Sekwencja wielkanocna, gimnastyka celebransa lub diakona, by wirtuozersko wykonać „Alleluja” przy rozesłaniu, mięsny piątek w oktawie Wielkanocy – tego nie da się przegapić. Tylko… co dalej?
Po Niedzieli Miłosierdzia Bożego wszystko wydaje się wracać do normy. Biel na ornatach i pieśni wskazują, że nie hamujemy do okresu zwykłego. Kościół przez kilka tygodni skupia się na Zmartwychwstaniu.
„Cała duchowość chrześcijańska jest paschalna” – powiedział w wywiadzie dla Aletei o. Paweł Kozacki OP. A także: „Powołanie chrześcijańskie jest powołaniem do przejścia: od grzechu do miłości, od śmierci do życia, od starego człowieka do nowego, od życia doczesnego do wiecznego”.
Fakt, że historia zbawienia nie skończyła się na krzyżu, że Chrystus zmartwychwstał, a dzięki temu nasze powołanie również jest paschalne, wyzwala radość! Nie powinno więc dziwić, że najdłuższe w kalendarzu liturgicznym – zaraz po okresie zwykłym – jest wielkanocne świętowanie.
Jezus po Zmartwychwstaniu często widywał się z uczniami: „Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym” (Dz 1,3). Niewiele wiemy o tych spotkaniach. Ale jak przed Paschą wyjaśniał uczniom przypowieści czy uczył modlitwy? Zwykła niezwykłość. Rozmowy w drodze albo przy posiłku.
Wyobrażam sobie, jak Mistrz podczas takich rozmów stopniowo wprowadza ich w nową rzeczywistość. Jak siadają razem, jedzą pieczoną rybę, piją wino. Jak apostołowie zaliczają kolejne wpadki – rozmowa tuż przed Wniebowstąpieniem (Dz 1,6-8) sugeruje, że nawet wtedy nie spodziewali się, co czeka ich wraz z zapowiadanym Duchem. Dopytywali o królestwo Izraela, cały czas myśląc kategoriami czysto politycznymi, zamiast patrzeć szerzej.
Właściwie jest jak kiedyś. Ale ich znajomość z Jezusem nie mogła być taka sama. Oni nie mogli być tacy sami, nawet jeśli jeszcze mało na to wskazywało. Nie da się spotykać Zmartwychwstałego i pozostać niezmienionym.
W przeżywaniu okresu wielkanocnego chodziłoby więc o to, żeby, tak jak apostołowie, poznać Zmartwychwstałego. Niezależnie od własnego poziomu wiary. Stopniowo. To można przeżyć tylko osobiście, intymnie. Może dlatego w Biblii tak mało jest o czasie od Zmartwychwstania do Wniebowstąpienia?
Świętowanie Zmartwychwstania w okresie wielkanocnym oznacza… świętowanie Zmartwychwstania do potęgi! Czy to trzeba wyjaśniać? Eucharystia (również online), porządna agapa i odpoczynek są sprawdzone od wieków!
Apostołowie nie wiedzieli, co stanie się po Pięćdziesiątnicy. My już wiemy. W okresie wielkanocnym liturgia proponuje w czytaniach historię młodego Kościoła, którego codzienność jest prawdziwą jazdą bez trzymanki. Uwaga: to nie opowieści z przeszłości. Dzisiaj możemy otrzymać tego samego Ducha, który wzbudził Jezusa z martwych. Dzieje Apostolskie wyznaczają nam perspektywę życia, które mamy dzięki Zmartwychwstaniu.
Czy usłyszane w kościele świadectwo o żywym Jezusie wcale nie robi życiowej rewolucji? Może raczej dodaje wątpliwości? Boża logika jest niewiarygodna: „W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!»” (Mk 16, 14-15). Jeśli nie masz wiary w Zmartwychwstanie, przekaż ją komuś. Serio.