Nie ma innego miejsca w Europie, gdzie na tak małym terytorium nałożyły się na siebie ślady tylu różnych kultur. Dziś mieszkańcy Malty modlą się po arabsku w kościołach katolickich.Najmniejsze państwo Unii Europejskiej dysponuje terytorium równym dwóm trzecim powierzchni Warszawy. Zamieszkuje je jednak grubo ponad 400 tysięcy osób – prawie tyle samo co znacznie większy Luksemburg. Większość z nich mieszka w aglomeracji wielu miasteczek wokół stolicy Malty, Valetty.
Valetta
Valetta ma rozmiary Starego Miasta w Toruniu, ale i wszelkie atrybuty stołeczności – malutkie siedziby ministerstw, Banku Narodowego, a nawet Giełdy Papierów Wartościowych, niewielki nowoczesny budynek Parlamentu, kilkanaście ambasad i konsulatów różnych państw.
Ale przede wszystkim zabytkowe budowle, a wśród nich pałac Auberge de Castille będący dziś siedzibą premiera, Konkatedra św. Jana, gdzie można podziwiać dzieła Caravaggia, oraz Pałac Wielkich Mistrzów Zakonu Joannitów, który jest dziś siedzibą prezydenta. Obok jest zapierający dech w piersiach monumentalny port, który już w czasach rządów zakonu był ważnym portem na Morzu Śródziemnym. Musicie to wszystko zobaczyć!
Joannici, którzy zbudowali Valettę jako swą stolicę, rządzili archipelagiem Wysp Maltańskich od połowy XVI wieku do końca wieku XVIII i oni nadali jego ludności solidną katolicką tożsamość. Przed nimi jednak wyspami Malta i Gozo, zamieszkałymi od tysięcy lat przez ludy pogańskie, rządzili Fenicjanie, Rzymianie, Arabowie, Normanowie.
Arabskie ślady na Malcie
Szczególny ślad pozostawiły po sobie rządy Arabów. Oni przynieśli na wyspy postęp gospodarczy i zaszczepili mieszkańcom swój język. Język maltański to dziś wersja języka arabskiego, choć przynajmniej jedna czwarta jego słownictwa została zapożyczona z włoskiego i innych języków europejskich w dalszych epokach losów maltańskich wyspiarzy.
Drugim językiem Malty jest angielski, bo po krótkich rządach napoleońskiej Francji w końcu XVIII wieku Wyspy Maltańskie zostały kolonią brytyjską. Uzyskały niepodległość dopiero w 1964 roku w ramach Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, potem stały się republiką, a w 2004 roku weszły (wraz Polską) w skład Unii Europejskiej. Jednak do dziś powszechna znajomość angielskiego wśród mieszkańców Republiki Malty pomaga zagranicznemu turyście.
Wyjeżdżając z nieco zatłoczonej stołecznej aglomeracji (uwaga: ruch drogowy odziedziczony po Brytyjczykach jest lewostronny), jedzie ów turysta (wypożyczonym samochodem lub autobusem komunikacji publicznej, bo kolei na Malcie nie ma) wśród pól uprawnych, winnic, malutkich miasteczek o architekturze inspirowanej duchem kultury włoskiej.
Trafia do malowniczego portu rybackiego Marsaxlokk oraz na równie malownicze, choć małe i nieliczne piaszczyste plaże. Większość maltańskiego wybrzeża to skaliste urwiska – piękne, ale niedające dostępu do morza.
Po przeprawie promem na wyspę Gozo turysta odkrywa inny krajobraz. Trochę mniej zieleni i wioski o architekturze przypominającej miasteczka arabskie. W tych miejscowościach człowiek instynktownie spodziewa się meczetów. A spotyka niezmiennie kościoły katolickie o wielkim rozmachu i architekturze, przypominającej bazylikę Świętego Piotra. Jak wszędzie w Republice Malty.
Zatoka Świętego Pawła
Niezwykłych miejsc do odkrycia przez podróżnika jest w tym kraju dużo. Ale dwa zasługują na szczególną uwagę.
Po pierwsze, położona na wzgórzu średniowieczna stolica kraju Mdina (maltański Kraków), którą otacza miasteczko o nazwie Rabat (nazwy arabskie są wszędzie). Urocze miasteczko z bardzo dawnych czasów, gdzie rezyduje arcybiskup Malty. Tam jest punkt widokowy, z którego można zobaczyć prawie cały kraj.
Po drugie, sanktuarium maryjne w miasteczku Mellieha z grotą, w której czczono Matkę Boską od kilkunastu wieków. Tam też jest punkt widokowy, z którego można spojrzeć na część maltańskiego archipelagu.
Pojedźcie też do Zatoki Świętego Pawła, zakątka Malty, gdzie w maju spędziłem kilka dni. To tam miał wylądować w 60. roku pierwszego tysiąclecia Apostoł Narodów, od czego miała się zacząć chrystianizacja Malty.
Czytaj także:
Malta – dzięki św. Pawłowi nie ma tu jadowitych żmij
Czytaj także:
Te cerkwie trzeba zobaczyć! Ruszaj ich szlakiem na Podlasie
Czytaj także:
Wakacje w Czechach lub na Słowacji? Te sanktuaria powinieneś odwiedzić!