Wybieramy przedszkole, które zapewnia dziecku wolność i swobodę. Robi i uczy się czego chce i kiedy chce. Czy taka wolnościowa edukacja przygotuje je do dalszej edukacji i życia zawodowego?Podczas niedzielnej mszy świętej, kiedy ksiądz nawoływał, aby rodzice uczyli posłuszeństwa i szacunku, nieustannie czułam i słyszałam uderzanie w ławkę. Siedział za mną chłopiec (chyba siedmioletni) ze swoimi rodzicami. Trzymał w dłoni zabawkę, którą nieustannie uderzał w oparcie. Odwracałam się kilkakrotnie ze złudną nadzieją, że rodzice zwrócą dziecku uwagę i zabiorą zabawkę.
W drugiej połowie mszy chłopiec upuścił przedmiot, który wpadł pod moją ławkę. Pomyślałam wtedy z radością, że wreszcie będzie spokój. Tymczasem matka zanurkowała pod ławkę i z wielkim trudem wyciągnęła zgubę. Kiedy podawała ją synowi, konspiracyjnym szeptem powiedziała: „Jeśli jeszcze raz to upuścisz…”, ale nie dokończyła, bo chłopiec wydarł się na nią: „A myślisz, że ja specjalnie to zrobiłem?”.
Czytaj także:
Najlepsza Szkoła na świecie znajduje się… pod Warszawą!
Skandynawskie wychowanie
Działo się to na polskiej mszy świętej w Danii. Warto dodać, że msze te są organizowane raz w miesiącu, a Polacy za granicą nie integrują się i nie utrzymują ze sobą kontaktów. Dzieci chodzą zaś do duńskich, publicznych szkół. Dlatego dom rodzinny jest jedynym miejscem, gdzie dzieci mogą nauczyć się języka polskiego.
Z tych powodów scena ta obnażała nie tylko relacje między rodzicem a dzieckiem, ale także relacje między rodzicami. Od kogo innego, jak nie od rodziców, mogło się dziecko nauczyć takiej odzywki.
W kościele katolickim w Danii najpełniej można oglądać niemoc rodziców. Dzieci walą pięściami w ławkę, gadają, rysują, jedzą, ale też rozdeptują na podłodze jedzenie – bo to przełamuje nudę. Jest nawet przyjemne i ciekawe, bo hot dog tworzy na posadzce interesujące kształty.
Z powyższych powodów protestanci rzadko zabierają dzieci do kościoła. Do Polski od lat napływa ten skandynawski model wychowania: bez presji, bez nacisku, w poczuciu pełnej wolności i akceptacji dla jednostki i wszystkiego, co sprawia jednostce przyjemność.
Konsekwencje wolnościowej edukacji
Rodzice nastolatków doświadczają konsekwencji wolnościowego wychowania i edukacji, kiedy dziecko na rok przed maturą rezygnuje z nauki matematyki i oznajmia rodzicom, że zostanie aktorką lub piosenkarką. Następnie każdą wolną chwilę, zamiast na naukę, poświęca na młodzieżowe wyjazdy i warsztaty teatralne, gdzie świetnie się bawi i miło spędza czas.
Tymczasem nastolatka uzasadnia swoją decyzję tym, że prawie wszyscy uczniowie z jej klasy zrezygnowali z matematyki na maturze. Rodzice nie rozważają nawet korepetycji, gdyż wiedzą, że ich dziecko nie chce się uczyć.
Czytaj także:
„Lady Bird” i cenna lekcja dla rodziców: Pomóż dziecku stać się najlepszą wersją siebie
Motywacja nastolatka
Zastanawia mnie, jak to się stało, że ukochane, rozpieszczane dziecko, któremu rodzice zapewniali najlepszą prywatną edukację, straciło motywację na rok przed maturą. Wspominam moją klasę w szkole średniej, gdzie nikt nie miał problemów z motywacją. Nasi rodzice musieli nakłaniać nas, abyśmy położyli się spać, kiedy zakuwaliśmy nawet do pierwszej w nocy.
Nikt z nas nie spodziewał się, że będzie łatwo. Wiedzieliśmy, że dobre drogi są trudne, ale przynoszą owoce. Zastanawia mnie, co robiło pokolenie moich rodziców, że potrafiło wychować takie zmotywowane dzieci.
Edukacja wolnościowa w przedszkolu
Kiedy rozmawiam z rodzicami maluchów, nie mogę uwierzyć, jak bardzo zmieniło się podejście do dzieci od czasów, kiedy byłam dzieckiem. Zmiana ta wynika w dużej części ze zmiany naszych oczekiwań od życia. Moje pokolenie wychowywało się na amerykańskich filmach, które pokazywały rzeczywistość odmienną od komunistycznej biedy i szarości. Marzyliśmy, aby pracować jako managerowie w wielkich korporacjach.
Dla obecnego pokolenia młodych rodziców praca w korporacji to nie marzenie, tylko znienawidzona rzeczywistość. Nie chcą, aby ich dziecko było trybikiem w żadnej korporacji. Krytykują przy tym wszystko, co ich zdaniem stwarza takich małych żołnierzy wielkich firm, a w tym tradycyjną edukację. Za to chcą, aby ich dziecko było wolne.
Pojawiają się więc pomysły, aby przedszkolaki nie zaczynały dnia o ósmej rano, jak dorośli, bo po co. Niech się wyśpią. Moja sugestia, że dzieci powinny przyzwyczaić się do trybu, którego za kilka lat będzie od nich wymagać szkoła, a później pracodawca, spotyka się z ripostą. Rodzic nie życzy sobie, aby dziecko pracowało na etacie.
Kiedy rozmawiamy o posłuszeństwie, rodzic też się oburza. Zachwyt budzą instytucje, w których nie wymaga się siedzenia w ławkach, a dzieci mogą się uczyć tego co chcą i kiedy chcą.
Nowoczesne wychowanie
Sto lat temu rodzice wybierali za dziecko ścieżkę edukacji i zawód, a także aranżowali małżeństwo. Nowocześni rodzice niczego nie narzucają, dają dziecku pełną wolność i to jeszcze zanim jest ono zdolne do podejmowania decyzji i rozumienia konsekwencji tych decyzji. Nauka posłuszeństwa stoi w opozycji względem wolności, jakiej pragnie dla dziecka rodzic.
Nowoczesny nastolatek nie szanuje nowoczesnego rodzica, bo nie został tego nigdy nauczony. Rodzice nie szanują samych siebie i siebie nawzajem. Nowoczesne dzieci nie widzą też, aby rodzice oddawali szacunek Bogu. Skąd więc mają się tego szacunku nauczyć?
Nowoczesny nastolatek sam decyduje o sobie, bo zawsze mógł robić co chciał i kiedy chciał. Nie wymagano od niego posłuszeństwa względem rodziców, a nauczycieli otwarcie krytykowano. W ten sposób budujemy społeczność zupełnie unikalną – w świecie zwierząt nie ma takiej.
Tylko ludzie zachęcają młode i niedoświadczone osobniki do indywidualizmu i wolności, do przejmowania kontroli w stadzie lub wyłamywania się ze stada oraz braku szacunku dla osobników bardziej doświadczonych i starszych. Robimy to, póki sądzimy, że nadal mamy swoje potomstwo pod kontrolą. Nie wiemy tylko, że to złudzenie.