separateurCreated with Sketch.

Tatuażysta z Auschwitz. Przez 50 lat jego sekret znali tylko najbliżsi

TATUAŻ AUSCHWITZ

Była więźniarka obozu Auschwitz prezentuje tatuaż na swoim przedramieniu.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

O tym, jaką pracę wykonywał w Auschwitz, opowiedział dopiero po śmierci żony. Dziś już wiadomo, że wytatuowane cyfry na przedramionach więźniów wychodziły często spod jego ręki… Lale rozrywa igłą delikatną skórę. Trójka jest zbyt niewyraźna, musi zrobić to mocniej. Krew zaczyna płynąć, ale dziewczyna nie pokazuje na twarzy żadnych emocji. Cierpliwie czeka, aż zielony atrament wypełni ranę. 3 4 9 0 2 – to od dzisiaj jej imię. Lale, sam nie wiedząc dlaczego, przytrzymuje jej rękę odrobinę dłużej niż zwykle. Chce dodać Żydówce otuchy? „Pospiesz się” – słyszy za plecami. Kiedy się odwraca, dziewczyny już nie ma. 50 lat później powie, że tamtego dnia wytatuował sobie jej numer na sercu.

 

Lale Sokolov, czyli Ludwig Eisenberg

Do obozu jedzie w wyprasowanym garniturze, białej koszuli i krawacie, w myśl zasady Always dress to impress (ang. Zawsze ubieraj się tak, by zrobić wrażenie). Sam zgłosił się do pracy dla Niemców. W zamian za to jego rodzice, siostra i brat z rodziną mają być bezpieczni… Ma nadzieję, że elegancki wygląd, pieniądze, które trzyma w kieszeni i znajomość języków (słowackiego, niemieckiego, rosyjskiego, francuskiego, węgierskiego i polskiego!) pomogą mu zdobyć godną posadę. Ma 26 lat i w perspektywie dobrze zapowiadającą się karierę.

Kiedy wysiada z lepkiego od ciał pociągu, zgodnie z poleceniem esesmana rzuca walizkę na ziemię. „Skąd będą wiedzieli, która jest moja?” – zastanawia się. Ale gdy pod bramą Arbeit macht frei słyszy głos człowieka, który przedstawia się jako Rudolf Höss: „Witamy w Auschwitz. Pracujcie ciężko, a będziecie wolni” szybko przytomnieje. „Po prostu rób, co ci każą i patrz w ziemię” – powtarza sobie.



Czytaj także:
Komendant Auschwitz i Miłosierdzie Boże

 

Twoje przestępstwo: jesteś Żydem

Ktoś wręcza mu kartkę z numerem 32407, wciska do kolejki, rozrywa rękaw i wbija igłę. Kolejne cyfry krwawią na jego ramieniu. Po chwili zielony atrament pieczętuje jego nową tożsamość. „Przeżyję, żeby opuścić to miejsce. Wyjdę stąd jako wolny człowiek” – obiecuje sobie.

Jego pierwszą pracą jest rozbudowa Birkenau. Uczy się w niej pokory – wykonuje polecenia, nie wchodzi w kłótnie, nawiązuje kontakty. Niestety, szybko zapada na dur brzuszny. Nie wiadomo dlaczego, jeden z wychudzonych więźniów ściąga go nieprzytomnego z wózka pełnego trupów, ryzykując tym życie. Lale budzi się po 8 dniach choroby, otoczony opieką starszego więźnia. To Pepan, nauczyciel akademicki z Paryża, a obecnie tatuażysta. Francuz proponuje mu posadę swojego asystenta – człowiek ze znajomością tylu języków na pewno się przyda. Na myśl o tym, że miałby zadawać komuś ból, Lale drętwieje. Ale godzi się, bo taka praca zwiększa szansę na przeżycie.

