Na kartach książki „Żona Wyklęta” Anna Śnieżko kreśli historię Anastazji, babci swojego męża, która – uwikłana w dramatyczną historię, dokonuje wyboru na zawsze odmieniającego jej życie. To jednocześnie historia starszego sierżanta Władysława Grudzińskiego „Pilota”, żołnierza z oddziału „Roja”, która nie wyszła na światło dzienne przez 70 lat. Opowieść jego ukochanej pozwala spojrzeć na losy wyklętych inaczej. Oczami młodej kobiety, Anastazji.
Katarzyna Matusz-Braniecka: Kim jest nasza bohaterka?
Anna Śnieżko: Przedstawiam Anastazję jako dziewiętnastoletnią dziewczynę, która spotyka żołnierza wyklętego. Wtedy byśmy powiedzieli partyzanta, który przychodzi razem ze swoim dowódcą prosić o kwaterę. Zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia i w ten sposób zostanie wciągnięta w jego świat.
Czy można zakochać się w żołnierzu wyklętym?
Jak wyglądało życie partyzanta i mieszkańców mazowieckiej wsi?
Władysław Grudziński „Pilot” opisuje w pamiętniku, że przychodzili do domu gospodarzy zawsze w nocy, coś zjedli, odpoczęli i na dzień wychodzili do zagajnika. Często spali w stodole, w słomie, która była tam składowana, drążyli tunele, ukrywali się w nich, a gospodarze je zamykali. Przynosili jedzenie, czasami dostarczali cywilne ubrania, żeby mogli się pokazać na zewnątrz i dostarczali informacji. Na tym polegała podstawowa pomoc. Groziły za nią poważne kary – od pięciu lat więzienia nawet do kary śmierci.
Ludzie się bali, ale pomagali.
„Pilot” opisuje, jak pewnej nocy schowali się w skrytce u gospodarzy, noc była wyjątkowo jasna, gwiaździsta. Żona gospodarza wpadła w histerię z tego powodu. Zdawała sobie sprawę, że za taki czyn grozi spalenie gospodarstwa z inwentarzem. I oczywiście aresztowanie całej rodziny. Znaleźli się w pułapce. „Pilot” rozumiał sytuację tych ludzi, ale też nie mieli co ze sobą zrobić, gdzie pójść. Tę noc przesiedział w tunelu w słomie, a na drugą poszedł na inną kwaterę, żeby nie narażać tych ludzi.
Kim był człowiek, dla którego Anastazja stała się niezłomna?
Nietypowy, troszeczkę z innego świata. Anastazja nigdy tego tak nie określiła, ale ja tak to odbieram. Ona na co dzień widziała wiejskich chłopaków. A „Pilot” lubił czytać, pisać, miał maturę, co nie było popularne wtedy na wsi. Był ujmująco delikatny i wrażliwy, uśmiechnięty, miał osobisty czar. To nie jest reklama. Przypadek genetyczny sprawił, że jest w rodzinie osoba, która jest identyczna jak „Pilot”, to jego prawnuk. I jak ten człowiek się uśmiecha, to jakby się świat uśmiechał. Taki ma urok ten chłopak. Mogę sobie wyobrazić jaki urokliwy był „Pilot”. Z jego pamiętnika wyziera duża zdolność obserwacji otoczenia i wyciągania wniosków. I duża wrażliwość dla otoczenia.
Niech mnie zabiją!... Ale przecież jest dziecko…
Czego dowiódł, kiedy z towarzyszami znalazł się w sytuacji bez wyjścia.
Kiedy są w gospodarstwie i przychodzi zawiadomienie, że wioska jest otoczona i mają uciekać, on wchodzi na gruszę. Widzi, że się nie wyrwą, mówi do towarzyszy: chłopaki, zginęliśmy. W tym momencie wychodzi z gospodarstwa. Były przypadki, że partyzanci bronili się w gospodarstwie do upadłego. Natomiast „Pilot” zabiera ludzi i wychodzi po to, żeby gospodarzy nie narazić. On już wie, że zginie i nie chce pociągać za sobą innych.
Partyzanci byli osaczeni, a Anastazji kazali patrzeć na śmierć "Pilota" z pokładu samolotu?
