Grasz. Jesteś w tym świetna. Chcesz się przypodobać. Zbierasz znajomych, followersów, zawierasz nowe znajomości. Szukasz jednostek wybitnych. Takich, przy których życie znów ma sens.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Uśmiech przyczepiony do twarzy. Włosy nakręcone na wałki. Pełny makijaż. Szeleszczące sukienki. Wypolerowana na połysk kobiecość, zamknięta w ciasnych szufladach czyichś oczekiwań. Kiedy przychodzi być naturalną, ujawniamy poczucie ogromnego zagubienia – niechęć do pokazywania swojej twarzy w wersji jeden do jednego, lęk przed zmarszczką mimiczną lub innym tzw. defektem, wyrzut wobec upływającego czasu. Czujemy się wyprodukowane. Już nie wiemy, co to znaczy „być sobą”.
Mamy to od dziecka…
Bycie lalką zaczyna się w domu, kiedy zamiast człowieka, dziewczynki, młodej kobiety, stajesz się kryształkiem w koronie swojego króla (ojca). Masz być reprezentatywna. Grzeczna. Miła. Wdzięczna. Pomocna. Szczupła. Wzorowa. Coraz lepsza. Narzucone ci cechy po jakimś czasie przyswajasz wprost do krwi. Całe życie czujesz, że ciągniesz za sobą cień dziewczyny, którą kiedyś byłaś, która chciałaby w tobie wybuchnąć, zrobić oddech od perfekcjonizmu i napięcia uruchamiającego kolejne małe, osobiste spektakle. Grasz. Jesteś w tym świetna. Chcesz się przypodobać. Zbierasz znajomych, followersów, zawierasz nowe znajomości. Szukasz jednostek wybitnych. Takich, przy których życie znów ma sens.
Lalka to los niejednej z nas. Szczególnie, jeśli jest się „tą ładną”. Od najmłodszych lat służysz jako rozweselacz lub umilacz czasu. Jeszcze tego nie zauważasz, ale nikt nie traktuje cię poważnie. Ktoś dał ci do zrozumienia, że tylko kiedy świecisz, masz jakiekolwiek znaczenie.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Księżniczka
Ciągle coś musimy…
Istnieje cały kosmos powiązań, które wpływają na to, jak patrzymy na własną kobiecość. Myślimy, że musimy do czegoś dorosnąć, ewentualnie przyjąć idee mądrzejszych. Liczymy, że być może wtedy odnajdziemy dobrostan i wszystkie rozsypane moduły w jakiś cudowny sposób zestroją się ze sobą. Kobiecość wydaje nam się szalenie trudna do wcielenia być może właśnie dlatego, że przez połowę istnienia ludzkość traktowała nas przedmiotowo. Byłyśmy pięknym widowiskiem, natchnieniem lub trofeum, o które można walczyć. Mało kto dostrzegał nas bez interpretacyjnych filtrów. Ba! Wciąż jeszcze ważniejsze od oryginalnego, jedynego w swoim rodzaju potencjału, który przynosimy ze sobą na świat, jest ocenienie nas w kategorii: śliczna czy brzydka? Ktoś wydaje werdykt, a nam potrzeba wiele czasu, aby zneutralizować jego siłę.
Prawdę mówiąc, bez głębszej refleksji lub prostoty w wyrażaniu tego, co wewnątrz, nawet nie skapniemy się, że powielamy instrumentalne schematy, u podłoża których leży ogromna pogarda do kobiecości naturalnej, rdzennej, prawdziwej, wrażliwej i silnej zarazem, pozbawionej wrogości wobec samej siebie. Wciąż jeszcze oczekuje się od nas konkretnych zachowań, niezależnie od tego, czy jesteśmy singielkami czy żonami, siostrami zakonnymi, matkami czy babciami. Wciąż mamy nakręcać się na znajome melodie. Grać do taktu.
W tym, co piszę, najbardziej chodzi mi o ujawnienie prymitywności, która towarzyszy pewnemu rodzajowi odbierania kobiet, a przez to lokowaniu naszej wartości w czymś tak sztucznym jak obyczajowe standardy lub sezonowe mody. Mam też przekonanie, że możemy coś z tym zrobić. Ukazać się sobie i innym jako żywa istota, w niczym niepodobna do papierowych, porcelanowych, religijnych, obyczajowych czy komercyjnych wyobrażeń. Możemy nazwać się od nowa. Nie bać się, że gdy to zrobimy, stracimy zbyt wiele. Nie ma większego piękna niż kobieta, która ujmuje się za samą sobą.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Imię
Kiedy zrzucimy z siebie skórę…
Która nie maluje się, ponieważ musi. Która słucha swojego serca, intuicji, wewnętrznego kompasu. Która nie uznaje ciała za kartę przetargową. Która dba o siebie nie dlatego, ponieważ boi się, że kogoś lub coś straci. Która nie boi się być transparentna, spontaniczna, wrażliwa, silna, skupiona, innymi słowy – taka, jak chce.
Kiedy zrzucamy z siebie skórę lalki, przez chwilę czujemy się nagie. Pamiętam moment, w którym przestałam codziennie podkreślać oczy czarną kredką. Pamiętam chwilę, gdy powiedziałam „nie” wtedy, kiedy poczułam, że ktoś próbuje przekroczyć moją granicę. Pamiętam wybory, które towarzyszyły mi w poszukiwaniu siebie samej, pionierskie i autorskie. Przez chwilę czujesz pustkę, jesteś nieswoja, nie poznajesz się w lustrze. Z czasem czujesz, że w zastygłą klatkę zaczyna wchodzić powietrze. Uwolniłaś się od schematów. Oddychasz. Zaczynasz lubić swoje rysy, poznawać miejsca, w których skóra gniecie się bardziej, zaczynasz uczyć się od nowa definicji piękna.
Nie jesteś już lalką. Jesteś kobietą. Nie musisz obawiać się oceny. Odmawiasz pięknu nieśmiertelności. Starzejesz się. Przekształcasz. Zmieniasz. Wchodzisz w bliskość. Głębszą. Rodzisz dzieci. Czujesz swoje ciało, duszę i psychikę. Żyjesz.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Ciało