Marlena Bessman-Paliwoda: Największym przeciwnikiem oszczędzania jest…
Alicja Zalewska-Choma*: Wymyślanie wymówek. U każdego to może być coś innego, ale takie najbardziej popularne to: brak środków, czasu i umiejętności. Żadne nie są prawdziwe, a mimo to wiele osób codziennie się nimi posługuje.
Nie ma czegoś takiego jak brak środków. Problemem może być ewentualnie wysokość tych kwot, ale nie sam ich brak (no dobrze, zdarzają się też zupełnie wyjątkowe sytuacje, ale powiedzmy, że ta reguła sprawdza się w 99% przypadków).
Czasu też nie potrzeba wprawdzie aż tak wiele, żeby sprawnie zarządzać swoimi finansami. Gdyby prześledzić dzienną aktywność przypadkowej osoby, okazuje się, że ogromna część wykonywanych przez nią „zajęć” jest mało lub zupełnie nieistotna. A jednak, jakoś znajdujemy na to wszystko czas.
Wygospodarowanie 5-10 minut dziennie na ogarnięcie finansów na prawdę jest możliwe. Jeśli chodzi o umiejętności, to każda nowa - szczególnie na początku - zdaje się nas przerastać. Uwierzcie jednak, że zajmowanie się finansami nie jest tak trudne, na jakie wygląda!
Oszczędzanie kojarzy się nam często negatywnie. Z rezygnacją, koniecznością wyboru gorszej jakości, zaciskaniem pasa. Jest w nas obawa, że z człowieka oszczędnego, staniemy się w końcu sknerą. Czy to słuszny kierunek myślenia?
Owszem, wpadamy w takie pułapki myślenia. Ale to tylko pozory! Chodzi tak naprawdę o świadome zarządzanie swoimi finansami. Czyli ograniczanie wydatków mniej istotnych, po to, by zaoszczędzone pieniądze móc przeznaczać na rzeczy, które są dla nas priorytetowe. To my mamy kierować naszymi pieniędzmi, a nie one nami.
Od czego zacząć oszczędzanie na swoje marzenia?
Przykładowo, marzę o rodzinnej podróży do Madrytu. Jeszcze nie wiem kiedy, ale chciałabym je spełnić. Od czego mam zacząć?
Jeśli jest już jasno sprecyzowane marzenie, to warto stworzyć konto, na które będziemy przelewać środki finansowe na ten cel. Najpierw tworzymy miejsce, do którego będziemy lokować pieniądze, a potem zastanawiamy się, jak możemy taki dodatkowy "grosz" pozyskać.
Jednym ze sposobów jest włączenie "raty na wakacje" do funduszu wydatków nieregularnych. Uwaga! Nie chodzi o zaciągnie kredytu, a jedynie wydzielanie „raty” z bieżącego budżetu, którą przeznaczymy każdego miesiąca na konkretne marzenie.
Warto oszacować sobie, ile dokładnie pieniędzy potrzebujemy na realizację danego marzenia, a następnie podzielić tę kwotę na liczbę miesięcy. Jeśli okaże się, że rata nie zmieści się w aktualnym budżecie, należałoby pomyśleć o przesunięciu wyjazdu lub zdobyciu dodatkowych środków.
Czyli na pewno, warto określić cel. A jak pozyskać na niego pieniądze?
Najlepiej traktować pieniądze skierowane na oszczędności jako kolejny "rachunek". Czyli przelewamy odpowiednią kwotę (np. na wspomniane już konto) na początku miesiąca i po sprawie.
Wiem jednak, że dla wielu osób jest to dużym wyzwaniem. Na szczęście, sposobów na bezbolesne oszczędzanie jest sporo. Na przykład, można podjąć postanowienie, że jakąś część dodatkowych pieniędzy - premii, podwyżek, zwrotów podatku etc. - przeznaczamy na oszczędności.
Można wrzucać każdą nadprogramową monetę do specjalnej skarbonki. Albo też, ustawić automatyczne zaokrąglanie płatności w banku. Wówczas wszystkie nadwyżki wylądują na oddzielnym koncie.
Lokata, konto czy skarpetka…?
Gdzie trzymać oszczędzane pieniądze?
Najważniejsze to zacząć oszczędzać. Na samym początku można trzymać pieniądze nawet w przysłowiowej skarpecie albo jeszcze lepiej - na standardowym, nieoprocentowanym koncie. Na początek, skupmy się na ty, żeby oszczędzanie weszło nam w krew. Na lokowanie i pomnażanie przyjdzie czas. Na pewno dobą opcją jest lokata.
Każdy zna siebie i swoje podejście do pieniędzy. Jeśli ciężko nam przystopować z czyszczeniem konta do zera albo gorzej - życiem ponad stan, wtedy lepiej na początku miesiąca przelewać konkretną kwotę na trudno dostępne konto.
Ogólnie dobrze przyjąć taką zasadę, że pieniądze przeznaczone na oszczędności przechowujemy w bezpiecznym miejscu - na koncie oszczędnościowym lub na lokacie. Ale już pieniądze przeznaczone na inwestycje to oddzielna historia.
Efekt latte, czyli koszty drobnostek
Na co najczęściej nieświadomie „wyrzucamy” pieniądze?
Na małe, z pozoru nieistotne drobnostki. Fachowo mówimy na to efekt latte. Czyli raptem kilkuzłotowy wydatek, który wydawany regularnie, powoduje, że z naszego portfela znikają dziesiątki - a czasem nawet setki i tysiące! - złotych.
Oczywiście, nie ma nic złego w tym, że od czasu do czasu zafundujemy sobie ulubioną smakową kawę na mieście. Chodzi o to, żeby taki wydatek w swoim budżecie zaplanować. Można przeznaczyć na tę kawę nawet 400 zł miesięcznie, oby tylko być świadomym tej kwoty. Bo niestety zbyt często bywa tak, że przepuszczamy pieniądze na drobnostki, a pod koniec miesiąca zastanawiamy się, gdzie rozeszło się aż tyle naszych pieniędzy.
*Alicja Zalewska-Choma – autorka książki „Finanse domowe krok po kroku” oraz strony oszczednicka.pl, gdzie pokazuje, jak racjonalnie zarządzać budżetem domowym i nie zbankrutować, kiedy powiększa się rodzina.