Finanse są często tematem tabu. A jeśli już się za nie zabieramy, to zazwyczaj traktujemy to niemal jako zło konieczne i ciężkie, skomplikowane sprawy. Wcale nie musi tak być. Chciałabym ten mit odczarować i pokazać, że zarządzanie swoimi pieniędzmi wcale nie musi być trudne i nudne, a rozmowy o finansach nie muszą się kończyć kłótnią. Stąd np. pomysł finansowej randki przy dobrej kolacji czy winie.70% polskich par kłóci się o pieniądze. Paradoksalnie bardzo często wcale nie chodzi o same pieniądze. W rzeczywistości kłócimy się o coś zupełnie innego. „Podobno są pary, które pomimo bałaganu w finansach są szczęśliwe, ale łatwiej się żyje, jeśli ma się podobne potrzeby i wspólne cele”. Drogą ku temu mogą być finansowe randki. Czym są i jak mają wyglądać?
Marlena Bessman-Paliwoda: Małżeństwa kłócą się o pieniądze. O co tak naprawdę w takiej kłótni chodzi?
Alicja Zalewska-Choma*: Paradoksalnie bardzo często wcale nie chodzi o same pieniądze. W rzeczywistości kłócimy się o różne potrzeby, wyobrażenia i przyzwyczajenia. Dlatego tak ważne jest, żeby to sobie uzmysłowić i nad tym pracować. Nie twierdzę, że to prosta sprawa. Szczególnie na początku może być ciężko, ale wspólne ustalenie zasad i priorytetów umocni każdą relację. Poza tym unikanie takiej rozmowy nie sprawi, że sporne kwestie finansowe znikną. Po prostu będą czekały (często rozrastając się i “przelewając” na inne obszary) zamiecione pod dywan.
Dlatego warto sobie uzmysłowić, jakie każdy z nas ma podejście do pieniędzy, do ich wydawania, oszczędzania i pomnażania. Trzeba się zastanowić, co jest dla nas ważne, a w których obszarach możemy zrezygnować z niektórych przyzwyczajeń etc.
Jestem zakochana, mam jeszcze motyle w brzuchu i czy już powinnam podjąć temat pieniędzy?
Wydaje mi się, że ciężko tu o sztywne rady, że najlepiej rozmawiać o tym miesiąc po zaręczynach albo w pierwszym tygodniu małżeństwa. To bardzo indywidualna sprawa, ale trzeba pamiętać, że to niesamowicie ważna składowa udanego związku. Podobno są pary, które pomimo bałaganu w finansach są szczęśliwe, ale łatwiej się żyje, jeśli ma się podobne potrzeby i wspólne cele.
Oczywiście to nic złego, że ma się różne podejście np. do inwestycji czy oszczędzania. Nie musimy we wszystkim zgadzać się w 100%. Chodzi jednak o wypracowanie wspólnej drogi, kompromisu, który zadowoli obie strony.
Jeśli jednak jesteśmy już małżeństwem kilka(naście) lat, to każdy moment jest dobry. Trzeba tylko umówić się na finansową randkę, dobrze do niej przygotować i nie pozwolić, żeby emocje nas kontrolowały.
Read more:
Finanse w małżeństwie – kto powinien trzymać kasę?
Finansowa randka – jak się do tego zabrać?
Jak konkretnie zabrać się do finansowej rozmowy – przygotować tabele, spisy wydatków, listę marzeń? Brzmi nieco sztywno, dla niektórych może nawet śmiesznie.
Jak już wcześniej wspomniałam, proponuję umówić się na finansową randkę, a właściwie na kilka. Jeśli nigdy nie rozmawialiśmy otwarcie o pieniądzach, nie łudźmy się, że uda nam się ogarnąć ten temat w jeden wieczór.
Wszystko zależy też od stopnia zaangażowania związku. Rozmowa małżeństwa z kilkunastoletnim stażem, dwójką dzieci i kredytem hipotecznym będzie wyglądała inaczej niż narzeczeństwa, które nie ma nawet wspólnego budżetu.
Ale podstawowa zasada jest taka sama: trzeba się do takiej randki dobrze przygotować, umówić na konkretny termin (kiedy nikt nie będzie nam przeszkadzał lub będzie niskie prawdopodobieństwo) i pamiętać, że wspólnie da się rozwiązać każdy problem.
Co dalej?
