma, a my dalej tu przyjeżdżamy, zabieramy dzieci, choć każdy ma tysiąc rzeczy na głowie. Wsiadamy w auto i jedziemy pół Polski, żeby się spotkać. Ten obraz to nadzieja codzienności. Pewność, że jakoś to będzie i jest się do kogo zwrócić o pomoc”. Markowi podoba się specyficzna atmosfera: „Współczynniki dobra są bardzo nakręcone, a współczynniki zła są mocno wytłumione. Niejeden przyjeżdża tu ładować akumulatory”. Coś w tym jest.
Jolanta Waśko jak co roku przyleciała aż z Chicago, żeby „napełnić się nadzieją”. Pierwszy raz była tu z ojcem Janem w 1989 roku, zanim powstał ośrodek. Jest muzykiem i prezesem Stowarzyszenia Lednica 2000 w Chicago. Zastanawiamy się przez chwilę, czy Jamna mogłaby stać się miejscem pielgrzymek imigrantów i wszystkich ludzi szukających domu? Domu duchowego - i tego realnego.
Jamną budowali nie tyle dominikanie jako zakon, co świeccy razem z ojcami. Rolę świeckich podkreślał zarówno Jan Paweł II, jak i papież Franciszek, który zaleca pasterzom dobry węch i „chodzenie za owcami”. Jaka jest dzisiaj rola świeckich w Kościele? – zapytałam księdza prymasa Wojciecha Polaka.
Oby nadzieja nigdy nie opuszczała tego miejsca, bo bez niej nie ma ani wiary, ani miłości. Kto potrzebuje nadziei, może jej szukać u Maryi w sanktuarium na Jamnej, koło Zakliczyna nad Dunajcem.