Twórczość literacka Wojtyły to laboratorium myśli. Kuźnia mentalna, gdzie pewne idee zostały wypracowane i wyrażone, a potem doprecyzowane – mówi prof. Zofia Zarębianka, literaturoznawczyni. Z prof. Zofią Zarębianką, literaturoznawczynią i poetką, autorką książki „Spotkanie w słowie. O twórczości literackiej Karola Wojtyły” (2018), rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: Masz swój ulubiony utwór literacki Karola Wojtyły?
Prof. Zofia Zarębianka: Tak, zdecydowanie „Pieśń o Bogu ukrytym”.
Dlaczego ten?
Pewnie przez głębię odsłaniającą ciągle nowe warstwy. To jest tekst tak niesamowity… Opowiem ci coś. Po śmierci papieża prowadziłam akurat seminarium magisterskie. Studenci mnie poprosili, żeby zrobić przerywnik w normalnych tematach i poczytać coś z jego twórczości. Zaproponowałam „Pieśń o Bogu ukrytym”. Przez 1,5 godziny zajęć nie wyszliśmy poza 3 pierwsze wersy pierwszej strofy… Tekst jest przesycony najróżniejszymi odwołaniami. Można to poprowadzić w stronę mistyki karmelitańskiej (autor rozważał wstąpienie do Karmelu, ważny był dla niego św. Jan od Krzyża), ale dają się też odkryć odwołania do mistyki nadreńskiej i Mistrza Eckharta. Jan od Krzyża czytywał Eckharta, miał on na niego bezpośredni wpływ. To jest bardzo zaskakujące, coś zupełnie nowego! Wpadłam na to niedawno, robiąc przypisy do krytycznego wydania dzieł literackich Wojtyły, które przygotowuje zespół ekspertów powołany jeszcze przez kard. Dziwisza. Pierwszy tom jest właściwie zakończony, choć nie wiem dokładnie, kiedy się ukaże, jest planowany na jesień…
Wracając do seminarium. Od połowy kwietnia do końca roku akademickiego czytaliśmy „Pieśń…”. To jest ta głębia, którą tekst zawiera. Można go czytać na kilku poziomach znaczeń. Na przykład jako opowieść o relacji, o dojrzewaniu, a niekoniecznie jako tekst z odniesieniami religijnymi.
Poezja Karola Wojtyły – laboratorium myśli
Kiedy Wojtyła został księdzem, publikował wiersze pod trzema pseudonimami. I nikt nie wiedział, kim jest. Da się czytać krytycznie wiersze papieża?
Nie wyobrażam sobie tego, żeby czytać je inaczej. Tekst jest tekstem. To, że autorowi się zdarzyło, że został papieżem, a potem świętym, niespecjalnie ma cokolwiek do lektury tekstów literackich, które są o wiele wcześniejsze. Pseudonimy, których Wojtyła używał, nie były sygnowane żadnymi księżowskimi tytułami: Andrzej Jawień, Piotr Jasień… Świeckie pseudonimy to jest jeden z argumentów na rzecz tezy, że jego twórczość nie przynależy do tzw. poezji kapłańskiej. Po wyborze na papieża nastąpiła eksplozja poezji pisanej przez księży, wezbrała wielka fala. Bo wtedy właściwie wyszło na jaw, że znany kardynał był poetą. Pierwsze „znakowskie” wydanie „Poezji i dramatów” to jest rok 1979.
W książce pokazujesz związki między poezją Wojtyły a poglądami wyrażonymi później przez niego w dokumentach Kościoła. Encyklika „Dives in misericordia” z 1980 roku ma wiele wspólnego z rozumieniem miłosierdzia w dramacie „Brat naszego Boga” z końca lat czterdziestych XX wieku. Pamiętamy odchodzenie papieża w wigilię Święta Miłosierdzia Bożego, które sam ustanowił. Kojarzy mi się termin „osobowość integralna”.
To jest bardzo charakterystyczny rys całej jego twórczości. Całej, czyli nie tylko literackiej z okresu przedpapieskiego. Mam na myśli głęboką, myślowo-etyczną jedność dzieła – od początku, to znaczy od pierwszych utworów literackich, poprzez teksty filozoficzno-teologiczne, po papieskie nauczanie. To jest zupełnie niesamowite, jak pewne intuicje, które się odnajduje w oficjalnym nauczaniu papieskim, można znaleźć w innej formie w jego utworach literackich.
To samo, tylko z różnych perspektyw? Naukowej, duszpasterskiej, artystycznej.
Z różnych perspektyw i różnymi językami. Przy czym podejrzewam, zresztą nie tylko ja idę tym tropem, że twórczość literacka Wojtyły stanowi swego rodzaju preparatio philosofica et theologica, takie laboratorium myśli. Kuźnię mentalną, gdzie pewne idee zostały wypracowane i wyrażone, a potem doprecyzowane w innym języku; w tekstach naukowych, czy później także w dokumentach kościelnych.
