Historię, którą publikujemy poniżej, znaleźć można na portalach społecznościowych. Nie jest to z pewnością traktat teologiczny, lecz mimo niedoskonałości świetnie pokazuje, jak Matka Boża stara się wspomóc nas w drodze do Jezusa - także wtedy, gdy z tej drogi zbaczamy.
Podobno św. Piotr zdumiał się kiedyś, zobaczywszy w Niebie dusze, których na pewno sam nie wpuścił przez bramę. Zaciekawiony, skąd się tam wzięły, zaczął szukać miejsca, przez które mogły się przedostać bez jego wiedzy.
Następnie przyszedł do Jezusa i powiedział: „Jezu, zdałem sobie sprawę, że mamy w Niebie dusze, co do których nie przypominam sobie, żebym je tu wpuścił. Zbadałem sprawę dokładnie i odkryłem, jak się tu dostają. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałbym, żebyś sam to zobaczył”.
Jezus bardzo spokojnie dał się zaprowadzić Piotrowi w miejsce, przez które całe rzesze dusz ludzkich nieustannie odnajdowały drogę do życia wiecznego.
Nadal nieco wstrząśnięty św. Piotr zasugerował: „Panie, czyż nie powinniśmy zamknąć tej furtki do Nieba?”. Na to pytanie Jezus uśmiechnął się i wyraźnie rozradowany odpowiedział: „Nie, nie… zostawmy ją. To robota Mamy!”.
Okazało się, że Maryja wywiesiła w oknie wielki różaniec, który umożliwił dotarcie do Nieba niezliczonym duszom.
Nie powinno nas dziwić, że kiedy sami zamykamy sobie bramy Raju własnymi grzechami, Maryja otwiera nam inną drogę, dając drugą (a często trzecią i kolejną) szansę.