separateurCreated with Sketch.

Jak pokochać trudną teściową?

TEŚCIOWA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

W Dniu Teściowej zdradzam przepis na dobre życie z „mamusią”! Spróbujcie. To może przynieść niespodziewane efekty! To, że relacje na linii teściowa-synowa/zięć są wyjątkowo trudne, potwierdza liczba kawałów i anegdot w tym temacie. Wzajemne podchody przypominają czasem chodzenie po polu minowym, które prędzej czy później rozwija się w otwartą wojnę. Jest w niej duża doza rywalizacji i zaznaczania swojego terenu.

Znam historię, w której znaczne pogorszenie nastąpiło niemalże w ciągu jednej nocy – tej ślubnej. Od tego momentu, niczym natchnione pierwotnym zewem, strony konfliktu zamieniły życzliwość na walkę o dominację w stadzie. Kłótnie i kąśliwe uwagi w temacie żywienia (kuchnia to przecież niepodzielne królestwo matek Polek), jak ma wyglądać jaskinia (“a ten obrazeczek to tu powieście”), o wychowanie kolejnych pokoleń, a w końcu o to, czy mąż jest bardziej mężem czy synem.

 

Fakty, nie emocje

Trudno to zrozumieć, jeszcze trudniej zaakceptować. Mimo wszystko warto próbować dojść do intencji, które stoją za pewnymi zachowaniami. Może nie są takie złe? A może są, ale z czegoś wynikają? Z samotności, zranień? Marne to usprawiedliwienie, ale łatwiej zrozumieć drugiego człowieka, gdy wie się, co tak naprawdę nim kieruje.

Gdy jednak dochodzą do głosu emocje, dobre rady nie pomagają. Nie ma też co liczyć, że nagle ci ludzie się zmienią. Mają swoje lata, przyzwyczajenia, przekonania. Zresztą i my pewnie też czasem (często?) ich wkurzamy. My także jesteśmy dziwnymi, niedawno jeszcze obcymi ludźmi, którzy weszli z butami swoich nawyków i spojrzenia na świat do nowej rodziny.

2019_bez_Aletei_www_v1


TEŚCIOWA
Czytaj także:
Synowa vs. teściowa. Gra o tron?

 

Teściowa na odległość

Jeśli teściowie są toksyczni, psują relację małżeńską, czasem trzeba kontakt ukrócić. Nie musimy nawet specjalnie się z nimi lubić, a jednak traktując serio słowa dekalogu, mimo wszystko powinniśmy ich szanować. Nie za coś konkretnego (choć wychowanie naszego współmałżonka to już coś, prawda?), tylko… tak po prostu.

Zaraz pada pytanie – jak?! Jak to zrobić? Wtedy, gdy jedyne, co czujemy to złość, zawiść, poczucie krzywdy? Jak wtedy miłować “nieprzyjaciół swoich”, którzy są tak bliscy, a tak dalecy? Jest jeden sposób, który działa. Wymaga czasu, determinacji, ale jest skuteczny. Zdradził mi go pewien Zięć Trudnej Teściowej. Posłuchajcie jego historii.

 

Nie tak dawno temu, nie tak daleko stąd…

Już w trzecim miesiącu naszego małżeństwa doszło do ostrej kłótni między mną a teściową. Wiele potem czasu musiało upłynąć, by zbudować na straconym zaufaniu coś pozytywnego. Co potem znów runęło, po kolejnej kłótni. Starałem się zresztą nie dopuszczać do konfrontacji, ale ubiegać je, rozmawiając uczciwie, spokojnie. Próbowałem wiele razy tłumaczyć, co czuję, jak odbieram ich zachowania, ale to tylko pogłębiało poczucie niezrozumienia.

Nadajemy na innych falach, nie mówimy tym samym “językiem”. Nie rozumiemy się. Boli mnie, gdy w imię tak pojętej przez nich miłości, naruszają naszą wolność i autonomię. Boli mnie, gdy widzę smutek mojej żony po telefonie od mamy. Złości mnie, gdy teściowie ignorują prośby w kwestii wychowania naszego dziecka. Jednocześnie jednak zależało nam na tym, by ten kontakt był więcej niż tylko poprawny.

Wielokrotnie więc, szczególnie gdy konflikt się zaostrzał, modliłem się o to, by chcieli słuchać, by mnie zrozumieli. Dyskutowałem z Bogiem na ich temat wielokrotnie, opowiadając, jacy to oni są lub nie są. Minęło trochę czasu, sytuacja z pozoru była stabilna, ale nie było między nami takiej swobody i bezpieczeństwa, o której z żoną marzyliśmy. Zacząłem prosić Boga, już nie o to, by zrozumieli, ale żeby po prostu zaakceptowali nasze wybory, żeby po prostu “nam odpuścili”.

Potem modliłem się, by ich małżeństwo uległo poprawie – mając nadzieję, że gdy ich serca zwrócą się ku sobie, ich energia i zaangażowanie również pójdzie w tę stronę (zamiast, jak czułem, koncentrować się na sprawach naszego małżeństwa). Przez cały ten czas Bóg pracował. Tylko nie tam, gdzie ja chciałem!

Pracował nad moim sercem. Aż dojrzało do tego, by przestać modlić się. Nie, nie w ogóle, ale by przestać modlić się o zmianę moich teściów. W końcu zrozumiałem, i zacząłem modlić się o to, bym to JA się zmienił. A konkretnie, bym ich naprawdę pokochał. Takich, jakimi są. Wszystko to zajęło dużo czasu, ale modliłem się wytrwale, codziennie. I dopiero ta modlitwa przyniosła wymierny efekt. Teściowa dalej jest “trudna”, a jednak jest inaczej. Moje nastawienie jest inne, jestem wolny.

W Dzień Teściowej zdradzam ten przepis, bo może i wam pomoże? Może taka modlitwa będzie dla niej w tym dniu najcenniejszym darem.


DZIADEK Z WNUCZKIEM
Czytaj także:
Pozwólmy dziadkom kochać wnuki po swojemu


TEŚCIOWA
Czytaj także:
Kłopoty z teściową? Oto, skąd się biorą

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.