Kobieta z krwi i kości, a nie anioł z pastelowego obrazka. Szalenie odważna, nieoczywista. Jaka jeszcze? Tak naprawdę Ireny Sendlerowej (1910-2008), Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, nie da się wcisnąć w jednoznaczne ramy. I dobrze – była przecież człowiekiem, a nie wymyśloną bohaterką z legend.
Nie ulega wątpliwości, że ratując żydowskie dzieci (i za każdym razem narażając przy tym własne życie), dokonała rzeczy niezwykłej i godnej podziwu. „Narodowość, rasa, religia nie mają znaczenia. Tylko to, jakim kto jest człowiekiem. Druga zasada, której uczono mnie od dziecka, to obowiązek podania ręki tonącemu, każdemu, kto jest w potrzebie” – powtarzała. I tego się trzymała.
Wokół jej historii narosło jednak wiele mitów. Na przestrzeni ostatnich czterech lat odkrywała je Anna Bikont, autorka biografii „Sendlerowa. W ukryciu”. Jak podkreśla:
Wizerunek Ireny Sendlerowej, jaki utrwalił się w Polsce, nie jest do końca prawdziwy. Legendę budowała ona sama, ale przede wszystkim otoczenie, któremu zależało na wyeksponowaniu postaci szlachetnej Polki ratującej żydowskie dzieci.
W społecznej świadomości utrwaliła się więc zawyżona liczba (2,5 tysiąca) uratowanych przez Sendlerową żydowskich dzieci czy okres ich przenoszenia na aryjską stronę (w rzeczywistości trwało to zaledwie 9 miesięcy). Tuszowano też np. fakt, że drugi mąż Sendlerowej był Żydem albo powielano historię, że – na skutek wojennej działalności matki – jej dzieci nie dostały się na studia.
Dlaczego opisywała zdarzenia, które nie miały miejsca, albo tak wiele dodawała do tych, które wydarzyły się naprawdę? – pyta A. Bikont. – Może zostało jej to z czasów wojny, kiedy musiała cały czas wymyślać nieprawdziwe historie dla swoich podopiecznych? I jak to wszystko opowiedzieć, nie obrażając pamięci osoby godnej najwyższego uznania?
Jedno jest pewne: mimo wielu nieścisłości i niedopowiedzeń, Sendlerowa zasługuje na miano bohaterki. Przygotowaliśmy dla was galerię zdjęć połączoną z ciekawostkami z jej życia.
*Korzystałam z książek Anny Bikont („Sendlerowa. W ukryciu”) oraz Anny Mieszkowskiej („Dzieci Ireny Sendlerowej”).
Czytaj także:
Mała Polka, która zakpiła z Hitlera
Czytaj także:
Prof. Szewach Weiss: nadzieja i wytrwałość pozwoliły mi przeżyć [wywiad]
Czytaj także:
Babcia Nońcia uratowała ok. 50 dzieci. Historia Alfredy Markowskiej