Choć problemy tu opisane nie dotyczą wyłącznie katolików, to właśnie my, wierzący, jesteśmy jakby bardziej do nich predysponowani. Warto zwrócić na nie uwagę i omówić z ukochaną osobą nasze podejście do tych kwestii.
Małżeńska intymność. Czy doceniasz ją wystarczająco?
Niby już nie tak często, niby wiemy, jaki jest ważny, a jednak wciąż spotykam się z podejściem, że seks to coś nieczystego, niemoralnego. Co gorsza, dozwolony tylko w celu poczęcia potomka, w innym wypadku to grzech lub nieprzyzwoitość.
Nic bardziej mylnego. Seks w małżeństwie jest potrzebny, jest jego integralną częścią i nie jest grzeszny, jest boski! Dla wątpiących polecamy książki o. Ksawerego Knotza.
Czy znacie swoje potrzeby i umiecie je komunikować?
Wychowanie religijne sprowadza się niekiedy do wychowania do „bycia grzecznym”. Nie można się gniewać, kłócić, wszystkich należy kochać. Już jako dorośli, z takim schematem ukrywamy „złe” emocje i pragnienia.
Liczymy, że współmałżonek się domyśli. Albo w ogóle na nic nie liczymy, bo tkwimy w błędnym przekonaniu, że wszystkie nasze potrzeby, marzenia i plany musimy poświęcić dla ukochanej osoby. Kochaj bliźniego swego jak siebie samego, nie mniej, ale też nie bardziej.
Czytaj także:
5 sposobów, by dobrze przygotować się do małżeństwa
Liczycie, że ktoś rozwiąże wasze problemy za was?
“Zostawiamy to Panu Bogu”, „Niech się dzieje Jego wola”. Niby tak, założenie jest słuszne, ale czasem zasłaniając się tymi pobożnymi stwierdzeniami, po prostu umywamy ręce. Zapominamy, że Bóg właśnie nimi, naszymi rękoma, chce się posługiwać. Unikamy wzięcia odpowiedzialności za własne życie, odkładając trudne decyzje o zmianie pracy, wzięciu kredytu, wyprowadzce od teściów.
Niech ktoś inny rozwiąże nasze problemy, może rodzice albo właśnie sam Bóg. Możemy się nawet o to pomodlić, ale zbyt boimy się podjąć ryzyko, żeby prócz modlitwy działać.
„Jakoś to będzie”
Liczymy na łut szczęścia, na życiową taryfę ulgową dla wierzących, i zaskakują nas trudności i problemy. Trochę naiwnie wchodzimy w myślenie magiczne, w którym Bóg to taki automat z napojami, do którego wrzucasz monetę i wyjmujesz puszkę. Weźmiesz ślub kościelny, a to zapewni ci życie długie i szczęśliwe. Jakoś to przecież będzie, jesteśmy wierzący, więc nic złego nas nie spotka. Owszem, jako chrześcijanie mamy żyć nadzieją, ale zwróćmy uwagę:
“Chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – nadzieję”. (Rz 5,3b-4)
My zaś podchodzimy dokładnie od drugiej strony: mamy nadzieję, że żaden ucisk na nas nie przyjdzie.
Lekceważenie spraw finansowych
W ogóle podejście do pieniędzy w religii jest trochę tematem tabu. Jeśli dyskutowane, to najczęściej w kontekście historii o bogatym młodzieńcu i uchu igielnym. Wezwanie do ubóstwa to jednak nie to samo, co wezwanie do biedy. Sprawy finansowe są ważne, odpowiedzialność za utrzymanie rodziny to nie bajka.
Wszelkie niejasności, odmienne podejście do finansów, mogą bardzo nas poróżnić. Zarówno nieodpowiedzialne szastanie pieniędzmi, w imię nieprzywiązywania się do nich, jak i nadmierna oszczędność, w lęku odbierającym rozsądne używanie, nie są zdrowymi postawami. Nie warto tego tematu zamiatać pod dywan, bo „to taka przyziemna, niegodna uwagi sprawa”.
Fałszywy obraz Boga, błędne przywiązanie się do zasad religijnych, wszystkie nasze niedomagania – wszystko to Bóg jest w stanie z nami przepracować, wyprostować, wychować nas na nowo, jeśli będziemy z Nim w relacji. Najlepiej więc sam Go zapytaj, co o tym myśli.
Czytaj także:
Kłócicie się? Bierzcie przykład z Chińczyków!
Czytaj także:
Jak zniszczyć mężczyznę swojego życia? Wystarczy ta jedna rzecz