 

Więźniarka numer 34902. Gita Fuhrmannova

Po kilku tygodniach Pepan znika. Lale nigdy nie dowie się, co się z nim stało. Sam dostaje osobny pokój i dodatkowe racje żywnościowe, którymi dzieli się z więźniami. Czuje się jak król, ale wie, że okrzyknięcie go kolaborantem jest tylko kwestią czasu.

Tamtą dziewczynę, której oczy i numer dobrze zapamiętał, bez trudu rozpoznaje którejś niedzieli w grupie Żydówek. Ich wzajemne spojrzenie wychwytuje esesman Stefan Baretski, strażnik tatuażysty. „Ładna. Chcesz ją poznać? Napisz do niej. Przyniosę ci papier i ołówek. Znasz jej imię?”. Lale milczy. Zaufać wrogowi?

W końcu pisze. Opowiada krótko o sobie, prosi dziewczynę o spotkanie. Kiedy esesman zabiera list, orientuje się, na jakie niebezpieczeństwo ją naraził. Ale dziewczyna odpisuje. Pracuje przy sortowaniu przedmiotów należących do więźniów. Jest ze Słowacji. I przyjdzie w niedzielę na umówione spotkanie.

Kiedy rozmawiają ze sobą po raz pierwszy, zdradza mu tylko imię: Gita. Nic więcej powiedzieć nie chce:

– Jestem tylko numerem. Powinieneś to wiedzieć. Sam mi go dałeś.

– Nie tutaj – kim jesteś na zewnątrz?

– Nie ma już „na zewnątrz”. Jest tylko tutaj.

– Nazywam się Ludwig Eisenberg, ale mówią na mnie Lale. Pochodzę z Krompachów na Słowacji. Mam mamę, tatę, brata i siostrę. Teraz twoja kolej.

– Jestem więźniem 34902 w Birkenau, w Polsce.

– Możesz obiecać mi jedną rzecz?

– Jaką?

– Zanim stąd wyjdziemy, powiesz mi, kim jesteś i skąd pochodzisz.

– Obiecuję.

Starają się spotykać tak często, jak to możliwe. Snują plany na przyszłość. Lale tatuuje* setki tysięcy więźniów, ale kiedy nie ma transportów, jest wolny. Angażuje się więc w przemycanie. Pomagają mu w tym dziewczyny, które sortują bagaże nowo przywiezionych więźniów i czasem udaje im się schować jakieś kosztowności. Lale wymienia je na dodatkowe jedzenie, leki, a nawet czekoladę.


JERZY BIELECKI
Czytaj także:
Miłość za drutami. Uciekli z Auschwitz, spotkali się po 39 latach

 

Tatuażysta z Auschwitz

Lale stara się pomagać każdemu, wielokrotnie narażając życie. Gdy przychodzi do niego więzień skazany na śmierć za próbę ucieczki, przerabia jego tatuaż z numerem na węża i z pomocą jednej z więźniarek wpisuje go na listę przeznaczonych do transportu do innego obozu. Zaledwie na kilka godzin przed planowaną egzekucją.

A wszystko pod czujnym okiem esesmanów. Często spotyka np. doktora Mengele, który – gwiżdżąc melodie operowe – wybiera sobie z tatuowanych więźniów „króliki doświadczalne”. I pochyla się nad nim, szydząc: „Kiedyś, tatuażysto, przyjdę po ciebie”.

Lale jednak – choć wiele razy był już jedną nogą po tamtej stronie – wciąż żyje.

 

Lale i Gita, czyli historia miłości

W 1945 roku Gita zostaje ustawiona w kolumnie kobiet gotowych do wymarszu. W ostatniej chwili zdąży wykrzyczeć ukochanemu swoje nazwisko: Fuhrmann. Lale trafia do Mauthausen i – po wielu perypetiach – wraca do rodzinnego miasta. Tam dowiaduje się, że jego rodzice i brat z rodziną nie żyją. Została tylko siostra, która namawia go do poszukiwań Gity. Ale jak ją znaleźć?

