Puentę dowcipu z brodą znają niemal wszyscy, mało kto jednak rzeczywiście się na taki krok decyduje. Co innego jednak latem. A jeśli nawet planujecie wakacje nad morzem, te trzy tytuły sprawią, że nawet na najbardziej ludnej plaży świata poczujecie się jak na skraju ostrej grani: alpejskiej, himalajskiej czy tatrzańskiej.
To, przed czym usilnie uciekasz, i tak w końcu cię dopadnie
Góry to śnieg, przepaści, granie, potoki i pastwiska. To także milczenie i samotność. I pierwsza, i druga rzeczywistość potrafi dać się we znaki. Także bohaterom największego bestsellera jednego z najpopularniejszych włoskich pisarzy. Pietro i jego rówieśnik Bruno w napisanych pięknym językiem “Ośmiu górach” przez Paolo Cognettiego w różny sposób związują się z górami – pierwszy nieświadomie podążając śladami ojca, drugi wrośnięty we włoskie Alpy.
Jeden i drugi to człowiek gór, z nimi wiąże się ich przeznaczenie. Pietro w jego poszukiwaniu zjeżdża świat, trafia też do Nepalu, gdzie usłyszy historię o ośmiu górach. „U nas się mówi, że w centrum świata stoi najwyższa góra, która nazywa się Sumeru. Jest otoczona ośmioma górami i ośmioma morzami. To jest świat przeznaczony dla nas. (…) Kto się więcej nauczy? Czy ten, kto odwiedził osiem gór, czy ten, kto wspiął się na szczyt góry Sumeru?”. A Ty, którą drogą idziesz?
Podniebna geobaśń, która wydarzyła się naprawdę
Nepalskie poranki pachną kardamonem i jałowcem – twierdzi Natasza Goerke na kartach „Tam”. Nigdy nie byłam, muszę uwierzyć na słowo. Ale wierzę! Wierzę, że bolał ją wyjazd ze zranionego trzęsieniem ziemi Nepalu. Wierzę, kiedy pisze, że ów poharatany Nepal wprawił ją potem w osłupienie swoją witalnością, choć wracała tam przecież gotowa na najgorsze.
Ujmują opisy “suwenirów” i “artykułów luksusowych” na miarę potrzeb – gdzie indziej pozwalają czuć się najuboższym jak milion dolarów dzięki możliwości zakupu gumki do majtek (na metry) z dizajnerskim nadrukiem Calvin Klein czy Real Madrid? Ale “Tam” to nie tylko zachwyt nad prymitywizmem pogranicza Trzeciego i Czwartego Świata i malownicza bieda. To rzecz o świecie naiwnych i życzliwych tubylców i o Nepalczykach z wyboru, o pomysłach na przeżycie, ekstremalnej – a czasem ekstremalnej w swej normalności – duchowości, o bezradności i błogosławieństwie niemyślenia. Wszystko z niebotycznymi górami w tle.
„Himalaje są hipnotycznie piękne, uwodzą zmysły i bezpardonowo wywracają perspektywę. Świat postrzegany sponad chmur traci na realności, a jego problemy, przepuszczone przez filtr wysokości, zmieniają hierarchię. Himalaje działają jak narkotyk – zniewalając, dają poczucie wolności”.
Dusza rwie się ku temu, co wzniosłe, a ciało próbuje za nią nadążyć
Po publikacji „Spisków” przestrzegano Wojciecha Kuczoka, że może zaleźć góralom za skórę. Nietrudno sobie to wyobrazić, skoro bace i juhasy w „Spiskach” to moczymordy i zabijaki. Ale w tym samym tomie (co prawda ustami swojego ojca) autor daje nam słowa nader inspirujące: „Góry są po to, żeby się ich bać. Tylko lęk pozwala przeżyć prawdziwą rozkosz obcowania z górami. Nie jestem na co dzień zwolennikiem słowa „obcowanie”, przynależy ono bowiem do sfery duchowej, a zatem prawdziwie obcować można tylko w gorliwej modlitwie, jednak góry stwarzają ku temu okazję – czym bowiem jest wędrówka wysokogórska, jeśli nie aktem niewerbalnej modlitwy?”.
Kuczok twierdzi, że w Tatrach zawsze żył żwawiej, zbliżał się do coraz to nowych ludzi. Te zbeletryzowane wspomnienia z lat młodości, z wakacyjnych tygodni spędzanych w Zakopanem ujmą nie tylko tatromaniaków. Tym bardziej, że tom rozpoczyna opowiadanie o „narodzinach” futbolu tatrzańskiego w czerwcu 1982 roku, podczas TEGO mundialu z Bońkiem, Smolarkiem i Latą. Na początek lata 2018 jak znalazł.
To może jednak by tak rzucić wszystko i wyjechać…? Choćby przewracając karty książki.
Czytaj także:
Dlaczego “oni pchają się w te góry”? Co himalaiści odpowiadają na to kłopotliwe pytanie?
Czytaj także:
Założył TOPR. A potem oddał życie za Ojczyznę
Czytaj także:
Były heroinista uzależniony od gór. Poznajcie niezwykłą historię Tomasza Mackiewicza