separateurCreated with Sketch.

Ks. Jan Twardowski tak mi powiedział: Wiele w życiu otrzymałem, bo wiele się modliłem

KSIĄDZ JAN TWARDOWSKI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Iwona Flisikowska - publikacja 01.06.18, aktualizacja 17.01.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Wchodzę do pokoju ks. Jana, a tu kompletne zaskoczenie. Cała podłoga dosłownie usłana konwaliami: piękny, biały dywan u stóp poety”.

Święty Janie od Krzyża, kiedy pełnia lata
i derkacz się odezwał, głuchy odgłos łąki,
owieczka z dzwonkiem beczy, przepiórka szeleści,
rzuć mi malwę i nazwij Janem od Biedronki.

U sióstr wizytek

Nie mogłam uwierzyć, że spotkam się osobiście z moim ulubionym poetą, księdzem „Janem od Biedronki”. Już poważnie chorował i na moje nieśmiałe pytanie w rozmowie z siostrą wizytką, czy to aktualne i w ogóle możliwe - bo może jednak nie - zza ściany, a właściwie kraty usłyszałam dobrotliwy, życzliwy głos i słowa: „Pani Iwonko, proszę najpierw usiąść, herbatę wypić i zjeść ciasteczka – za chwilę będą”.

Zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam dźwięk „odchodzących” kroków. Po może 10 minutach, przez pamiętający chyba czasy średniowiecza „bęben”, zza kraty przeszedł talerzyk z herbatą i ciasteczkami. Mały szok, ale siostra wiedziała, że jechałam z 6 godzin na to spotkanie, więc dla niej to było naturalne: dobrze przyjąć przybysza.

Cieszę się i rozmawiam z siostrą Marią. Przedstawiam siostrze moje obawy co do „zawracania głowy” choremu księdzu Janowi, skoro jest słaby, a tym bardziej pomysł przeprowadzenia wywiadu! Na to siostra Maria powiedziała, że nie mam się martwić, mogę po prostu złożyć krótką wizytę i pozdrowić ulubionego poetę, a słysząc o konwaliach, które trzymałam w dłoni, dodała: "i wręczyć bukiecik".

Te ostatnie słowa zabrzmiały jakoś tajemniczo i z nutką nieskrywanej radości. Już wcześniej rozmawiałam przez telefon na temat spotkania z księdzem Janem, mając świadomość, że przecież przez czterdzieści lat był kapelanem sióstr wizytek i mieszkał w pobliżu tego niezwykłego miejsca na Krakowskim Przedmieściu, w sercu Warszawy.

Dywan z konwalii

Wypijając resztkę herbaty, zaczęłam podpytywać, jak tu dotrzeć do ks. Jana. „Zaraz podejdzie siostra zakrystianka i zaprowadzi panią Iwonkęˮ – odparła siostra Maria. „Oooo, słyszę kroki, już idzieˮ. I rzeczywiście, przyszła, znana chyba wszystkim zaprzyjaźnionym z wizytkami - zakrystianka. Poszłyśmy razem.

Z wielką nieśmiałością zapukałam do drzwi i po chwili usłyszałam: "Proszę…" Tak, to głos księdza Jana. Wchodzę, a tu kompletne zaskoczenie. Cała podłoga wiodąca do miejsca, gdzie siedział ksiądz Jan była dosłownie usłana konwaliami: piękny, biały dywan u stóp poety.

Wzruszyły mnie nie tylko konwalie, ale też wazoniki – słoiczki, chyba po dżemie. A bukiecików było „tak na oko” z pięćdziesiąt, może nawet więcej. Odetchnęłam z ulgą, że sporo jednak osób puka do drzwi domu Jana od Biedronki.

Ks. Twardowski pisze o miłości

Ksiądz Jan przywitał się ze mną i poprosił, abym usiadła. Zaczęliśmy rozmowę. Wszystkie wcześniej przygotowane pytania do wywiadu „wyparowały” mi z pamięci. Dosłownie. Opanowując wzruszenie i tremę zapytałam: „O czym Ksiądz teraz pisze?”. Jedynie to zdołałam wykrztusić.

A ksiądz Jan, udając zdziwienie, odpowiedział: - Jak to, o czym? No to przecież jasne, że o Miłości!

Jasne, bo zawsze przebija się ta miłość, w każdym wierszu poety. Zaczęliśmy się oboje śmiać. I zamiast „poważnego” wywiadu, potoczyła się duszpasterska rozmowa. Powiedziałam księdzu Janowi, jak bliski jest mi tom jego wierszy „Który stwarzasz jagody”. I razem głośno deklamowaliśmy spontanicznie wybrane fragmenty.

Przesłanie od ks. Jana

Opowiedziałam też księdzu Janowi o mojej koleżance ze studiów - Kasi, która też uwielbia wiersze poety, i że jest polonistką. I pracuje z tzw. trudną młodzieżą. Księdza Jana bardzo zafrapowała opowieść o Kasi i jej pracy z „młodymi gniewnymi” i zastanawiał się, jak by tu wesprzeć polonistkę. I powiedział:

Póki co, przesyłam przez ciebie tomik wierszy z pozdrowieniami i podpisem dla Kasi. A dla ciebie mam „stary” już tomik „Który stwarzasz jagody”.

Kiedy dzisiaj, pisząc te wspomnienia, otworzyłam ten tomik, przeczytałam jego wpis: „Dla całej rodziny, z serdecznymi pozdrowieniami, ks. Jan Twardowski”.

Gdy wychodziłam ze spotkania, spojrzałam jeszcze raz na księdza Jana, stojącego na dywanie z konwalii. Takim chciałam go zapamiętać. W sercu chciałam przechować to, co powiedział na zakończenie: „Wiele w życiu otrzymałem, bo wiele się modliłem”. Pomyślałam sobie wówczas, że to powinno być też i moje życiowe credo.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.