Gita odłącza się od marszu śmierci razem z koleżankami. Przez kilka tygodni ukrywa się w lasach i chatach dobrych ludzi. W końcu dostaje się do Krakowa i – zachęcona przez kogoś – umieszcza swoje nazwisko na liście Czerwonego Krzyża. Potem, razem z kierowcą ciężarówki pełnej warzyw, jedzie do Bratysławy.

Lale słyszy, że byłych więźniów obozów można spotkać często na dworcu w Bratysławie. Przez kilka tygodni koczuje więc na stacji. W końcu ktoś mówi mu o liście Czerwonego Krzyża.

Spotykają się na środku ulicy. Jeszcze w 1945 roku pobierają się i przyjmują rosyjskie nazwisko Sokolov. Lale otwiera biznes tekstylny, ale wkrótce zostaje aresztowany. Kiedy udaje się wyrwać go z więzienia, małżonkowie wyjeżdżają do Wiednia, Paryża i w końcu do Melbourne.

W 1961 roku na świat przychodzi ich syn Gary. Lale dalej prowadzi biznes, Gita projektuje sukienki. Przez 50 lat ich historię znają tylko najbliżsi. Lale nosi w sobie poczucie, że nie powinien o tym nikomu opowiadać. Boi się, że zostanie posądzony o kolaborację z Niemcami. Zmienia zdanie po śmierci Gity w 2003 roku, kiedy poznaje pisarkę Heather Morris. Spotykają się kilka razy w tygodniu, przez trzy lata. Tak powstaje książka „Tatuażysta z Auschwitz” (na razie dostępna tylko w języku angielskim). Lale umiera w 2006 roku.

Niedługo później okazuje się, że jego rodzice także zginęli w Auschwitz. Zaraz po przywiezieniu skierowano ich do komory gazowej.

Od czasu emigracji Gita kilka razy odwiedziła Europę. Lale nigdy się na to nie zdecydował.

 

https://www.facebook.com/abcconvos/photos/ms.c.eJw1ysENACAIA8CNTCuUyv6LGY1~_L0cHlLlgYEJz8AIaiJBdD2gdqOYf4oFFbccODWY~-.bps.a.1730540493669150.1073741936.147957031927512/1730544807002052/?type=3&theater

*Jak czytamy na stronie Auschwitz.org, „numery więźniarskie zaczęto tatuować w Auschwitz jesienią 1941 r. Kierownictwo obozu podjęło wówczas decyzję o oznakowaniu w ten sposób sowieckich jeńców wojennych. Numer tatuowano na lewej piersi jeńca przy użyciu metalowego stempla, do którego wkładano wymienne płytki z igłami, tworzące oddzielne cyfry. Uderzenie w pierś zamoczonym w tuszu stemplem umożliwiało odciśnięcie od razu całego numeru. Od wiosny 1942 r. władze obozu zaleciły tatuowanie numeru na przedramieniu lewej ręki, choć tatuowanie numerów na piersi w dalszym ciągu stosowano wobec jeńców. Do tatuażu zaczęto używać osadzonych w drewnianym trzonku igieł, którymi po zanurzeniu w tuszu nakłuwano punkty tworzące cyfry”.

** Korzystałam z książki H. Morris „The tattooist of Auschwitz”, wydanej w styczniu 2018 roku. Polskie tłumaczenie ukaże się w kwietniu 2018 roku.


MODLITWA W AUSCHWITZ
Czytaj także:
Eucharystie, śluby i majowe. Więźniowie Auschwitz o życiu religijnym


Liliana Serge
Czytaj także:
„Przeżyłam, bo byłam kochana” – ocalała z Auschwitz daje świadectwo


STANISŁAWA LESZCZYŃSKA, MARIA STACHURSKA
Czytaj także:
Premiera filmu o położnej z Auschwitz. Mengele kazał jej zabijać dzieci, ona nie posłuchała… Rozmowa z reżyserką

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.