Poza utratą części życia realnego na rzecz tego wirtualnego można spotkać się ze skutkami bardziej wymiernymi. Coraz częściej słychać o sytuacjach, gdy ktoś stracił pracę przez nieodpowiednie zdjęcia.
Facebook – wiem, co u kogo
Magda wyjechała właśnie na wakacje do Tajlandii, a Karol pił dzisiaj kawę w tej nowej kawiarni na rynku. Michał dostał pracę, Basia wybiera się wieczorem na koncert, zaś Weronika przygarnęła małego i słodkiego kotka. To tylko poranny przegląd Facebooka. Zaraz jeszcze kolejne informacje z innych mediów społecznościowych. Cudownie mieć taki nieustanny kontakt z całym światem, być na bieżąco z wydarzeniami z życia znajomych i tym, co dzieje się w różnych stronach globu.
Nowi obserwujący i sypiące się polubienia mile łechtają ludzką potrzebę bycia cenionym i lubianym, stąd coraz chętniej udostępnia się skrawki swojej prywatności. Przecież to pozornie nic szkodliwego. Jednak niesie ze sobą ogromne ryzyko małych i dużych problemów.
Czulibyśmy się przynajmniej niekomfortowo, gdybyśmy wychodząc z domu widzieli tysiące stojących przed nim osób, śledzących każdy nasz ruch, jeżdżących za nami po mieście, skrupulatnie notujących, gdzie jemy i co robimy. Podobnie też bardzo negatywnie zareagowalibyśmy na rządowy program sprawdzania, gdzie obywatele jeżdżą na wakacje lub o czym rozmawiają ze sobą w domu.
Jak wielkie byłyby protesty, gdyby pracodawcy postanowili czuwać nad tym, jak ich pracownicy spędzają czas wolny i czy aby wtedy dobrze przygotowują się do swojej pracy… To bardzo ciekawe, że gdy w jakiejś formie chce ograniczyć się prawo do prywatności, to budzi to w człowieku naturalny bunt, a z drugiej strony ta sama osoba bardzo chętnie się tej swojej prywatności wyzbywa, korzystając i publikując w internecie coraz więcej siebie. Powyższe sytuacje na pewno by nam przeszkadzały, ale nie przeszkadzają nam kolejni „followersi” na Instagramie. Dlaczego?
Czytaj także:
Zakonnica na facebookowym detoksie. Jakie ma dla nas rady?
Kiedy media społecznościowe są zagrożeniem
Serwisy społecznościowe pozwalają na wykreowanie swojego specyficznego alter ego. W internecie można być takim swoim własnym zwierciadłem, w którym cechy pożądane się podkreśla, a te mniej chciane ukrywa. Pomaga to spełnić najistotniejsze pragnienie człowieka – funkcjonowanie w grupie, w której jest się akceptowanym. Miliony znajomości w sieci to grono, które staje się bardzo bliskie, bo zawsze dostępne.
W każdej chwili można być aktywnym, zatem coraz łatwiej każdą chwilę udostępniać i dzielić się nią z innymi. Ostatecznie jednak w świat internetu można wrzucić za dużo, co obróci się przeciwko udostępniającemu. Poza utratą części życia realnego na rzecz tego wirtualnego można spotkać się ze skutkami bardziej wymiernymi. Coraz częściej słychać o sytuacjach, gdy ktoś stracił pracę przez nieodpowiednie zdjęcia.
To, co raz trafi do sieci, nigdy już z niej nie znika, a im bardziej popularne – tym trudniejsza staje się z tym walka. Informacje o nas, czyli dane osobowe to towar, za który wiele się płaci, a my bardzo hojnie je udostępniamy.
Od 25 maja nasze dane chronione są dodatkowo za pomocą słynnego już rozporządzenia RODO. Jak uczy jednak doświadczenie – jeżeli zdrowy rozsądek nie uchroni użytkowników internetu, to nie zrobią tego także nawet najlepsze konstrukcje prawne. Jak sami nie przyjrzymy się uważniej, co w sieci publikujemy, to może czekać nas niemiłe rozczarowanie wykorzystania tych treści w sposób zupełnie różny od naszych intencji.
Rozwiązaniem na to jest bardzo prosta i konkretna rada – ograniczyć publikowanie treści w mediach społecznościowych. Nie każde zdjęcie i nie każda informacja musi tam trafić. Warto też zrezygnować z korzystania z niektórych portali. Nie wszędzie w internecie trzeba być. Początkowo może być to trudne, ale w końcu dociera się do momentu, w którym stwierdza się, że bez Facebooka jak najbardziej można normalnie istnieć.
Prywatności trzeba pilnować i nie za bardzo się nią dzielić. Warto to robić przynajmniej po to, aby uniknąć w przyszłości tłumaczenia się czy radzenia sobie z negatywnymi konsekwencjami. Nie wszystko przecież musi stać się publiczne, aby dostarczało pozytywnych wrażeń, a pewne informacje przekazywać tylko zaufanym osobom. W dobie wielkiej globalizacji i coraz bardziej wścibskich technologii dobrze mieć pewien własny margines na bycie sobą bez ewentualnych nieprzyjemnych doświadczeń.
Czytaj także:
5 powodów, dla których nie publikuję zdjęć dzieci na Facebooku
Czytaj także:
Instagramowe szczęście. Naprawdę fajnie jest być fajniejszym, niż się jest?