„Jeśli będziecie w stanie nie mówić źle o bliźnim, jesteście na najlepszej drodze do zostania świętymi. To takie proste” – mówi papież Franciszek. To przestroga przed obmawianiem.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zawsze byłam gadułą. Dla mnie jako pisarki i muzyka, słowa są środkiem ekspresji, sposobem komunikowania się z ludźmi. Uważałam się za osobę bardzo szczerą, otwartą, która nie potrzebowała cenzurować swoich wypowiedzi. Szczera rozmowa to dobra rozmowa, sadziłam. Mówiłam, co myślałam, nie zważając na konsekwencje. Do tej pory sądziłam, że to zaleta.
Jakże bardzo się myliłam. Papież Franciszek przypomina wiernym, aby podejmowali małe kroki w drodze do świętości poprzez na przykład… trzymanie języka za zębami kiedy trzeba. Zachęca nas do walki z chęcią obmawiania.
Ugryź się w język. Trochę zaboli, ale twoja dusza będzie bardziej święta – mówi papież.
Chwileczkę, czy nie powinniśmy wyrażać otwarcie tego, co mamy na myśli? Czyż tak nie jest bardziej uczciwie, bardziej szczerze i mniej obłudnie?
Tak, jeśli chodzi o dobro nasze i innych (np. kiedy prosimy o podwyżkę albo kogoś chwalimy). Nie, jeśli miałoby to mieć negatywne skutki.
Czytaj także:
14 etapów małżeństwa, na które warto cierpliwie czekać
Subtelna granica
W liście do Efezjan czytamy :
Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. (Ef 4,29)
Biblia Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallotinum, 2003
Papież nawiązuje do Biblii słowami:
Jeśli będziecie w stanie nie mówić źle o bliźnim, jesteście na najlepszej drodze do zostania świętymi. To takie proste.
Dla wielu z nas, słowa są największą bronią – używamy ich do budowania przyjaźni, określania granic czy występowania w obronie innych. Musimy być silne, żeby mówić to, co myślimy, jednak trudno zachować równowagę między siłą a lekkomyślnością.
Czasem, gdy nie chcemy wydać się małomówne albo źle zrozumiane, mówimy zbyt dużo. Czasami też mówimy za mało, bo nie chcemy być uznane za zbyt głośne, pewne siebie albo apodyktyczne. Jako osoba wierząca uważam, że znalezienie w tym wszystkim równowagi wymaga wiele cierpliwości, pokory i wrażliwości.
Czytaj także:
3 pytania, które chciałaby usłyszeć każda kobieta
Kiedy mówić otwarcie to powiedzieć za dużo
Kiedy mówię otwarcie, czasem jestem swoim najgorszym wrogiem. Komuś, kto jak ja jest otwarty i nie ma problemu z wyrażaniem myśli, słowa przychodzą łatwo, często – zbyt łatwo. Mówię impulsywnie i nie zastanawiam się nad skutkami mojej wypowiedzi. W kłopotliwej sytuacji potrafię paplać bez sensu i zupełnie nie na miejscu.
Kilka lat temu poszłam w odwiedziny do nowej znajomej. Była piękną, trochę starszą ode mnie kobietą sukcesu. Chciałam, żeby mnie polubiła. Kiedy zobaczyłam jej piękne, klasyczne zdjęcia ślubne, wypaliłam: „Ojej, wcale nie wyglądałaś niemodnie!”
Całe szczęście była bardzo uprzejma i zignorowała to. Mogłabym przytoczyć jeszcze mnóstwo takich przykładów, ale oszczędzę sobie. Wystarczy powiedzieć, że spędziłam dużo czasu na poszukiwaniu granicy między zwyczajnym mówieniem szczerze, odsłanianiem siebie, a mówieniem zbyt dużo. Okazało się, że to bardzo subtelna różnica.
Muszę więc być stale czujna, żeby nie zaczynać mówić zanim pomyślę.
Czytaj także:
Jak zacząć rozmawiać z mężem? Przepis na sukces domowego dialogu
Brutalna szczerość nie zawsze wychodzi na dobre
Niestety, mój brak werbalnej kontroli wykracza poza towarzyskie gafy. Plotkowałam o współpracownikach, raniłam rodzinę i przyjaciół wypowiadając ostre słowa, które jak mi się wydawało były na miejscu, ponieważ były (brutalnie) szczere.
Z biegiem czasu, zdałam sobie jednak sprawę, że bycie tak „naturalną” nie jest wcale godne pochwały. Nie wszystko, co myślę musi zostać powiedziane, zwłaszcza jeśli może kogoś zranić. Moje własne, „nieocenzurowane” ego, jak mi się wydawało – uwielbiane przez innych, zepsuło kilka moich relacji z ludźmi.
Nawet jeśli nie biorę pod uwagę konsekwencji słów, moi przyjaciele, rodzina i dzieci będą je z pewnością pamiętać. Niemiłe słowa mogą być prawdą, ale jeśli niczemu nie służą, nie dodają otuchy, często nie powinny być w ogóle wypowiedziane.
Złe słowa pamięta się dłużej niż dobre.
Dzisiaj staram się najpierw słuchać zanim coś powiem, domyślić się czego druga osoba ode mnie oczekuje, żeby dać jej to całym sercem.
Czytaj także:
Braterskie upomnienie zamiast krytyki? To działa!
Słuchanie to początek mówienia
Kiedy pogłębia się moja wiara, a ja rozwijam się jako człowiek, uświadamiam sobie jak bardzo prawdziwe są słowa papieża. Aby nasza wiara była szczera musimy poskromić języki i uważniej słuchać. Nie znaczy to jednak wcale, że kobiety nie powinny wyrażać opinii, wynikających z miłości i dobroci.
Aby odpowiednio pomagać, musimy nauczyć się słuchać.
Papież Franciszek powiedział: „Świętość to podróż. Świętości nie można kupić ani sprzedać… To naśladowanie Boga jak najdoskonalej potrafimy”.
Dopiero kiedy zastanawiamy się, które słowa przyniosą pozytywne skutki, a które wcale nie powinny zostać wypowiedziane, staramy się iść drogą Bożą i odnaleźć równowagę.
Wiem, że jeszcze dużo czasu upłynie, zanim poskromię swój język. W mojej pielgrzymce do świętości, zrobię wszystko, by kierując się głosem Boga i Jego mądrością, by móc właściwie odróżnić, kiedy mówić co mi serce podpowiada, a kiedy po prostu trzymać język za zębami.
Bo jak mawiała mama jednej z moich przyjaciółek:
Nie zawsze mów, co myślisz. Zawsze myśl, co mówisz.
Czytaj także:
Przerywasz innym, gdy mówią? Nie możesz się skupić? Posłuchaj rad św. Benedykta