Zmęczone porodem. Cyklicznie krwawiące. Pagórkowate i wypełnione dolinami. Wystawione ku uciesze tłumów na bilbordach i w kolorowych gazetach, choć miejsca najbardziej kobiece – mózg, serce i macica, pozostają uwewnętrznione, utajone, osnute tajemnicą. Unerwione po koniuszki palców. Potrafiące przeżywać nieprawdopodobną przyjemność na milion możliwych sposobów. Ciało kobiece – zmienne jak ziemia, czułe jak światło, wytrzymałe jak baobab, a czasem kruche jak pierwszy śnieg.
Kobieta piękna w każdym wieku
W swoim życiu słyszałam różne opowieści o ciele. W większości przypadków przypominały żalenie się na nieznośną sąsiadkę, a nie radość z posiadania oddanej przyjaciółki. Jako dziecko nie rozumiałam, dlaczego spódnica przed kolano piętnowana jest bardziej niż taka do ziemi. Zastanawiałam się, dlaczego wymyślono konkurs, w którym półnagie kobiety walczą o tytuł najładniejszej. O, jak bardzo chciałam wykrzyczeć wszystkim dziewczynom pięćdziesiąt plus, aby nie farbowały i nie obcinały włosów na krótko! Oczami wyobraźni widziałam ich długie, siwe, białe, popielate włosy i plotłam im warkocze. Ot, takie dziewczęce wyobrażenia.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Obfitość
Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym wmówiono mi, że kobiece ciało nie może się starzeć. Przypatrywałam się moim ciotkom, konsekwentnie wklepującym w siebie przeróżnej maści kremy, choć wcale nie łagodziło to pękniętych rysów ich twarzy. Jedna z nich, ciocia Bogusia wydawała mi się najpiękniejsza – kolejne lata pokonywała z godnością, hodując długie, czarne jak węgiel włosy, dumnie strojąc się w kolorowe bluzki z dekoltem i szeleszczące spódnice. Nie wiedzieć czemu, zawsze wydawała mi się obłędnie piękna.
Piękna była też moja mama, z gładką i jasną skórą, pomimo biegu lat. Nie rozumiałam tylko dziwnej dzikości w głosie niektórych ludzi, kiedy przekonywali mnie, że istnieje spore prawdopodobieństwo odziedziczenia tej tendencji. Czy gdybym rozminęła się z tym dobrotliwym uwarunkowaniem, stałoby się coś złego?
My, kobiety, chcemy być sobą!
Pamiętam też moje pierwsze zetknięcie się z pornografią. Gdzieś ze sklepowych półek wypadła na mnie Ona, z nieproporcjonalnie wielkim biustem, w porównaniu do ramion, rąk i twarzy. Wyglądała dziwnie i bez wyrazu. Oczywiście, odebrałam przesłanie, prymitywne i jasne – moje piersi i pupa muszą być wielkie, krągłe, obfite. Takie najlepsze. Nie inne.
Czytaj także:
Oto ja, kobieta: odzyskaj połóg
W końcu, weszła do internetów cała fala tzw. modelek-wieszaków pokroju Anji Rubik. I wtedy już totalnie pozbawiono nas szans na normalność. Świat po raz kolejny zaktualizował pojęcie piękna i kobiecej atrakcyjności. Po raz kolejny wpędził nas w poczucie winy. Wydaje nam się, że nasze ciała to posągi, niezmienne, niepodatne na deszcze i wichury życia. Utkwiłyśmy w tym kłamstwie. Mamy wyglądać przez całe życie tak samo dobrze. Mamy dążyć do ideału. Tymczasem rodzaj żeński co rusz wykrzykuje w bólach rodzenia.
Chcemy być sobą! Chcemy móc się przemieniać – z pryszczatej nastolatki w atrakcyjną dwudziestolatkę. Z atrakcyjnej dwudziestolatki w trzydziestkę z nadwagą. Chcemy się marszczyć i próchnieć. Chcemy uwolnić nasze głowy od wyobrażeń o tym, jakie powinnyśmy być. Chcemy same ustalać to, czym jest seksapil.
Ciało – mój sprzymierzeniec
Nieprawdopodobne, jak daleko odeszłyśmy od siebie. Od czucia. Od smakowania. Od zmysłów. Od przyjemności bycia takimi, jakimi jesteśmy. Tak bardzo skupiamy się na tym, jak wyglądać
lub jak możemy się komuś na coś przydać, że pozbawiamy się największego daru – kontaktu ze swoim ciałem.
Czytaj także:
Magda Frączek: Zatęskniłam za samą sobą
Dziś wiem, że ciało jest moim najwierniejszym sprzymierzeńcem. Odzwierciedla to, co czuję, zanim dojdzie to do mojej głowy. I chyba właśnie to jest meritum kobiecej dojrzałości – znać swoje ciało jak najlepszą przyjaciółkę. Nie odnosić się do niego z pogardą. A jeśli już, to przypomnieć sobie – dlaczego? Kobiece ciało jest kosmosem, i nie mam tu na myśli żadnej astralnej wiedzy. Nie wiedziałam tego, gdy miałam piętnaście lat, ale wiem to teraz. Ciało zna prawdę.