O tym, jak wyglądają warsztaty liturgiczno-muzyczne i ich owoce opowiadają Aletei kompozytorzy krakowscy: Paweł Bębenek i Piotr Pałka.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Lidia Konar: Za nami kolejne warsztaty liturgiczno – muzyczne. Tym razem odbyły się w Częstochowie. „W Tobie Panie ucieczko moja”. Skąd się wziął taki temat?
Paweł Bębenek: Temat się wziął z psalmu, który towarzyszył w liturgii. Cała muzyka, którą przygotowujemy do liturgii, a tym się zajmujemy na warsztatach, jest ściśle związana z treścią liturgii słowa. Stąd ten tytuł, no a przy okazji jest to bardzo cenny tytuł, dlaczego że on nas też uczy dużo.
Prowadzicie warsztaty liturgiczne, by poprawić jakość muzyki w kościołach. Skąd się wziął taki pomysł?
P.B: Sądząc po ilości warsztatów organizowanych już nie tylko w Polsce, wydaje nam się – z perspektywy kilkunastu lat tych wydarzeń – że jest to natchnienie Ducha Świętego, dlatego że nikt z nas, ani Hubert (Kowalski), ani Piotr, ani ja nie planowaliśmy takich działań. Owszem, była w nas potrzeba dzielenia się swoim wieloletnim doświadczeniem pracy jako chórzyści, w różnych zespołach.
Chcieliśmy, by chóry, które śpiewają i biorą udział w liturgii (uczestniczą oddając chwałę Bogu dźwiękami), by to robiły w jak najlepszej jakości muzycznej. I takie było natchnienie nasze, żeby pracować nad tą jakością. Ilość tych warsztatów w ciągu lat coraz bardziej rosła, ale również i osób, które podejmowały decyzje, by po takich warsztatach kontynuować edukację muzyczną na uczelniach wyższych czy w szkołach muzycznych. Teraz mamy bardzo dużo osób, które rzeczywiście podnoszą jakość już nie tylko indywidualnie, ale poprzez to, że studiują i mają ogromny wpływ na środowisko muzyczne w Polsce.
Czy w jakiś sposób przygotowujecie się do warsztatów?
P.B.: Staram się żyć sakramentalnie, bo to jest najcenniejsze, jeśli mamy się dzielić. Tak naprawdę chodzi o dzielenie się wiarą, dlatego że cała muzyka sakralna, zwłaszcza w liturgii, to jest Credo, czyli wyznanie wiary przy użyciu dźwięków. Bo jeśli śpiewam, ze Bóg jest dobry, a nie wiem o tym, nie mam tego doświadczenia, albo o Miłosiernym i nie próbuję nawet zauważyć, że On jest miłosierny, to troszeczkę jest coś nie tak.
I to jest najważniejszą rzeczą w muzyce. Co ciekawe, nawet jeśli osoby, które śpiewają w czasie liturgii, nie mają wykształcenia muzycznego, to samo ich podejście do wykonywania muzyki od strony wiary natychmiast powoduje, że warsztat muzyczny zaczyna się bardzo rozwijać przez gorliwość, zaangażowanie.
Może się zdarzyć, że świetnie wykształceni muzycy, doskonale technicznie przygotowani, nie są osobami praktykującymi lub pogubionymi. Warto o takich muzyków walczyć, choćby modląc się za nich, żeby jak najlepiej wykorzystać potencjał i piękno człowieka. Owszem, piękno muzyki samo się obroni, ale czy nie warto zadbać o to, żeby osoby śpiewające i grające poznały, że Bóg jest dobry, piękny miłosierny, aby miały doświadczenie spotkania z takim Bogiem ? Wtedy ta muzyka jest pełna prawdy.