Wiersze papieża – także dla niewierzących
Twórczość Wojtyły miała konkretny wpływ na kapłaństwo o. Jana Góry OP, który często powtarzał, że styl duszpasterzowania i rozumienie ojcostwa zaczerpnął z dramatu „Promieniowanie ojcostwa”. Co mogą odkryć w tej twórczości ludzie niewierzący?
To jest swego rodzaju fenomen. Wrócę do różnych poziomów znaczeń w tekście. To nie jest twórczość, która by w sposób nachalny i bezpośredni epatowała odniesieniami religijnymi. One są niesłychanie misterne, a równocześnie szalenie dyskretne. Dla człowieka wierzącego lub posiadającego pewne oczytanie w Piśmie Świętym i literaturze duchowościowej, są oczywiście rozpoznawalne. On to wychwyci. Natomiast ktoś, kto jest z innego kręgu religijnego lub niewierzący, znajdzie tam prawdy uniwersalne, odnoszące się do modelu człowieczeństwa; prawidłowości wewnętrznego rozwoju, niekoniecznie stricte religijnego. Kwestia dojrzewania czy relacji międzyludzkich, spotkania z drugim człowiekiem, również z samym sobą, to są rzeczy uniwersalne, dotyczące każdego człowieka
Czyli ta twórczość ma walory humanistyczne?
Tak, humanistyczne, uniwersalne i ponadkonfesyjne.
Mówiłyśmy o inspiracjach duchowych, w tym św. Janem od Krzyża, który sam pisał wiersze. Kto był mistrzem słowa dla Wojtyły? Wiem, że romantycy, zwłaszcza Norwid. Cenił Miłosza, korespondował z nim przez wiele lat jako papież. Od kogo uczył się bycia poetą?
To jest szalenie trudne pytanie (śmiech). Po pierwsze trzeba tu przywołać wzorzec kulturowy wyznaczony przez kanon lektur gimnazjum klasycznego, którego uczniem w Wadowicach był Wojtyła. Kanon był oparty o dzieła kultury śródziemnomorskiej. Z jednaj strony antyk, starożytność, z drugiej – chrześcijaństwo. Te filary go podtrzymywały i kształtowały. Z pewnością byli to polscy romantycy. Jeśli chodzi o utwory najwcześniejsze, jeszcze przedwojenne, częściowo zachowane…
Poezja Jana Pawła II – intelektualnie wymagająca
Wydane jako „Juwenilia”.
Tak. Czyli Psałterz Słowiański zwany też Psałterzem Renesansowym – tu sam tytuł odsyła do renesansu. Jest wyraźna inspiracja Janem Kochanowskim, „Pieśnią Świętojańską” o Sobótce ale i polskimi sielankopisarzami – Szymonowicem, Zimorowicem. To są te klimaty. Oraz tradycją starosłowiańską, co mogłoby być zapośredniczone przez twórczość Zegadłowicza, choć według mnie był to głównie wpływ biograficzny. Oddziaływanie osoby poety. Uczniowie wadowickiego gimnazjum jeździli do niego do Gorzenia z profesorem polonistą Kazimierzem Forysiem. Wojtyła był w tej grupie.
Kontakt z Miłoszem był już na bardzo późnym etapie. Jest jednak domniemanie, że „Tryptyk Rzymski” miał być pośrednią odpowiedzią poetycką na „Traktat teologiczny” Miłosza. Miłosz wysłał ten tekst do papieża przed publikacją, prosząc w liście o ocenę, czy jest on zgodny z ortodoksją katolicką. Nie do końca wiadomo, dlaczego mu na tym zależało. „Tryptyk Rzymski” powstał wkrótce potem.
Które wiersze mogłyby zachwycić młodzież? Są dość trudne.
Nie wiem. Pamiętam swój pierwszy kontakt z jego poezją. Byłam na początku studiów i zaczęliśmy ją czytać na spotkaniu duszpasterstwa akademickiego. Wtedy bardzo mi się to nie podobało. Nic z tego nie rozumiałam, co wynikało z mojej niewystarczającej dojrzałości. Może teraz młodzież jest bardziej rozgarnięta, głębsza. Jest to twórczość bardzo intelektualnie wymagająca.
Parafrazując zdanie papieża: „Wymagajcie od siebie, czytelnicy, nawet gdyby inni od was nie wymagali”? (śmiech)
(śmiech) I jeszcze: „Wypłyń na głębię”.
Czytaj także:
19 filmów o św. Janie Pawle II. Znasz je wszystkie?
Czytaj także:
Bob Dylan. Bard poszukujący Boga
Czytaj także:
Krzyżak: Dziś lepiej rozumiem radykalizm Półtawskiej [wywiad]