Początkowo w wydawnictwie nikt mi w to nie uwierzył. Mówiono, że kukuruźniki były dwuosobowe. Babcia mówiła, że tam było dwa tysiące wojska, czterech partyzantów, wozy opancerzone, samoloty. Zaczęłam szukać w IPN i w raportach UB takie informacje znalazłam. Okazało się, że były kukuruźniki służące do transportu broni, prowiantu, sanitarne, cztero-pięcio osobowe. Taki, jak właśnie babcia opisała! Zaczęłam szanować jej wspomnienia.
Ta młoda dziewczyna po dwóch latach życia w niepewności i lęku o „Pilota” nagle traci ukochanego. Jej życie zamienia się w pasmo tragicznych wydarzeń.
Ona na początku mówiła – „niech mnie zabiją i będzie po wszystkim”. Ale była też myśl – „ale jest dziecko, które trzeba bronić i które trzeba chronić”. I to ten decydujący element, który wpłynął na jej dojrzewanie.
Kiedy ją bili osłaniała brzuch. Ocaliła dziecko
Anastazja jest więziona i torturowana, ale doczekała rozwiązania.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, że kobieta w ciąży jest zamknięta w wiezieniu, głodzona, bita, maltretowana, straszona i nie roni. Anastazja miała silny organizm, charakter, psychikę… – być może dlatego utrzymała ciążę. W IPN-ie są akta przesłuchań, nie pisali, że ją torturowali, ale ona to opisała szczegółowo. Kiedy uświadomiłam sobie, że przechodziła przez to młoda kobieta w ciąży, to trudno mi w to uwierzyć, że ocaliła dziecko. Kiedy ją bili osłaniała brzuch, do dnia dzisiejszego ma silną wadę słuchu, nosi aparat słuchowy. Normalnie człowiek osłania głowę, ona osłaniała brzuch.
Co łączy tamtą dziewczynę z osiemdziesięciodziewięcioletnią babcią?
Ogromne poczucie humoru i skłonność do śmiechu. Podejrzewam, że „Pilot” się w niej zakochał, bo była bardzo wesoła, bez przerwy się śmiała. I o dziwo, pomimo tych wszystkich przejść, pozostała taka do dnia dzisiejszego. Dla mnie to jest rzecz niewiarygodna, że człowiek po tym wszystkim jest w stanie być wesoły, serdeczny, bez cienia żalu, zgorzknienia. Zawsze była charakterna, uparta, zdecydowana i do dnia dzisiejszego taka pozostała.
Matka Boska mnie uratowała
Co pozwoliło przetrwać Anastazji?
Kiedy pani ją zapyta, jak to się stało, że ocalała, bez wahania powie: „Bo Matka Boska mnie uratowała”. Ona miała taką siłę wiary. Koniec dyskusji. Siła jej wiary spowodowała, że przetrwała. To człowiek bardzo głęboko wierzący, a na skutek przejść wiara jeszcze się u niej rozwinęła. Z wiary dziecięcej, prostej wiejskiej dziewczyny, rozwinęła się w świadomą. Anastazja nie ma wątpliwości, że Matka Boska jej to przyrzekła i spełniła obietnicę. „Matka Boska mnie ocaliła” – mówi też jej córka.
Co chce Pani przekazać książką?
Oddać hołd tej kobiecie – to pierwszy i podstawowy cel. Drugi to upamiętnienie partyzanta, który oddał życie za Polskę. Pierwsze zdanie, które babcia powiedziała o Władku, to: „Zginął za Polskę”. Według mnie, łatwiej jest zginąć brawurowo, jak mężczyzna, niż przeżyć i przetrzymać to, co to kobieta przetrzymała. Wywarła na mnie wielki wpływ, darzę ją wielkim szacunkiem. Ponadto uważam, że życie Anastazji pozwala jak przez wizjer spojrzeć na żołnierzy wyklętych, którzy nie byli ani świętymi, ani bandytami. Byli ludźmi w ogromnie trudnej sytuacji życiowej i historycznej, którzy musieli dokonywać dramatycznych wyborów i którzy starają się za wszelką ceną pozostać wierni sobie, swoim przekonaniom.
Więcej o historii Anastazji w książce „Żona Wyklęta” Anny Śnieżko
Jeśli nie widzisz wideo kliknij TUTAJ