Narzeczeństwo to piękny czas. Wspólne oczekiwanie na jeden z ważniejszych dni w życiu sprawia, że jest to bardzo wyjątkowy okres. Jednak w ferworze zabiegania i przygotowań weselnych trzeba się mocno pilnować, żeby nie zapomnieć o… ślubie.
Weselne szaleństwo
Wybór sali weselnej, menu, dekoracji, hotelu dla gości, pierwszego tańca… Te i wiele innych rzeczy związanych z organizacją wesela często spędzają sen z powiek i stają się priorytetem. Pamiętam nasze przygotowania. Wszystko skrupulatnie notowane w specjalnie do tego przeznaczonym zeszycie – nasze propozycje, wydatki, terminy, rzeczy do zrobienia…
To naturalne, że każdy chce, żeby ten jedyny dzień wyglądał perfekcyjnie. My też tego chcieliśmy, ale w tych przygotowaniach chcieliśmy zachować zdrowy dystans. Dlatego też np., gdy zdecydowaliśmy się na konkretną salę weselną, obejrzeliśmy kilka zdjęć i wybraliśmy po prostu kolor przewodni.
Pozostałe elementy – dekoracje, kwiaty – zostawiliśmy w rękach właścicieli restauracji. Menu wybraliśmy ekspresowo, żeby zbytnio nie roztrząsać, co komu może posmakować. Dla ponad 130 gości trudno znaleźć złoty środek, a z drugiej strony przy ponad 10 przystawkach, 4 daniach gorących, deserach, winach, stołach wiejskich i miejskich ;), każdy znajdzie coś dla siebie.
A w całym zamieszaniu łatwo zgubić sens tego dnia…
Read more:
Zobaczcie, ile rzeczy macie jeszcze do zrobienia PRZED ślubem!
Bo do tańca trzeba dwojga
Jedyną rzeczą, o którą kłóciliśmy się regularnie w związku z organizacją wesela był pierwszy taniec. Mieliśmy zajęcia z instruktorką oraz piękną i romantyczną choreografię do piosenki Eda Sheerana. Ponieważ ja uwielbiam tańczyć, to chciałam, żeby było idealnie, dlatego też zamęczałam wówczas jeszcze mojego narzeczonego nadprogramowymi próbami, co wprowadzało napięcie i odbierało radość z czegoś, co jest raczej dla zabawy.
Później trochę odpuściłam i spotkaliśmy się pośrodku – po prostu ustalaliśmy wspólnie, ile prób danego dnia wykonamy.
Taniec wyszedł super, a my byliśmy bardzo zadowoleni. Jeśli chodzi o taniec, to jak w piosence Budki Suflera – do niego trzeba dwojga i na tym warto skupić się przed ślubem, zagłębiając się bardziej w to, w rytm czego chcemy “tańczyć” po ślubie, jako małżonkowie – czy mamy jeden fundamentalny rytm, czy chcemy faktycznie dotrzymać kroku na dobre i na złe, dopóki śmierć nas nie rozłączy…
Radosne przedłużenie świętowania
Spotkanie z rodziną, zabawa, wesele jest fantastycznym czasem i jak to się często mówi w kościele pod koniec mszy ślubnej – radosnym przedłużeniem świętowania. Radosnym przedłużeniem świętowania zaślubin!
To właśnie zaślubiny i wszystko, co się za nimi kryje, powinny znaleźć się w centrum naszych przygotowań.
Jest na to wiele sposobów. Jednym z nich są porządne nauki przedmałżeńskie w formie warsztatowej. Najczęściej taki rodzaj przygotowań niesie ze sobą spotkania narzeczonych face to face i dialog… Przy okazji porusza się szereg tematów nie tylko przyjemnych, ale także trudnych i kontrowersyjnych, a zatem potrzebnych do lepszego poznania potrzeb i planów ukochanej osoby.
Po co ślubujemy?
Warto zadać sobie też pytanie, jakie znaczenie dla nas ma ślub. Czy jest to tylko element tradycji rodzinnej, a może ludowej? Czy faktycznie tego dnia chcemy zaprosić Boga do naszej relacji i wierzymy, że na mocy Sakramentu On już zawsze będzie stał po naszej stronie i to On będzie tym, który na modlitwie będzie dowiadywał się jako pierwszy o naszych radościach i smutkach…? Czy mamy podobne zdanie na temat ślubu? Czy totalnie odmienne? Jakie mamy oczekiwania wobec naszego wspólnego życia – faktycznie traktujemy na serio sakrament, czy po prostu zobaczymy, jak będzie później…?
Narzeczeni, zachęcam Was gorąco do poruszania równie gorących tematów i życzę Wam, żeby Wasze wesele stało się radosnym przedłużeniem świętowania zaślubin.
Read more:
Zakochanie minie. Czy jesteście gotowi, by kochać bez tego?
Read more:
Miłość to czyny, a nie uczucia!