Wielu z nas nie widzi sensu w opowiadaniu o przeszłości sądząc, że nikt nie zrozumie naszych doświadczeń tak dobrze (a co dopiero lepiej) jak my sami, bo przecież to my je przeżyliśmy, a terapeuty tam nie było. Jednak właśnie to może być naszym największym ograniczeniem.
Rozdrapywanie ran?
W ostatnich latach coraz więcej osób bez poważnych zaburzeń psychicznych decyduje się na skorzystanie z psychoterapii. Jednak wciąż nierzadko spotykam się z przekonaniem, że powracanie do przeszłości jest bezsensowne, a nawet szkodliwe (zwłaszcza przy przewadze przykrych doświadczeń).
Niektórzy widzą to jako rozdrapywanie starych ran, które nic nie wniesie – bo przecież wiem, co przeżyłam, to po co jeszcze opowiadać o tym obcej osobie. Ponieważ zaś większość nurtów terapeutycznych odwołuje się w mniejszym lub większym stopniu do przeszłych doświadczeń, to wyznający przytoczony pogląd nie decydują się na sięgnięcie po często naprawdę potrzebną pomoc, z obawy przed otwieraniem na nowo tego, co w ich poczuciu mają już za sobą.
Tymczasem wracanie do doświadczeń z przeszłości – odpowiednio ukierunkowane przez terapeutę – jest bardzo pomocne, a często niezbędne w przepracowywaniu aktualnych trudności. Oto wybrane zastosowania i ich korzyści:
Czytaj także:
Jak terapia małżeńska uratowała naszą miłość
Dlaczego warto wracać do przeszłości?
Eksploracja źródeł – to chyba najbardziej powszechny jak i zapewne najbardziej zrozumiały powód nawiązywania do osobistej przeszłości podczas terapii. Opiera się on na założeniu, że nasze aktualne problemy psychologiczne wynikają nie tylko z warunków zewnętrznych (choć często są one obiektywnie trudne – jak śmierć bliskiej osoby, rozstanie czy utrata pracy), ale też – a może przede wszystkim – z utrwalonych w naszej psychice mechanizmów. Te zaś w dużej mierze ukształtowane są przez przeszłe doświadczenia.
Eksploracja źródeł i rozpoznanie ich znaczenia umożliwia lepsze zrozumienie aktualnie działających wewnętrznych tendencji i schematów, które z kolei determinują nasze funkcjonowanie w obecnym życiu. Poznanie ich jest więc bardzo pomocne w korygowaniu tych mechanizmów oraz tworzy okazję do głębokiej transformacji schematów (na przykład rezygnowania z dziecięcych misji czy pragnień).
Zmiana perspektywy – wielu z nas nie widzi sensu w opowiadaniu o przeszłości sądząc, że nikt nie zrozumie naszych doświadczeń tak dobrze (a co dopiero lepiej) jak my sami, bo przecież to my je przeżyliśmy, a terapeuty tam nie było. Jednak właśnie to może być naszym największym ograniczeniem.
Czytaj także:
Terapia kolorowankami – to naprawdę działa!
Często dopiero dzięki obecności osoby, która słucha o doświadczeniach, które dobrze znamy, ale z perspektywy osoby trzeciej, z dystansu, udaje się zobaczyć to, co było niedostrzegalne dla uczestnika tych zdarzeń. Dzieje się tak z kilku powodów: niektórzy sądzą, że to, co działo się w ich domu, było normalne (bo do tego przywykli), inni powtarzają interpretacje rodziców, które jako dzieci przyjęli za prawdziwe i nigdy nie zakwestionowali, i tak dalej. Usłyszenie od innej osoby (w dodatku możliwie obiektywnej i profesjonalnej) o tym, jak rozumie nasze doświadczenie oraz kontekst sytuacyjny, może wnieść bardzo dużo do sposobu przeżywania, uwalniając nas spod wpływu własnych destrukcyjnych zniekształceń i wprowadzając bardziej adekwatną perspektywę.
Odreagowanie traum – to ważny, choć często niedoceniany czynnik terapeutyczny. Może się wydawać, że ponowne emocjonalne skontaktowanie się z doświadczeniem traumatycznym będzie nie tylko bolesne, a wręcz wtórnie traumatyzujące.
Praktyka pokazuje jednak coś przeciwnego – po pierwsze, często te emocje i tak w nas są i utrudniają nam „z ukrycia” życie, manifestując się np. w postaci chronicznego lęku (i wyrządzając szkodę znacznie większą niż samo przywołanie wspomnienia). Dzieje się tak, ponieważ zwykle w tych pierwotnych sytuacjach nie było miejsca na przeżycie emocji w pełni – trzeba było reagować, jakoś sobie z tym poradzić. Odczucia te zostają więc „zamrożone” w naszym ciele i mogą manifestować się na nieoczekiwane sposoby. Pozwolenie sobie na ich przeżycie w pełni, przy wsparciu terapeuty, umożliwia „domknięcie” i w rezultacie może przynieść niesamowitą ulgę.
Korektywne doświadczenia – samo przeżycie trudnego wspomnienia z przeszłości w obecności terapeuty, który empatycznie reaguje na nasze uczucia, w bezpiecznej przestrzeni gabinetu, jest doświadczeniem korektywnym wobec doświadczenia pierwotnego.
Rozwinięciem tej metody jest tzw. gruntowanie, czyli koncentrowanie na „tu i teraz” (to znaczy: na fakcie braku realnego zagrożenia czy na wieku pacjenta, który nie jest już dzieckiem i może poradzić sobie z sytuacjami kiedyś śmiertelnie zagrażającymi) podczas przeżywania silnych stanów emocjonalnych związanych ze wspomnieniami trudnych przeżyć.
Inicjowanie doświadczeń korektywnych może być również bardziej złożone, opierając się na wprowadzaniu modyfikacji do pierwotnych dotkliwych wspomnień – np. umieszczeniu w strasznej scenie z dzieciństwa pozytywnej dorosłej postaci, która ochrania dziecko i zabiera je w bezpieczne miejsce. Ponieważ nasz umysł nie za bardzo odróżnia wspomnienia od wyobrażeń, intensywne skojarzenie z taką wizualizacją sprawia, że obok doświadczenia, które do tej pory budziło przerażenie, pojawia się doświadczenie ukojenia. Jest to więc potężna metoda terapeutyczna, z której w różny sposób można korzystać na różnych etapach terapii.
Jak widać, powracanie do przeszłości może mieć różne funkcje w procesie terapeutycznym. I to jest istotne – że nie jest to „sztuka dla sztuki”(i może niekoniecznie warto „umartwiać się” koncentrując się na tym w samotności), ale narzędzie, które używane w określonym celu przez profesjonalistę ma potężną uzdrawiającą moc. Może więc warto dać sobie szansę na uwolnienie od trudnych doświadczeń?