Piotr Pałka: Do każdych warsztatów próbujemy przygotować się muzycznie i duchowo. Muzycznie poprzez propozycję i dobór repertuaru do konkretnego tematu. Natomiast duchowe przygotowanie jest stałym sposobem życia, bycia przy Panu Bogu, blisko Niego. Z tego czerpię i dzięki temu mogę głosić, mogę dzielić się tym wszystkim, co Pan Bóg czyni w moim życiu.
Pawle, powiedziałeś w trakcie tych warsztatów, że życzyłbyś zawodowcom, aby byli amatorami.
P.B.: Tak. Bardzo często pracujemy z amatorami, a amator kocha to, co robi, czyli jest pasjonatem. To jest bezcenne, jeśli możemy połączyć swoją pasję ze swoim profesjonalizmem. Kościół w ciągu tych ponad dwóch tysięcy lat historii pokazuje nam, że to jest to możliwe. To jest dla mnie niesamowite, że sztuka w kościele to nie tylko muzyka, ale w ogóle sztuka w kościele, czy to architektura, czy sztuka plastyczna jest tak piękna. Poprzednie pokolenia zostawiły nam ogromną spuściznę, jeśli chodzi o wysoką kulturę muzyczną i jest z czego czerpać i wzorować się na naszych braciach, którzy oddali życie dla Kościoła.
W czasie tych warsztatów zachęcaliście ludzi do tego, aby się nie spodziewali… niczego.
P.P.: Każdy przyjeżdża na sesję warsztatową z jakimś oczekiwaniem. Niektórzy przyjeżdżają z oczekiwaniem muzycznym, niektórzy chcą po tych kilkunastu godzinach nauczyć się śpiewać, ale każdy przychodzi z jakąś potrzebą swojego serca. Zachęcamy, żeby na warsztatach być otwartymi na to, co Pan Bóg chce każdemu z nas powiedzieć.
Często bywa tak, że jest to coś innego niż nasze oczekiwania, z którymi przyjeżdżamy. Jeżeli człowiek otwiera się i ma dłonie puste i czeka: „Panie, Ty działaj. Ty włóż w moje dłonie łaskę taką, jaką chcesz ”, to jest to właściwa postawa, która powinna nam towarzyszyć. Staram się otwierać na to w życiu codziennym, nie tylko na warsztatach: być otwartym na działanie Pana Boga w całym moim życiu.
Oczywiście, każdy z nas jakoś tam projektuje to życie, ale im bardziej oddamy je w dłonie Pana Jezusa, w dłonie Boga i będziemy umieli otworzyć się na to, co On chce uczynić w naszym życiu, to będziemy wtedy szczęśliwsi. Niestety, łatwiej to opisać niż zrealizować w praktyce.
Czy można powiedzieć, że otwieracie ludziom serca albo że to Bóg otwiera im serca?
P.B.: Dziękuję za dodanie tego najważniejszego słowa. My staramy się być posłuszni. Jest to czasami trudne. Często się łapiemy też na tym, że chcemy coś zrobić według swoich pomysłów i to się najczęściej kończy porażką (śmiech).
Przyjeżdżając na warsztaty, nigdy nie wiemy, kogo zastaniemy, jaką grupę, na ile zdolną muzycznie. Natomiast skoro są tutaj ludzie, którzy chcą to robić, to na pewno Pan daje nam możliwość dotarcia do nich w jakiś sposób i wydaje nam się, że Pan Bóg chce nas używać jako swoich narzędzi.
To jest pięknie w ogóle być narzędziem. Zresztą mój patron, św. Paweł pisał pięknie w listach, że jest sługą nieużytecznym. Ja się staram się też być takim narzędziem, bo to jest piękne – móc służyć Panu Bogu w ten sposób.
P.P.: My dzielimy się tym, co mamy, co Pan Bóg nam dał. Dał nam pewne pomysły muzyczne w postaci utworów. Gdzieś do tego dołączamy nasze słowo, jakieś może drobne świadectwo, a wszystko inne to już Pan Bóg działa i czasem rzeczywiście uczestnicy definiują to jako rekolekcje. My po prostu się dzielimy tym, co Pan Bóg działa w naszych sercach, w naszym życiu. I niech to On właśnie działa, a my temu nie przeszkadzajmy.
