Może kształt polityki jest taki, a nie inny, bo brakuje w nim ludzi, którzy idą za Jezusem, słuchając Jego słowa? Warto zadać takie pytanie i przemyśleć, czy czasem nie unika się zaangażowania w ważne sprawy z obawy przed zamieszaniem w politykę.
Polityka – wyzwanie dla chrześcijanina
W kręgu cywilizacji zachodniej minęły już dawno czasy, kiedy państwem władał król, a jego realna władza pochodziła z Bożego nadania. Ustroje się zmieniały, by otworzyć ostatecznie drogę do demokracji i umożliwić każdemu człowiekowi zaangażowanie w politykę, a przynajmniej jakikolwiek na nią wpływ.
Stawia to ogromne wyzwanie dla chrześcijan, których Ewangelia zobowiązuje do wzięcia odpowiedzialności za kształt świata wokół nich samych. Tym bardziej naglące staje się to zadanie w zestawieniu z obecnym stanem rzeczywistym, a tym jak być powinno. Gdzie zatem powinno być miejsce ucznia Chrystusa w polityce?
Od początków swojego istnienia Kościół zmagał się z problemem władzy państwowej. Początkowo cesarze rzymscy prześladowali chrześcijan, by następnie przyjąć ich wiarę. Po upadku Imperium pojawiły się ustroje feudalne z silną pozycją duchowieństwa, a władza podparta była autorytetem samego Boga.
Wreszcie pojawiła się tendencja odwrotna i wprost proporcjonalnie do zwiększania obecności każdego obywatela w życiu politycznym, opierając władzę na legitymacji woli ludu, postulowano wycofanie Kościoła z kwestii polityki. Znajduje to swój wyraz w popularnym dzisiaj sloganie „rozdział Kościoła od państwa”.
Czytaj także:
Pieniądze w Kościele. Masz gęsią skórkę? Przeczytaj ten tekst!
Czy Kościół może “mieszać się” do polityki?
O ile jednak taki rozdział w sferze instytucjonalnej służy zarówno jednemu, jak i drugiemu, o tyle nie ma możliwości stworzenia takiego rozdziału w kwestiach poglądowych. Czy Kościół bowiem może przestać głosić swoją naukę? Na zarzut zaś „niech się Kościół przestanie mieszać w politykę” może warto odpowiedzieć pytaniem: „a może polityka niech przestanie się mieszać w sprawy Kościoła”?
Bądź co bądź, to właśnie różne ustroje polityczne zmieniały się w dziejach Europy, podczas gdy hierarchia kościelna pozostaje niemal niezmienna od czasów apostolskich. To właśnie też nauka Magisterium jest nieustannie jednoliniowa i taka sama, podczas gdy różne ideologie raz się do niej zbliżają, raz oddalają, podlegając ciągłej modyfikacji.
Niezaprzeczalne zatem wydaje się, że głos Kościoła ma swoją wielką wagę także w tych sprawach, które stają się tematem dyskusji politycznej. Jak jednak ten głos uczynić słyszalnym, aby rzeczywistość wokół człowieka autentycznie stawała się ewangeliczna?
Jedność i różnorodność
W praktyce zatem zastosowana musi zostać zasada św. Augustyna, którą lubił przypominać ks. Jan Kaczkowski: w sprawach pierwszorzędnych – jedność, w drugorzędnych – różnorodność, a we wszystkich – miłość. Jeśli sami chrześcijanie są podzieleni, jeśli unikają pojednania z innymi na gruncie codziennego życia, to jak ktoś ma uwierzyć w to, co głoszą?
Trudno mówić o przezwyciężaniu przejawów słynnej wojny polsko-polskiej, dopóki tego pojednania nie znajdzie się w oparciu o mocny fundament wspólnej wiary. To wielki przywilej i wielkie wyzwanie, które zostało dane i zadane współczesnym chrześcijanom, aby mogli oni wziąć na siebie brzemię realnej odpowiedzialności za kształtowanie rzeczywistości.
Brakuje w świecie politycznym uczniów Chrystusa. Dlaczego? Zapewne dużą rolę odgrywa tutaj strach. Polityka jawi się niestety jako miejsce, któremu do Boga jest całkiem daleko; jako sfera walki o wpływy, władzę, stanowiska i pieniądze. Wcale jednak nie musi tak być. Ewangelia wyraźnie wskazuje, że człowiek ochrzczony nie ma uciekać od świata, ale właśnie w tym świecie ukazywać, że inna rzeczywistość jest możliwa. Ma być znakiem Bożej obecności i przykładem wartym naśladowania.
Może kształt polityki jest taki, a nie inny, bo brakuje w nim ludzi, którzy idą za Jezusem, słuchając Jego słowa? Warto zadać takie pytanie i przemyśleć, czy czasem nie unika się zaangażowania w ważne sprawy z obawy przed zamieszaniem w politykę. Może ta obecność jest nieraz niezbędna do tego, by coś wreszcie się zmieniło?
Liczny poczet świętych władców i polityków utwierdza w tym, że polityka może być drogą do świętości. W swojej najnowszej adhortacji „Gaudete et exsultate” papież Franciszek pisze, że łaska chrztu powinna owocować na każdej drodze, którą podążą uczeń Chrystusa. Droga ta ma zawsze być drogą uświęcenia. Dzisiaj, przy wszystkich możliwościach i trudnościach demokracji, potrzeba obecności chrześcijan w sferze politycznej jest absolutnie konieczna. Obyśmy nie bali się wyjść tej potrzebie naprzeciw.
Czytaj także:
Księża i polityka – co im wolno, a czego nie?