Wchodzisz do kościoła, a tam mężczyzna z piłą motorową w ręku. Nie, to nie jest kolejny Horror House. W Wielki Piątek w bazylice Relikwii Krzyża Świętego przy ulicy Złotej w Lublinie, jak w każdym kościele, odbędzie się adoracja krzyża. Ten jednak nie jest całkowicie typowy, a praca nad nim to część większego performance’u.Nad tworzeniem krzyża w każdą sobotę Wielkiego Postu pracował lubelski artysta Krzysztof Pudełko. Co ważne, tworzył go nie w warsztacie, a pośrodku dominikańskiej bazyliki w Lublinie.
Myślałem o tym już od dawna – mówi artysta w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim”. – Spotkałem się z ojcem Stanisławem Nowakiem i to wszystko wyszło bardzo spontanicznie podczas rozmowy. Ojciec bardzo się w to wszystko zaangażował i projekt zaczął się krystalizować.
„Krzyż powstaje w trudzie”
I tak w każdą sobotę Wielkiego Postu lubelski artysta pracował w bazylice ciosając drewniane bale, z których powstawał krzyż. Wykorzystał do tego czterometrowe sosny z okolic Narola.
Jak czytamy w „Dzienniku Wschodnim” Krzysztof Pudełko korzysta „wyłącznie z prostych narzędzi – siekiery, piły poprzecznej, żeby pokazać, że krzyż powstaje w trudzie”.
Jak zapowiedział z kolei o. Grzegorz Kluz, przeor lubelskich dominikanów, dzieło Krzysztofa Pudełko to krzyż adoracyjny. Dokładniej, krzyż, który będzie adorowany w Wielki Piątek w dominikańskiej bazylice w Lublinie.
https://www.facebook.com/dominikanielublin/videos/2172557339426725/
Czytaj także:
Historia cudownego krzyża z warszawskiej archikatedry. Do dziś słynie łaskami
Wycie piły, śpiew i kadzidła
Skąd pomysł na taki – wydawałoby się – skomplikowany performance?
Wyjaśnia to na stronie dominikanie.pl jeden ze współorganizatorów – o. Stanisław Nowak:
Kiedy Jezus Chrystus wziął w swoje ręce krzyż i zaniósł na Golgotę, ciało Zbawiciela zetknęło się z konkretnym kawałkiem drewna. Stało się wtedy relikwiami. Drewno to posiada jednak swoją tajemniczą wcześniejszą historię. Musiało wyrosnąć jako żyjące drzewo, ktoś je ściął, zwiózł z lasu, obrobił i przygotował jako rzymską szubienicę. Chcemy odtworzyć przynajmniej fragment tej niezwykłej opowieści.
Odtwarzanie tej opowieści ma pewną odprawę. Odbywa się przy odprawianiu paraliturgii powstania Krzyża. Drewniane bele ciosane są w trakcie śpiewu i w dymie kadzidła.
O. Nowak wyjaśnia, że taki obrządek ma swój cel. Chodzi o to, aby „fragment materialnego świata został oddzielony od naszej rzeczywistości i poświęcony, aby należał do Boga”.
Prace nad krzyżem odbywały się we wszystkie soboty Wielkiego Postu, z kolei w niedziele można było obserwować krzyż w innym miejscu dominikańskiej bazyliki.
Można było do niego podejść, dotknąć go. Do krzyża przytwierdzono kartki z modlitwą, które można było zerwać i zabrać do domu.
Czytaj także:
Historia cudownego krzyża z warszawskiej archikatedry. Do dziś słynie łaskami
https://www.facebook.com/wielkopostne/videos/194475654619956/
Poezje na posadzce
O. Nowak ze studentami należącymi do duszpasterstwa starał się wyszukać utwory opowiadające o męce Chrystusa.
Dzięki temu, że wydarzenia zbiegły się w czasie z remontem świątyni – wymianą ogrzewania oraz konserwacją posadzki – można było to połączyć z kolejnym artystycznym show...
Wybrane poezje, bądź ich fragmenty, wyświetlano za pomocą rzutnika na betonowej podłodze, a następnie kaligrafowano.
Jak czytamy na stronie dominikanie.pl, wśród zaprezentowanych wierszy pojawiły się dzieła takich twórców, jak: Czesław Miłosz, Cyprian Norwid, Julian Tuwim oraz Sergiusz Riabinin, Roman Brandstaetter.
Za kilka miesięcy te kaligrafie przykryje nowo powstała posadzka.
Jak wyjaśnia o. Nowak, w wydarzeniach w dominikańskiej bazylice „nie chodzi tylko o zwykły performance”:
Chcemy uczyć się sztuki i kontynuować twórczość w Kościele bez względu na prace konserwacyjne. Przeprowadzane remonty nie zatrzymują czasu, modlitwy i życia liturgicznego. Może za 200 lat ktoś zdejmie płytki i odsłoni się przed nim nasze dzieło. Może zrozumie co tu się działo, jeśli wciąż będzie umiał czytać pismo – wyjaśnia zakonnik na stronie dominikanie.pl.
Czytaj także:
Krzyż w Bronxie
Źródło: dominikanie.pl, Dziennik Wschodni