Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kilka lat wcześniej, gdy chodziła jeszcze do liceum, Sophie była kierowniczką żeńskiej sekcji Hitlerjugend. Stopniowo jednak coraz bardziej zaczynały przerażać ją metody, przy pomocy których Führer chciał budować Wielką Rzeszę Niemiecką. Jej rodzinę łączyły kontakty zarówno zawodowe, jak i towarzyskie z wieloma Żydami. Widziała, jak najpierw próbują się ukrywać, a potem znikają bez wieści.
Po skończeniu liceum od razu chce iść na studia, ale zgodnie z ówczesnym prawem musi najpierw przez pół roku pracować w paramilitarnych organizacjach – „Służbie Pracy” i „Pomocniczej Służbie Wojennej”. To tu poznaje Polaków wywiezionych do Niemiec na przymusowe roboty i widzi, jak są traktowani.
Jej brat Hans zostaje wysłany na front wschodni, a Sophie zastanawia się, czy jeszcze kiedyś go zobaczy. Coraz mocniej czuje, że pomimo bycia Niemką nie chce, aby Niemcy wygrali wojnę. Nie chce zagłady Żydów, podporządkowania sobie Polaków, zastąpienia Boga, w którego mocno wierzy, Hitlerem.
Zaczyna studia – filozofię i biologię, a jej brat wraca do domu cały i zdrowy. Krótko później chłopak trafia jednak do więzienia za pozwolenie sobie w pracy na żartowanie z Führera. Sophie gra na flecie melodię „Moje myśli są wolne”. To dla niego i dla tych wszystkich ludzi w sterroryzowanej Europie, którzy wolność cenią wyżej od życia.
Na uniwersytecie Sophie i jej brat Hans zaprzyjaźniają się z profesorem Karlem Munthem, jednym z niewielu intelektualistów, którzy żywią mocną niechęć względem Hitlera. To w jego salonie czytają zakazane książki – wśród nich Wyznania św. Augustyna i Czarodziejską Górę Thomasa Manna. Prowadzą filozoficzne dysputy o moralności i powinności stawienia oporu tyranowi. Motywuje ich chrześcijańska wiara. Siostra Inga wspomina później: „Chrystus stał się dla nich Bratem, który zawsze był z nimi, Prawdą, która dała odpowiedzi na ich pytania”.
Kilkoro studentów postanawia zrobić to, co leży w zakresie ich możliwości: będą drukować ulotki, w których opublikują informacje o okrucieństwach dokonywanych przez Niemców i wezwą wszystkich uczciwych ludzi do stawienia oporu. Chodzi o to, żeby odbiorcy ich przekazu nigdy nie mogli powiedzieć „nie wiedzieliśmy”. Umówili się, że będą wkładać je do skrzynek pocztowych i w miarę możliwości zostawiać w miejscach publicznych.
Swoje działania prowadzą pod szyldem „Białej Róży”. W ulotkach podpisanych tą nazwą można przeczytać:
Informują o masowym mordowaniu Żydów i polskiej inteligencji, o strasznym traktowaniu więźniów wojennych.
Pewnej lutowej nocy 1943 roku na ścianach monachijskich domów pojawiają się napisy „Wolność!” i „Precz z Hitlerem”. Stają się one prawdziwą sensacją, mieszkańcy zastanawiają się, kto mógł coś takiego zrobić. Gestapo już wie, że muszą złapać słynnych „malarzy”.
18 lutego 1943 roku Sophie z bratem idą korytarzem swojego uniwersytetu. Rozglądają się, wydaje im się, że są całkiem sami. Szybko rozrzucają ulotki pod drzwiami sal wykładowych.
Kilka chwil później zjawia się gestapo wezwane przez bardzo zadowolonego z siebie woźnego. Już wiedzą, że mają „malarzy” i powinni przykładnie ich ukarać. Znajdują przy nich projekt ulotki stworzony przez ich przyjaciela Christopha Probsta – ten „wpada” więc wraz z nimi. Rozpoczynają się przesłuchania. Sophie stara się całą „winę” brać na siebie, ale pozostali członkowie „Białej Róży” i tak szybko zostają złapani.
Przesłuchujący Sophie funkcjonariusz Robert Mohr próbuje przekonać ją do poparcia polityki Hitlera i przyznania się do błędu. Być może w jakiś sposób żałuje młodej dziewczyny. Daje jej ostatnią szansę, pytając: „Panno Scholl, czy gdyby pani to wszystko dobrze przemyślała, dałaby się pani wciągnąć w tę sprawę?”. „Robiłabym wszystko tak samo, bo to nie ja, ale pan ma fałszywy światopogląd” – słyszy w odpowiedzi.
Kilka dni później Sophie staje przed sądem. „Zdrada stanu przez wspomaganie wroga, osłabianie sił zbrojnych i zwalczanie narodowego socjalizmu” – głosi akt oskarżenia. Za coś takiego kara może być tylko jedna i zostanie wykonana niezwłocznie.
„Niezwłocznie” oznacza tutaj „jeszcze tego samego dnia”. Strażnicy, łamiąc więzienny regulamin, pozwalają Sophie spotkać się z rodzicami i – również skazanym na śmierć – bratem. Tata szepce na pożegnanie, że jest z niej dumny.
Wyrok wykonano na gilotynie. Kat zapewniał później, że nie widział jeszcze, aby ktoś tak godnie umierał.
Przed śmiercią Sophie miała sen, w którym sama spada w przepaść, ale udaje jej się uratować dziecko symbolizujące ideę „Białej Róży”. „My torujemy drogę do lepszego świata, ale wcześniej musimy umrzeć” – to ostatnie słowa, jakie Sophie skierowała do swojej towarzyszki z celi.