Nie zamierzamy zmieniać ludzi, którzy dziesiątki lat przeżyli po swojemu. Chcemy im pomóc w codziennym życiu, pokazać, że są ważni dla innych – tłumaczy René Pronk, koordynator grupy wolontariuszy odwiedzających starszych i samotnych ludzi mieszkających na wyludnionych wsiach w Chorwacji.Europa Środkowa to nie tylko dynamicznie rozwijające się wielkie aglomeracje miejskie, w zasadzie już identyczne jak duże miasta na Zachodzie. To również wyludniająca się w szybkim tempie prowincja i małe wsie, masowo opuszczane przez ludzi młodych, szukających życia w zurbanizowanym środowisku. W opuszczonych wioskach pozostają głównie ludzie starsi, najczęściej samotni lub chorzy. Niektóre z tych wsi stały się zapomnianymi punktami na szczegółowych mapach, inne – miejscami, gdzie zamieszkuje klika lub nawet jedna osoba, wciąż posiadającymi tradycyjny adres pocztowy.
René Pronk, pochodzący z Holandii artysta-fotografik, szczególnie związał się z Chorwacją jeszcze w latach 90. XX wieku, gdy w tym kraju trwała wojna towarzysząca rozpadowi Jugosławii. Biorąc udział w konwojach z pomocą humanitarną, poznał życie ubogiej, wyludniającej się prowincji i mieszkających tam ludzi w podeszłym wieku. „Niektórzy już wtedy mieszkali zupełnie sami, owdowiali, syn lub wnuczek służyli w wojsku, a dalsi krewni mieszkali za granicą i czasem tylko przysyłali kartki świąteczne. Cały czas zastanawiałem się, jak można byłoby im pomóc” – wspomina.
René Pronk. Z Beneluksu do zapomnianej wsi
Od tamtej pory minęło jeszcze wiele lat, zanim pomysły Holendra zostały wprowadzone w życie. Artysta ożenił się i wraz z pochodzącą z Belgii małżonką Helgą postanowili sprzedać wygodny dom w ojczyźnie. Pięć lat temu przeprowadzili się do małej wsi Gorniki Vivodinski w górach Žumberak w północno-zachodniej Chorwacji. Tam też przyszedł na świat ich syn. Para nauczyła się chorwackiego, a zgromadzone oszczędności postanowiła zainwestować… w pomoc społeczną najsłabszym.
René i Helga, mieszkając jeszcze w Holandii, współpracowali z chrześcijańską organizacją charytatywną „Stichting Proplan”, niosącą pomoc wszystkim ofiarom wojen w byłej Jugosławii. Szybko wpadli na pomysł, aby życie w Chorwacji nie było tylko wygodnym spędzaniem czasu w naturalnym, ekologicznym otoczeniu, ale również przyczyniło się do pomocy miejscowej społeczności. Powołali do życia lokalny oddział organizacji o nazwie „Udruga Proplan”. Zajmuje się on już nie ofiarami wojny, ale samotnymi i starszymi mieszkańcami opuszczonej, wyludniającej się prowincji.
Czytaj także:
Babcia Aniela poprosiła o chustkę, naftę i drewno. A dostała… dom!
Pomagać, nie oceniać
Kilkudziesięciu wolontariuszy kilka razy w tygodniu wyrusza samochodami do osamotnionych domostw, w których mieszkają najczęściej samotne osoby w wieku emerytalnym. Niektóre z nich wciąż nie mają kanalizacji i sieciowego ogrzewania, a praca fizyczna w zaniedbanych obejściach przekracza możliwości fizyczne starców. Ochotnicy rąbią drzewo, doglądają nieliczne, pozostałe w gospodarstwie kury lub gęsi, sprzątają i oczywiście przywożą niezbędne artykuły żywnościowe oraz środki czystości.
Pomoc wolontariuszy nie ogranicza się jednak tylko do aspektów materialnych. Samotni, żyjący nieraz w zgorzknieniu starsi ludzie, którzy często nie mają już rodziny, potrzebują obecności innych ludzi, prostej rozmowy przy kawie i herbacie. Nieraz chcą się zwyczajnie wyżalić drugiemu człowiekowi, innym razem są w stanie opowiadać całe swoje życie. René i Helga podkreślają, że starsi chcą być traktowani zwyczajnie i normalnie, a najbardziej brakuje im codziennej serdeczności, uśmiechu i poczucia, że są gdzieś jeszcze ludzie, dla których są ważni. Czasami już kilka dni potrafią przygotowywać się do odwiedzin woluntariuszy. Ci z kolei wiedzą, że często życie wielu starszych mieszkańców prowincji obfitowało w dramaty i cierpienia. Nikogo nie oceniają, ani nie pouczają, starają się po prostu pomagać i jakby to banalnie nie zabrzmiało – być z tymi ludźmi, wziąć ich za rękę lub przytulić. „Starzy mają takie same prawa jak młodzi i ich głos jest tak samo ważny” – możemy przeczytać w statucie organizacji „Proplan”.
Czytaj także:
Staruszka oddała część zebranych dla niej pieniędzy. „Mnie niczego więcej nie potrzeba”
Przywracając godność
René i Helga nie są typami managerów, którzy za laptopem i przez telefon kierują pracą innych. Również jeżdżą z wolontariuszami w regularne odwiedziny. Holender dalej oddaje się swojej pasji fotograficznej, robiąc zdjęcia i portrety wielu swoim podopiecznym. Dokumentuje ich życie nie dla egzotyki lub taniego współczucia. Czuje nieraz, że fotografując zapomnianych przez świat osiemdziesięciolatków, przywraca im na swój sposób godność i pomaga zrozumieć ludziom, że w każdym człowieku powinniśmy dostrzec oblicze Boga.
Źródła: telegraf.hr, hrt.hr
Czytaj także:
Dziadek żegna się z wnuczką. Niedługo spotkają się po drugiej stronie…