Na pierwsze spotkanie warto zrobić opis obecnej sytuacji finansowej i zastanowić się, co jest dla nas najważniejsze. Jakie są nasze wartości, np. czy chcemy mieć dom, czy podróżować? Czy jedno i drugie? Kto powinien więcej zarabiać? Czy to w ogóle jest dla Was istotne? Kto zajmie się dziećmi (jeśli się pojawią)? Czy oddamy je do żłobka/przedszkola, czy jedno z nas z nimi zostanie? Nie trzeba jednak jeszcze nic ustalać. Chodzi po prostu o rozpracowanie tego, co nam siedzi w sercu i głowie.
Czyli w zasadzie „pierwsza randka finansowa” to jest to, co nam w sercu i duszy gra.
Tak. Na kolejnej randce trzeba zdecydować, co jest priorytetem, a co może być zrealizowane, gdy inne, ważniejsze cele będą już osiągnięte. To powinny być realne, mierzalne i umiejscowione w czasie plany. Ostatnie spotkanie powinno dotyczyć konkretów, dokładnego planu jak osiągnąć ważne dla nas cele.
Oczywiście, ten harmonogram nie jest sztywny, niektórzy będą potrzebowali większej liczby spotkań. Ważne, żeby pracować w swoim tempie i cały czas pamiętać, że pieniądze są tylko elementem w związku (i wcale nie najważniejszym).
Read more:
Krucho z pieniędzmi, a tu propozycja by popracować w niedzielę. Co robić? Świadectwo
Domowy budżet
Czego unikać w czasie rozmowy o pieniądzach? Łatwo się tu zagalopować: „ty zarabiasz mniej”, „ty za dużo wydajesz”.
Dokładnie. Tym bardziej, że niełatwo rozmawiać o pieniądzach zupełnie bez emocji. Dlatego trzeba pamiętać o tym, żeby skupiać się na tym, co łączy, a nie na tym, co dzieli. Należy unikać bezpośrednich oskarżeń i czepiania się o drobne sprawy. Zamiast używać ogólników typu „za mało oszczędzamy”, „nie potrafisz zarządzać finansami”, „wydajesz za dużo na…”, lepiej skupiać się na konkretnych sytuacjach. Jednak nie chodzi o wytykanie błędów drugiej strony, a próbę wypracowania wspólnego rozwiązania.
Jeśli jednak emocje sięgają zenitu i atmosfera się zagęszcza, lepiej zrobić kilka minut przerwy lub nawet odłożyć dyskusję na później.
Spodobało mi się, jak zachęcasz, by trudy małżeńskiej narady o finansach osłodzić. Ma to być mile spędzony czas razem, może przy winie, przed wspólnym filmem.
Wydaje mi się, że w naszej kulturze finanse są często tematem tabu. A jeśli już się za nie zabieramy, to zazwyczaj traktujemy to niemal jako zło konieczne i ciężkie, skomplikowane sprawy. Wcale nie musi tak być. Chciałabym ten mit odczarować i pokazać, że zarządzanie swoimi pieniędzmi wcale nie musi być trudne i nudne, a rozmowy o finansach nie muszą się kończyć kłótnią. Stąd np. pomysł finansowej randki przy dobrej kolacji czy winie.
Pomocą w całej „rodzinnej polityce finansowej” jest prowadzenie budżetu domowego. I znowu brzmi sztywno. Jak prowadzić budżet domowy w dynamicznej rodzinie, w zagonieniu, wyrywaniu wolnego czasu? Jak prowadzić budżet bezboleśnie?
Wbrew pozorom to wcale nie taka ciężka sprawa. Oczywiście, nie od razu Rzym zbudowano i nasz budżet nie od razu będzie idealny, ale droga do uporządkowania swoich finansów może być całkiem przyjemna. Pierwsza i podstawowa zasada jest taka, że budżet domowy musi być dopasowany do naszych potrzeb. Oczywiście, można się inspirować rozwiązaniami u innych, ale to nam musi odpowiadać jego forma, częstotliwość zajmowania się nim etc. Zaczynając pracę ze swoimi finansami trzeba się zastanowić:
– gdzie będziemy tworzyć taki budżet (w zeszycie, aplikacji, excelu),
– jak będzie wyglądała struktura naszego budżetu (kategorie i poszczególne kolumny),
– kiedy będziemy go planować,
– kiedy będziemy spisywać wydatki itd.
Zdaję sobie sprawę, że na początku może się to wydawać trudnym zadaniem, ale wystarczy rozłożyć sobie cały proces budżetowania na mniejsze kroki i powoli dążyć do celu.
*Alicja Zalewska-Choma – autorka książki „Finanse domowe krok po kroku” oraz strony oszczednicka.pl, gdzie pokazuje, jak racjonalnie zarządzać budżetem domowym i nie zbankrutować, kiedy powiększa się rodzina.