Chaim Ferster przebywał w ośmiu niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych. Podczas wielu wykładów, które odbywał na różnych uczelniach w Europie i na świecie, wspominał rzeczywistość obozową, która zapadła mu głęboko w pamięć. Urodził się ortodoksyjnej rodzinie żydowskiej. Swoje młode lata spędził w Sosnowcu. Gdy miał 17 lat, wybuchła II wojna światowa. Jego matka i jedna z sióstr zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Przyjęło się wówczas, że ludzie przechwyceni przez gestapo nie wracali już do swoich. Ojciec zmarł w 1942 roku w wyniku zapalenia płuc. Krewny Chaima zachęcał go, by ten przyuczył się do jakiegoś konkretnego zawodu, by po zakończeniu nauki mógł być „użyteczny” dla Niemców. Była to szansa na to, by przeżyć. Chaim Ferster postanowił się kształcić jako mechanik, w kierunku naprawy maszyn do szycia. Z czasem jednak rozpoczęła się reglamentacja, głód, choroby, a następnie transport tysięcy żydowskich rodzin do obozów. Musiał opuścić swój dom rodzinny bezpowrotnie.
Read more:
Tatuażysta z Auschwitz. Przez 50 lat jego sekret znali tylko najbliżsi
Koszmar ośmiu obozów koncentracyjnych
W latach 1943-1945 był przetrzymywany w ośmiu nazistowskich obozach koncentracyjnych. Przebywał m.in. w obozach koncentracyjnych w Oświęcimiu, Graditz, Niederorschel.
Pamiętał, jak zmuszano więźniów do przesuwania ciężkich bloków cementu, gdy temperatura na zewnątrz sięgała ok. -25 stopni Celsjusza. Strażnicy byli okrutni. Bili, narzucali coraz większe tempo pracy. Wiele osób nie było w stanie wytrzymać takich warunków. W jednym z obozów pewnego dnia wybuchła epidemia tyfusu. Ferster wspominał jak: „ciała leżały na paletach, sześć z nich położonych było w jedną stronę, kolejne sześć w drugą stronę. Było wiele palet z ciałami, bardzo, bardzo wysoko”.
Po jakimś czasie został przetransportowany do Auschwitz-Birkenau. Gdy wraz z pozostałymi więźniami o 12 w nocy przybyli na miejsce, w obozie panowała przerażająca cisza. „Z daleka widzieliśmy płomienie wychodzące z czterech kominów, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to jest krematorium” – opowiadał po latach Chaim Ferster. Wysiadając z ciężarówki poczuł gorzki zapach karbolu, widział naelektryzowany drut kolczasty. Co około 10 metrów duże żarówki oświetlały rzędy koszar. Kabina prysznicowa stosowana do najokrutniejszych mordów służyła jednocześnie do dozowania „nieszkodliwej” wody, która pozostałym więźniom służyła do mycia.
„W każdym domu przynajmniej jeden członek rodziny był wysyłany do Auschwitz” – wspominał tamten czas. Następnie przeniesiono go do grupy więźniów do obozu śmierci w Buchenwaldzie. Tam, jak twierdził, był najbliżej śmierci. Oczekiwał końca swojego życia.
Read more:
Miłość za drutami. Uciekli z Auschwitz, spotkali się po 39 latach
Chaim Ferster. Ocalony
Niespodziewanie jednak dla niego i innych osób, obóz został wyzwolony. Chaim ze łzami w oczach nie mógł uwierzyć, że udało mu się przeżyć to „piekło”. Był jednym z niewielu, którym się to w ogóle udało. Zapamiętał ze szczególną drobiazgowością, jak czołg przejechał przez bramę obozu, a amerykańscy żołnierze krzyczeli do niego: „Jesteś wolny, jesteś wolny!”.
W czasie Holokaustu Chaim Ferster stracił 30 swoich krewnych, w tym najbliższą rodzinę. Dążył do tego, aby świat nigdy nie zapomniał tego, co wydarzyło się w przeszłości. Jeszcze przed swoją śmiercią powtarzał swoim dzieciom, że najbardziej boi się tego, że ludzie współcześni nie będą pamiętać o okrucieństwach Holocaustu.
Z opowiadaniem o tych straszliwych czasach czekał aż do swoich 70. urodzin, tłumacząc, że musiał się oswoić z historią swojego życia, która dla niego samego była zbyt bolesna. „Byłem świadkiem prawdziwych głębi, w których człowiek może zatonąć” – powtarzał niejednokrotnie. W 1946 roku Ferster osiadł w Cheetham Hill w Manchesterze. Mieszkał tam aż do swojej śmierci w roku 2017.
Źródło: BBC