Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Można być fanem piłkarza, aktora, piosenkarza, ale bycie fanem sędziego jest raczej niespotykane. Tymczasem nagrania z rozpraw prowadzonych przez Franka Caprio doczekały się milionów wyświetleń, a na jego fanpejdżu na Facebooku niektórzy żartobliwie piszą, że chyba popełnią jakieś wykroczenie, żeby tylko spotkać się z takim sędzią.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Caprio – jak sam mówi – chciałby nadać wymiarowi sprawiedliwości ludzką twarz. Jednym z jego zwyczajów jest proszenie do siebie dzieci, które przyszły na salę sądowa razem z rodzicami i radzenie się ich w sprawie dalszych postanowień.
Na kolanach u Franka Caprio. Tata? Winny!
Pewnego razu rozpatrywał sprawę pochodzącego z Afryki ojca, który przekroczył prędkość o 10 kilometrów na godzinę. W czasie rozprawy mężczyźnie towarzyszyła żona z małym dzieckiem na ręku i kilkuletni syn. Sędzia poprosił, aby cała rodzina podeszła do przodu, a potem zaczął rozmawiać z kilkulatkiem. Publiczność nie mogła powstrzymać śmiechu.
– Rozmawiamy o twoim tacie: jest winny czy niewinny? Co byś powiedział?
– Winny!
– Uczciwy chłopiec! Możesz wrócić na miejsce.
„A więc oficjalnie: jesteś winny! Ale za to masz cudowną rodzinę. Dam ci kredyt zaufania za to, że dobrze jeździłeś w Afryce. Bądź ostrożny” – podsumował sędzia.
Czytaj także:
Lider wyścigu zasłabł tuż przed metą. Co zrobił jego rywal?
Zaparkowała minutę za wcześnie
Innym razem miał zająć się „przestępstwem”, jakie popełniła kobieta, która zostawiła swój samochód na parkingu o 9.59, podczas gdy parkowanie było dozwolone dopiero od 10.
– Pogwałciłaś porządek miasta – mówił ze śmiechem sędzia pokazując grubą księgę ze wszystkimi przepisami, których należy przestrzegać. – Co masz zamiar powiedzieć mi na ten temat?
– Cóż, zegar w samochodzie wskazywał 10…
– A więc teraz obwiniasz zegar? Czego w tej sprawie domaga się sprawiedliwość? – to pytanie sędzia skierował do swojego asystenta. – Może więzienia?
„Myślę, że 9.59 jest wystarczająco blisko 10. Oddalam sprawę” – zakończył rozbawiony Caprio.
Wziąć pod uwagę okoliczności
W swojej pracy sędzia Caprio niekiedy natyka się jednak na prawdziwe ludzkie dramaty. W marcu 2017 r. na sali sądowej pojawiła się Andrea, która nie wiedziała, że ma dwa zaległe mandaty z lat 2004-2006 i kilka najnowszych za złe parkowanie.
W czasie rozmowy ujawniła, że rok wcześniej w tragiczny sposób zginął jej syn. Po jego śmierci musiała uregulować jego zaległy dług w wysokości 75 dolarów. Gdy wyszła z urzędu po uiszczeniu tej należności, za szybą swojego samochodu znalazła mandat. Krótko później przy okazji wizyty w kolejnym urzędzie chciała kupić bilet parkingowy, ale parkomat nie działał – miała dowód w postaci zdjęcia. Mimo tego otrzymała kolejny mandat.
Opowiadając swoją historię kobieta nie potrafiła powstrzymać łez. Okazało się, że zmaga się z depresją i problemami mieszkaniowymi z powodu swojej złej sytuacji finansowej.
– Wezmę w twojej sprawie pod uwagę wszystkie okoliczności, które mi przedstawiłaś. Nikt nigdy nie chciałby przejść przez to, co ty. Zredukuję twój dług do 50 dolarów. Ile czasu potrzebujesz, aby je zapłacić?
– Mam w tej chwili tyle przy sobie.
– Zostałabyś przez to bez pieniędzy?
– Zostałoby mi 5 dolarów.
– Nie mam zamiaru zostawiać cię tylko z 5 dolarami. Oddalam całą sprawę.
Aby zostać sędzią, czyścił buty
Frank Caprio wspomina, że serdeczności i zrozumienia dla ludzi nauczyli go rodzice – włoscy imigranci, którzy przybyli do USA na początku XX wieku. W czasie studiów, aby zarobić na naukę pracował przy myciu naczyń i czyścił ludziom buty. Te doświadczenia pomogły mu zawsze z szacunkiem patrzeć na ludzi ze wszystkich warstw społecznych.
„Życie jest sztuką balansowania. Staramy się traktować je ze sprawiedliwością, pewnym rodzajem współczucia, a przede wszystkim zdrowym rozsądkiem” – mówi Caprio w jednym z wywiadów.
Czytaj także:
Chcielibyście być osądzeni przez własne dziecko? Taka sytuacja spotkała pewnego Amerykanina
Czytaj także:
Nie miał na bilet do domu, więc szedł 1200 km. Pomógł mu Polak