„Gorzkie żale” mają już ponad 300 lat! Trudno w to uwierzyć, bo w tym utworze prawie nic się nie zestarzało – ani słownictwo (można tu znaleźć zaledwie kilka archaizmów takich jak: „pośmiech”, „zeplwany”); ani składnia, nieróżniąca się prawie niczym od dzisiejszej; ani styl – prosty, niemal ascetyczny, pozbawiony ozdobników i wymyślnych figur.
Autor relacjonuje mękę i śmierć Jezusa i opowiada o uczuciach, które budzą się w człowieku rozważającym te wydarzenia. Mówi o żalu, współczuciu, zawstydzeniu z powodu własnych grzechów. Robi to w sposób rzeczowy – a przez to zapewne tak poruszający. „Gorzkie żale” są podobne do współczesnej poezji, której ambicją często bywa przekazanie i wzbudzenie jak największych uczuć za pomocą jak najmniej liczby słów.
„Gorzkie żale”: Zaskakująco współczesne
A emocje to coś, co dzisiaj jest bardzo „na propsie”, także w życiu religijnym. Chętnie analizujemy uczucia, uczymy się, jak je do siebie dopuszczać i dobrze przeżywać. Rozpamiętywanie męki Pańskiej okazuje się więc czymś zaskakująco współczesnym.
„Gorzkie żale” można nazwać „obserwacją uczestniczącą”. Autor wielokrotnie podkreśla to samo, co słyszymy we fragmencie Księgi Izajasza czytanym podczas liturgii Wielkiego Piątku: „Lecz on był zraniony za NASZE grzechy, zmiażdżony za NASZE winy. Dla NASZEGO zbawienia znosił karcenie, przez jego rany zostaliśmy uzdrowieni”.
Po co to wszystko? Wyjaśnienie znajdziemy w modlitewnym zwrocie pod koniec pierwszej zwrotki: „Jezu mój, we krwi ran Swoich/ Obmyj duszę z grzechów moich”.
Skąd się wzięły „Gorzkie żale”?
„Gorzkie żale” z pewnością napisał geniusz. Kim był? Niewielka książeczka z bardzo długim barokowym tytułem: „Snopek Myrry z Ogroda Gethsemańskiego albo żałosne Gorżkiey Męki Syna Bożego [...] rospamiętywanie” ukazała się w 1707 roku w Warszawie. (Na marginesie – dzisiaj też lubimy teksty z długimi podtytułami i leadami, które już na pierwszy rzut oka wszystko wyjaśniają, nieprawdaż?).
Jak czytamy dalej na stronie tytułowej, książka została wydana „za staraniem i kosztem Ichmościów Panów Braci i Sióstr Konfraternijej Rocha Świętego przy Kościele farnym Świętego Krzyża w Warszawie”. Kościół stoi do dzisiaj niemal naprzeciwko głównej bramy Uniwersytetu Warszawskiego i jest jedną z najbardziej znanych świątyń w Polsce.
Utwór zredagował ks. Wawrzyniec Benik ze zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego à Paulo, który był opiekunem tejże „Konfraternijej”, czyli Bractwa. Przyjmuje się, że to właśnie on napisał tekst. Zapewne wzorował się na popularnych wówczas przedstawieniach pasyjnych i łacińskich oraz polskich pieśniach wielkopostnych, ale dzieło jest oryginalne i jedyne w swoim rodzaju.
Bestseller
Nabożeństwo Gorzkich żali bardzo szybko się spopularyzowało. Na początku XIX wieku było odprawiane chyba w każdej polskiej parafii. Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej ilustrowanej” napisał, że przez półtora wieku żadna książka nie rozeszła się po Polsce w tylu egzemplarzach.
Nabożeństwo było wówczas znacznie bardziej rozbudowane i dłuższe niż dzisiaj. Obejmowało bowiem nie tylko śpiew, ale także procesję i adorację Najświętszego Sakramentu. Miało też wersje na Wielkanoc i pozostałe części roku liturgicznego.
Dominikanie się skarżą
Kiedy mieszkańcy Warszawy zaczęli masowo chodzić na Gorzkie żale do kościoła Świętego Krzyża, dominikanie obserwanci zauważyli w swoim kościele pustki na różańcu. Nie spodobało im się to.
Napisali więc list do papieża z prośbą o zakazanie nowego nabożeństwa. Papież jednak nie tylko nie zabronił odprawiania Gorzkich żali, ale wręcz ustanowił odpusty dla tych, którzy w nim uczestniczyli. Nabożeństwo cenił także papież Pius XI, który tuż po I wojnie światowej był nuncjuszem apostolskim w Warszawie.
Tekst został przetłumaczony na kilka języków (najnowsze tłumaczenie, na hiszpański, to „Amargas lamentaciones” z 2015 r.). Jednak w żadnym innym kraju nie stał się popularny. Gorzkie żale to nie tylko bezcenny zabytek, ale także wyraz typowo polskiej pobożności.