Udowadniacie, że w śpiewie nie ma barier – ostatnio prowadziliście warsztaty w Laskach.
P.P.: Mieliśmy taką pierwszą sesję warsztatową z osobami niewidomymi. Niezwykły czas, inna przestrzeń, ludzie, którzy „patrzą, nie widząc”, patrzą sercem. Byli to ludzie bardzo wartościowi, niezwykle też utalentowani. W sposób inny, piękny obcujący z Panem Bogiem przez pewien brak, który my, widzący odczuwamy. Bo kiedy zamykasz oczy, mówisz: „Ojej, gdybym nie miał wzroku, to jakże wiele by mi brakowało”.
Oni muszą tak żyć. Oni potrafią się radować wewnętrznie, okazywać to poprzez śpiew, poprzez taki sposób bycia. Nam, widzącym trudno to zrozumieć. Cała ta grupa była dla mnie wielkim świadectwem ludzi chwalących radosnym sercem Pana, pomimo braku.
Już tu padło słowo „rekolekcje”, bo w pewnym sensie są to rekolekcje, nie tylko same śpiewy, bo zachęcacie ludzi do wejścia w mistyczną przestrzeń.
P.B.: Już w Ewangelii świętego Jana słyszymy, że „Słowo stało się ciałem”. Każdy z nas tu śpiewając te treści, które są często biblijnymi, wciela w życie, urealnia obecność Jezusa poprzez Słowo. Tak w liturgii eucharystycznej, że mamy liturgię słowa i liturgię eucharystyczną w czasie mszy świętej, więc zarówno w chlebie jak i w winie, tak samo w Słowie pojawia się Bóg. Warto o tym pamiętać, zajmując się w muzyką, dlatego że poprzez Słowo i naszą wiarę Bóg staje się obecny we wspólnocie.
Zaryzykuję stwierdzeniem, że każdy człowiek pojawia się na Waszych warsztatach nieprzypadkowo…
P.B.: Wydaje mi się, że wszyscy, który tutaj są obecni, są ludźmi ochrzczonymi, więc mają w sakramencie chrztu ofiarowany dar kapłaństwa powszechnego i dar proroctwa. Wszyscy jesteśmy powołani do tego, żeby iść i się dzielić Dobrą Nowiną, każdy na swój sposób. Każdy z nas ma nie tyle obowiązek, chociaż św. Paweł mówi, że to jest obowiązek, ale jest to ogromny przywilej i ogromna radość. Jest tyle charyzmatów i każdy z nas może odkryć w swoim życiu w jaki sposób iść i dzielić się Dobrą Nowiną.
Każdy ma inne powołanie: są artyści i lekarze. My akurat zajmujemy się muzyką. Mamy ten przywilej i ogromną radość ze służenia. Widać, że Pan Bóg chce tego, bo ku naszemu największemu zaskoczeniu po kilkunastu latach są owoce, też takie nieplanowane. Efekt pracy muzycznej słychać tutaj, ale najciekawsze owoce są te, o których nie wiemy.
Pan Bóg nam daje też odpowiedzi tak, że po warsztatach ludzie jako uczestnicy dzielą się tym, co przeżyli, ale są też takie przypadki, że ludzie przychodzą z zewnątrz na Eucharystię, nie zawsze do końca świadomie, bo z tradycji, jako goście swoich rodzin, albo na jakieś uroczystości rodzinne, i potem dzielą się tym, że coś się w ich życiu zaczyna zmieniać, dzięki temu, że dotknęło ich piękno dźwięków. Warto o tym pamiętać, że to działa na wiele stron. Pan Bóg nam na szczęście daje tę łaskę, że czasami znamy odpowiedzi na nasze pytanie: czy warto to robić i dlaczego – przez to, że jesteśmy posłuszni.