„Jesos konoronkwa”, czyli „Kocham Cię, Jezu” – to były jej ostatnie słowa. Była pierwszą beatyfikowaną Indianką. Dzięki niej Leonard Cohen zarzucił powieściopisarstwo, a zajął się pisaniem i śpiewaniem piosenek. Kateri Tekakwitha żyła w XVII wieku i była pierwszą beatyfikowaną Indianką. 17 kwietnia wypada jej liturgiczne wspomnienie.
Niezbyt piękni „Piękni przegrani”
Leonard Cohen w 1960 r. zamieszkał na kilka miesięcy na greckiej wyspie Hydra, żeby napisać powieść „Piękni przegrani”, której główną bohaterką jest XVII-wieczna Indianka – święta Katarzyna Tekakwitha. Żeby zapewnić sobie wenę twórczą, urządzał wielodniowe głodówki (kiedy skończył pisać, ważył 50 kilogramów) i zażywał amfetaminę. Jak później wspominał, powrót do zdrowia fizycznego i psychicznego zajął mu następne dziesięć lat.
Czytaj także:
Między demonami a rozmową z Bogiem. Marcin Styczeń opowiada o otchłani i nadziei w pieśniach Cohena
Kiedy powieść się ukazała, efekt jego starań oceniono jako mizerny. I trudno się nie zgodzić z krytykami. Książka jest źle skomponowana, a bohaterowie papierowi. Jest za to mnóstwo wyuzdania, bezsensownej przemocy i dziwnych wizji, które zapewne są reminiscencją narkotycznych doświadczeń autora.
Cohen po latach doczekał się – na otarcie łez – uznania swojej książki za pierwszą postmodernistyczną powieść w literaturze kanadyjskiej. Miał jednak na tyle rozsądku, że postanowił porzucić powieściopisarstwo. Zajął się pisaniem i śpiewaniem piosenek, a w tej dziedzinie, jak wiadomo, poszło mu nieporównanie lepiej.
Nie bywała w kościele
Bohaterka „Pięknych przegranych” pasuje do krwawej, orgiastycznej powieści Cohena jak pięść do nosa i ma niewiele wspólnego ze swoim pierwowzorem.
A szkoda, bo w rzeczywistości to była bardzo ciekawa postać. Jej historia pokazuje, że – wbrew temu, co chyba czasem nam się wydaje – niewiele trzeba, żeby poznać Boga i pokochać Go całym sercem.
Trzeba „tylko” się zdecydować. Katarzyna Tekakwitha do 21 roku życia nie była ani razu w kościele, nie czytała książek teologicznych i znała tylko trzech chrześcijan. Kilka rozmów z nimi plus mgliste wspomnienie matki, która była chrześcijanką, plus łaska Boża – wystarczyły jej, żeby radykalnie przylgnąć do Jezusa.
Córka wodza
Urodziła się w 1656 r. w miejscu, gdzie obecnie znajduje się miasto Auresville w stanie Nowy Jork w USA. Dostała imię Tekakwitha. Była córką wodza jednego z plemion irokeskich – Mohawków. Jej matka była branką z innego plemienia i chrześcijanką, która potajemnie praktykowała wiarę.
Gdy Tekakwitha miała cztery lata, jej rodzice i brat zachorowali na ospę i zmarli. Ona sama przeżyła, ale do końca życia miała paskudne blizny na twarzy i bardzo słaby wzrok. Po mamie został jej tylko różaniec.
Zamieszkała z wujostwem, którzy źle ją traktowali. Kiedy miała 11 lat, do wioski dotarli trzej francuscy jezuici: ojcowie Jacques Fremin, Jacques Bruyas i Jean Pierron, którzy głosili Jezusa Indianom. Tekakwitha przyjęła Dobrą Nowinę z entuzjazmem i pomimo sprzeciwu opiekunów, poprosiła o chrzest. Wybrała imię po św. Katarzynie ze Sieny. Pobratymcy mówili na nią Kateri.
Czytaj także:
Urodziła się zdeformowana, żyła w zamurowanej pustelni. Małgorzata z Citta di Castello
Misja
Ludzie z wioski nie podzielali jej wiary. Pogardzali dziewczyną i dokuczali jej. Szczególnie chętnie szydzili z niej z dwóch powodów – że nie chciała pracować w niedziele i że odmawiała wyjścia za mąż.
Prześladowania nie osłabiły w niej pobożności. Kiedy jej życie znalazło się w niebezpieczeństwie, uciekła do wioski Kahnawake niedaleko Montrealu, gdzie znajdowała się misja katolicka. Przeszła pieszo ponad 300 km.
Kocham Cię, Jezu
Kateri zamieszkała tam z inną indiańską chrześcijanką. Żyła tak jak dotąd, ale wreszcie mogła bez przeszkód modlić się i praktykować. Tam przyjęła komunię świętą i złożyła ślub czystości.
Uczyła dzieci religii, z poświęceniem opiekowała się chorymi. Lubiła strugać z drewna krzyżyki, które rozdawała i zostawiała w różnych widocznych miejscach, żeby mówić ludziom o Jezusie. Indianie i europejscy przybysze podzielali jej wiarę. Nazwali ją „Lilią Mohawków”.
Zmarła w wieku 24 lat, w Wielką Środę. „Jesos konoronkwa”, czyli „Kocham Cię, Jezu” – to były jej ostatnie słowa. Kwadrans po śmierci z jej twarzy w cudowny sposób zniknęły blizny po ospie. Jej grób stał się miejscem pielgrzymek chrześcijan Indian i francuskich kolonistów.
Czytaj także:
Nawrócony szaman – przekonał do wiary setki Indian. Będzie błogosławionym