Rodzice pierwszoklasistów skarżą się, że ich dziecko nie radzi sobie z nauką czytania, choć wcześniej nic nie wskazywało na problemy. Rozwój intelektualny i motoryczny, zdaniem rodziców, wychowawców przedszkolnych, a nawet specjalistów, przebiegał prawidłowo. Skąd więc problemy? Czy winna jest zmiana metody czytania z sylabowej na głoskową? Czy można było to wcześniej przewidzieć i zapobiec tym problemom? Jak teraz pomóc młodemu uczniowi?
Nauka czytania – opinie specjalistów
Dziecko osiągało sukcesy składając sylaby w przedszkolu, ale w szkole nauka czytania odbywa się przez składanie głosek. Po wielu miesiącach młody uczeń czuje się przegrany, a nawet nie chce chodzić do szkoły. Nie potrafi czytać, a nawet jeśli złoży wyrazy z głosek, to nie rozumie ich znaczenia. Tymczasem wyniki badania słuchu fonemowego lokują dziecko w granicach normy.
Pedagog szkolny orzekł, że winna jest zmiana metody. Nie znamy jednak prawdy o efektach mieszania metod, gdyż nie przeprowadzono takich badań. Niewątpliwie rodzi się jednak pytanie, czy przedszkolna nauka czytania, która miała ułatwić dziecku naukę szkolną, czasem tej nauki nie utrudniła.
Od blisko 10 lat wiemy, że zastosowanie względem przedszkolaków metod szkolnych nie przynosi efektów. Z tego powodu w roku 2009 w podstawie programowej dla edukacji przedszkolnej wyeliminowano naukę czytania.
Czytaj także:
Nie tylko nauka – plusy domowej edukacji
Wczesna nauka czytania
Tymczasem rodzice i opiekunowie przedszkolni są przekonani, że pierwsze lata życia dziecka mają znaczenie dla dalszego życia i sukcesów w edukacji i późniejszym życiu zawodowym. Już od najmłodszych lat zaznajamia się maluszki z językiem angielskim i uczy gry w szachy. Kierując się tą samą logiką, chcielibyśmy wprowadzić je w naukę czytania, ale zbadana została efektywność tylko jednej metody.
Z myślą o dzieciach przedszkolnych, a nawet młodszych, począwszy od urodzenia, zostało opracowane i przebadane „Czytanie dla rozwoju”. W metodzie tej rodzic prezentuje całe wyrazy i zdania, aby dać dziecku możliwość samodzielnego odkrycia, która litera odpowiada za jaki dźwięk. Dziecko uczy się czytać niejako samoistnie – dzięki doświadczeniom – analogicznie, jak uczy się mowy.
Podobnie jak nauka mowy przenosi małego człowieka na wyższy poziom intelektualny, tak nauka czytania czy matematyki czyni nas inteligentniejszymi. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy zanurzymy maluszka w chaosie informacji, w którym odnajdzie on reguły i zacznie je samodzielnie stosować. Rozwijamy wtedy myślenie operacyjne i kreatywność.
Zatem warto inwestować w rozwój małego dziecka, ale duże znaczenie ma wybór metody. Szkolne metody nie pozostawiają niczego do samodzielnego odkrycia. Wiedza i reguły, jak ją stosować, zostają podane wręcz na tacy. Dziecko zaś ma się nauczyć sposobu myślenia osób dorosłych, co uniemożliwia rozwój myślenia operacyjnego.
Czytaj także:
Biblia i dziecko – od czego zacząć?
Rozwój motoryczny podstawą rozwoju intelektualnego
Problemy z nauką czytania zdradzają problemy rozwojowe. Znajdując je i rozwiązując, ułatwimy dziecku szkolną egzystencję.
Problemy z nauką czytania bardzo często są skorelowane z problemami w rozwoju motorycznym – manualnym, a przede wszystkim ruchowym. Są też one powodowane przez niewygaśnięte odruchy z pierwszego roku życia, których istnienia rodzice nie byli świadomi. Nie wiedzieli też, że powinny one wygasnąć, ani w jaki sposób się to miało stać.
Trudno jest przecenić znaczenie pierwszego roku życia dziecka dla całego dalszego rozwoju. Niewiedza rodziców spowodowała, że wyczekiwali oni na umiejętności nieistotne dla późniejszego rozwoju, jak samodzielne siedzenie. W tym samym czasie pominęli umiejętności kluczowe, jak dynamiczne pełzanie i raczkowanie właściwym ruchem naprzemiennym.
Znaczenie pełzania i raczkowania
Tymczasem pełzanie świadczy o prawidłowym rozwoju dwóch poziomów funkcjonalnych w rozwoju mózgu. Raczkowanie odpowiedzialne jest za trzeci poziom, a wszystkich poziomów jest siedem. Rozwijają się one do wieku 6 lat.
Umiejętności te świadczą o poprawnym rozwoju równowagi oraz współpracy między półkulami już we wczesnym dzieciństwie. Jeśli dziecko nie pełzało (dynamicznie, naprzemiennie, na dystansie 50 m dziennie) oraz nie raczkowało (na dystansie 400 m dziennie) to zwiększa się drastycznie ryzyko problemów w nauce szkolnej. Tymczasem do 6 roku życia mózg jest na tyle plastyczny, że można uzupełnić zaniedbane obszary rozwoju i zapobiec trudnościom szkolnym.
Niestety, początkowe sukcesy w edukacji przedszkolnej uśpiły czujność rodziców, którzy nie doszukiwali się nieprawidłowości. Kiedy dziecko ma 6 lub 7 lat, plastyczność mózgu jest niewielka. Jest późno, aby dokonać znaczących poprawek w rozwoju. Nie warto jednak czekać do wieku 10 lat na diagnozę dysleksji. Lepiej do niej nie dopuścić, skupiając uwagę nie tylko na poprawie czytania, ale także na stymulowaniu rozwoju motorycznego i wygaszaniu odruchów.
Czytaj także:
Brakuje Ci pewności siebie, przyjaciół albo własnego pokoju? Pisz bloga!