Wstydziłam się, że tak łatwo ją oceniłam, że w moim sercu dominowała rezerwa i dystans zamiast otwartości i życzliwości.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nowe, inne niż ja sąsiadki
Ponad pół roku temu na moim osiedlu zamieszkały dwie nowe osoby. Pewnie pojawiło się ich więcej, ale te dwie zauważyłam, ponieważ mocno wyróżniały się z tłumu.
Moje nowe sąsiadki: jedna ma może trzydzieści lat, druga jest po pięćdziesiątce. Gdy mijam je na ulicy, to mimowolnie je obserwuję. Mają ciemny kolor skóry i ubierają się w zupełnie innym stylu. Ich stroje są pełne kolorów, a włosy zawsze częściowo przykryte kolorowymi chustami. Tak naprawdę nic o nich nie wiem. Nie wiem, z jakiego kraju pochodzą. Nie wiem, dlaczego zamieszkały w Polsce, w Warszawie. Nie wiem, czy przyjechały tu z własnej woli, czy musiały uciekać ze swojej ojczyzny. Nie wiem nawet, czy są spokrewnione, czy żyją tu razem, bo los je tak połączył.
Gdy spotykałam je w sklepie, na ulicy czy na poczcie, to gdzieś w sercu miałam myśl, że są inne, obce. Czułam wobec nich ciekawość, ale też pewien dystans, rezerwę.
Czytaj także:
Jak klasowy fajtłapa stał się profesorem. Jego historia wciąż mnie zawstydza
Inna kultura, inne zwyczaje
Pamiętam, jak w Poniedziałek Wielkanocny wracałam ze spaceru z dzieckiem i zobaczyłam, jak jedna z nich stoi przed drzwiami zamkniętego sklepu. Pomyślałam, że nie zna panujących u nas zwyczajów i trochę jej współczułam. Miałam podobne doświadczenie na wyjeździe we Włoszech, gdy zostałam zaskoczona przez jakieś święto narodowe, w związku z którym wszystko było zamknięte. Nie było to fajne, więc potrafiłam wczuć się w jej sytuację. Mimo to patrzyłam na nią jako na obcą.
Zmieniło się to ostatnio, znów podczas spaceru z dzieckiem. Tego dnia postanowiłam zajść do Kaplicy Adoracji w mojej parafii. Gdy do niej weszłam, zobaczyłam jedną z moich czarnoskórych sąsiadek siedzącą przed Najświętszym Sakramentem i odmawiającą różaniec.
Inne, a jednak bliskie
W jednej chwili przestała być ona obca, a stała się bliska, znana. Już nie była inna, była taka jak ja. Poczułam też wstyd. Wstydziłam się, że tak łatwo ją oceniłam, że w moim sercu dominowała rezerwa i dystans zamiast otwartości i życzliwości. Obie sąsiadki traktowałam jak obce i inne, a nie jak siostry czy bliskie mi osoby. Poczułam smutek, bo przecież Pan Jezus wzywa mnie do innej postawy, do miłowania bliźnich. I choć nie czułam nigdy do nich wrogości, to jednak w postawie mojego serca było więcej obojętności niż gotowości do niesienia pomocy bliźniemu.
O moich sąsiadkach nadal niewiele wiem. Jednak podczas tego spotkania, w obecności Pana Jezusa moje serce zostało odmienione. Teraz, gdy mijam je na ulicy, to uśmiecham się do nich. W końcu są takie jak ja i łączy nas Ten, który jest najważniejszy, i przed Nim jesteśmy rodziną.
Czytaj także:
Czego się wstydzisz? Opowiedz o tym…