Golec uOrkiestrę pokochały miliony Polaków. Najsłynniejsi bracia grają już od ponad 20 lat. I nadal chcą zarażać optymizmem, poruszać i inspirować, przekazywać pozytywne wibracje. Takie jak te, które zawarte w piosence „Pędzą konie” wybudziły ze śpiączki fankę Golców – Agnieszkę Syroczyńską.
Katarzyna Matusz-Braniecka: Macie szczęśliwe rodziny, żyjecie w trwałych związkach. Jaki jest przepis na sukces?
Paweł Golec: Nie ma gotowej recepty. Z pewnością trzeba być czujnym i zdawać sobie sprawę z tego, że jeżeli o coś się nie dba, można to łatwo stracić. Tak jak z kwiatami. Jeżeli się je podlewa i o nie dba, wtedy kwitną. To samo z żoną, miłością, uczuciami, relacjami. Jeżeli się je pielęgnuje, to później są tego efekty.
Łukasz Golec: Myślę, że wiele zawdzięczamy rodzinie, z jakiej pochodzimy i przekazanym wartościom. Życie w taki sposób nas ukształtowało, że staliśmy się odporni na wiele czynników, które potrafią człowieka zgubić, zwłaszcza w show-biznesie.
Łukasz Golec: Modlitwa, post, wyrzeczenia – to działa!
Czy kariera nie przeszkadza w życiu rodzinnym?
Paweł Golec: Intensywne życie zawodowe, wyjazdy, nieobecność, to stały element naszej pracy, do którego najbliżsi zdążyli się już przyzwyczaić. Owszem, praca jest dla nas czymś bardzo ważnym, ale to rodzina jest fundamentem człowieczeństwa. Jeżeli tu jestem mocny, to mogę góry przenosić.
Czy doświadczaliście opieki Boga, sytuacji, w których ewidentnie On działał?
Łukasz Golec: Pewne historie w naszym życiu są wymodlone przez sztab ludzi, na czele z naszą mamą, Ireną Golec, która jest „mistrzynią” w tej materii. Wiele było i jest sytuacji teoretycznie niemożliwych do rozwiązania, a jednak, za sprawą modlitwy, stały się one realne. Nic nie zmienia się samo, ale za przyczyną jakiejś dobrej rzeczy, której dokonamy, modlitwy, postu czy wyrzeczenia pewne mechanizmy nie wiadomo jak działają, ale działają skutecznie.
Paweł Golec: Bez Boga nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem teraz. Zawsze żyliśmy blisko Kościoła. Nasz dziadek był kościelnym w Milówce, byliśmy ministrantami, lektorami, a rodzice poznali się w chórze kościelnym. Boża opieka objawiała się w różnych momentach mojego życia. Zwłaszcza w tych trudniejszych, jak śmierć taty. Mieliśmy zaledwie 14 lat i trudno to było unieść. Wszystko trwało miesiąc, od momentu, w którym ojciec dowiedział się, że jest chory na raka. Cieszę się, że mimo tamtej bezradności, nie zwątpiłem w Bożą moc.
Chcieliście rozwijać pasje muzyczne uzdolnionych dzieci i w ten sposób powstała Fundacja Braci Golec. Jak wam idzie?
Paweł Golec: Fundację (zobacz TUTAJ) założyliśmy kilkanaście lat temu. Fundacja „wychowała” już armię dzieciaków, która gra na skrzypcach, kontrabasach, baskach góralskich, heligonkach; uczy tradycyjnego śpiewu. Jej działania mają na celu dbanie o naszą małą ojczyznę przez rozwijanie zdolności muzycznych i zaszczepianie kulturą naszego regionu dzieci i młodzież. Działania te można wesprzeć, przekazując 1 proc. podatku.
Kiedy poczuliście, że to jest ten moment, że jesteście popularni, że nie trzeba się za bardzo starać, żeby zapełnić salę koncertową?
Paweł Golec: Myślę, że starać się trzeba cały czas i grać na sto procent, czy to na małej imprezie, czy dla wielotysięcznej, festiwalowej publiczności.
Łukasz Golec: Po sukcesie pierwszej i drugiej płyty uświadomiliśmy sobie, że nie jesteśmy już anonimowymi bliźniakami z Milówki… Ale z drugiej strony, udało nam się spełnić marzenie, założyliśmy własny zespół, który dodatkowo odniósł sukces medialny. A nie byłoby to możliwe, gdybyśmy nie zostali obdarzeni zaufaniem wielu Polaków, dla których nasze piosenki stały się inspiracją.
Jak się czujecie po tylu latach na scenie? Co się zmieniło przez tych ponad 20 lat?
Łukasz Golec: Myślę, że oprócz tego, że zmieniły się nam „cyferki”, nadal jesteśmy tymi ciekawymi świata i wyzwań chłopakami z Milówki. Muzyka kręci nas bezustannie. Robimy to, co kochamy. Dzielimy się z innymi tym, co robimy najlepiej, czyli swoją muzyką.
Paweł Golec: Człowiek cały czas się zmienia, dojrzewa, z każdym dniem poznaje nowe rzeczy, staje się bardziej świadomy. My również przez te 20 lat ewoluowaliśmy jako muzycy i twórcy.
Co chcecie przekazać swoim słuchaczom?
Paweł Golec: Myślę, że największą frajdą byłoby wciąż zarażać optymizmem, motywować do działania, podnosić na duchu, poruszać i inspirować. Muzyka ma niezwykłą moc, a my, jako twórcy, powinniśmy przekazywać pozytywne wibracje. I mamy nadzieję, że z pomocą Bożą będzie nam to dane.
Czego życzyć wam na kolejne lata?
Łukasz Golec: Dobrych pomysłów, ciekawych piosenek. Takich, które poruszają i tworzą historię, jak np. „Pędzą konie”, przy której wybudziła się ze śpiączki nasza fanka Agnieszka Syroczyńska. Prywatnie szczęśliwych powrotów do domu, bo krążymy po całym świecie. I zdrowia, tego przede wszystkim.