separateurCreated with Sketch.

Bł. Edmund Bojanowski: walczył o Polskę, troszcząc się o ubogich i o następne pokolenia

EDMUND BOJANOWSKI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Elżbieta Wiater - 07.08.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Mężczyźni z rodziny Edmunda Bojanowskiego walczyli w powstaniu listopadowym. On sam postanowił zawalczyć o Polskę inaczej – wychowaniem następnych pokoleń i pracą z ubogimi.

Edmund Bojanowski jest pierwszym na ziemiach polskich świeckim, który założył zakon. I jakby tego było mało, jest to zakon żeński – Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia NMP. Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od epidemii…

Cholera przyjechała do poznańskiego pociągiem, a dokładnie linią, jaką w lipcu 1848 r. połączono stolicę Wielkopolski ze Szczecinem. Było lato, więc bardzo wiele osób udawało się koleją do kurortu wypoczynkowego, nie bacząc na to, że szaleje tam ta choroba. Przywleczona do Poznania, w krótkim czasie przyczyniła się do śmierci ponad tysiąca osób w samym tylko mieście, po czym powędrowała w jego okolice.

Dotarła też do Grabonoga, czyli majątku Teofila Wilkońskiego, przyrodniego brata Edmunda Bojanowskiego. Brak higieny oraz ubóstwo przekładające się na słabe wyżywienie sprawiły, że cholera zebrała tam w 1849 r. obfite żniwo. Umierali wszyscy, także ludzie w sile wieku, więc w wioskach pozostały dziesiątki sierot.

Edmund widział to doskonale, gdyż na wieść o szerzącej się chorobie postanowił zająć się pielęgnacją chorych. Za własne pieniądze kupował im leki, jedzenie, mył i pielęgnował zarażonych, dbał o to, by zdążyli się wyspowiadać i przyjąć wiatyk, płacił za lekarza.

Jednak nie był w stanie w pojedynkę pomóc całej masie dzieci, które zostały same. Zresztą już wcześniej widział potrzebę opieki nad najmłodszymi mieszkańcami wsi, nie tylko tymi pozbawionymi rodziny.

Edmund Bojanowski jest jednym z tych wspaniałych przedstawicieli polskiego ziemiaństwa, którzy byli osobami głęboko wierzącymi, widzieli potrzebę kształcenia niższych warstw społecznych i w tym widzieli wyraz prawdziwego patriotyzmu. Mężczyźni z jego rodziny walczyli w powstaniu listopadowym, on sam postanowił zawalczyć o Polskę inaczej – wychowaniem następnych pokoleń i pracą z ubogimi.

Był świadomy, że najlepiej zacząć edukację i pracę nad rozwojem w jak najmłodszym wieku, stąd myśl o ochronkach dla dzieci była mu bliska, zanim jeszcze wybuchła zaraza.

Epidemia była tylko impulsem przyśpieszającym realizację planu. W następnym roku po jej wybuchu, w maju 1850 r., powstało pierwsze przedszkole dla wiejskich dzieci. Do pracy w nim zobowiązały się trzy wiejskie dziewczyny (Bojanowski chciał, żeby opiekunki pochodziły z tego samego środowiska co dzieci, żeby łatwiej było się im porozumieć), które nazwał ochroniarkami.

Wydarzenia te uważane są za początek zgromadzenia, które w chwili śmierci założyciela, a więc nieco ponad dwadzieścia lat później, liczyło kilkaset sióstr i 22 domy. Pod naciskiem zaborców, kasujących zgromadzenia czynne, zakon podzielił się na cztery prowincje. Podział ten zresztą utrzymuje się do dziś.

Chociaż Bojanowski nigdy się nie ożenił i nie miał własnych dzieci, nie zabrakło mu intuicji co do tego, jak je wychowywać. Zabronił stosowania kar cielesnych, co trudno mieściło się w ówczesnej mentalności. Zalecał m.in. nauczanie, ale w formie zajęć nie dłuższych niż 30 minut, bo zdawał sobie sprawę, że dzieci nie potrafią skupić się na dłużej.

Ponadto zalecał dużo ruchu na świeżym powietrzu, prace dostosowane do możliwości wychowanków i zabraniał wykonywania za dzieci czynności, do których były już zdolne. Spory nacisk kładł na wychowanie religijne, ale pogłębione, a nie jedynie ograniczające się do wyuczonych praktyk.

Sam żył skromnie, całym sobą angażując się w prace, które miały służyć edukacji i wychowaniu religijnemu chłopów i niższych warstw społecznych. Nieco krzywo patrzono na to, że osoba świecka zakłada zakon. Na szczęście Stolica Apostolska nie miała takich wątpliwości – doceniono tam za to całokształt działalności Bojanowskiego.

On sam zamarzył pod koniec życia o kapłaństwie, ale pobyt w seminarium skończył po niecałym roku, gdyż zaostrzyła się gruźlica płuc, na którą cierpiał od wielu lat. Zmarł rok po opuszczeniu uczelni, w 1871 r., mając nieco ponad 50 lat.

Dzieła, które rozpoczął, zwłaszcza założone przez niego zgromadzenie, świetnie się rozwijają do dziś, a jego pomysł na wychowanie dzieci pozostaje wciąż aktualny.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.