separateurCreated with Sketch.

Moda na zakrywanie – naturalna potrzeba czy wyrachowany trend?

Przykłady mody zakrywającej ciało
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jedni się zachwycają, inni prychają z oburzeniem. Promowany przez zagraniczne marki trend na zakrywanie ciała się umacnia, także dzięki nowym „religijnym szafiarkom”. Moda na skromność to chwyt marketingowy czy reakcja na społeczną potrzebę tradycyjnego definiowania kobiecego seksapilu?

W czasach pornokracji

Wojciech Cejrowski w radiowej Trójce utyskiwał niedawno nad upadkiem obyczajów w kwestii pokazywania kobiecego ciała publicznie. Wspominał czasy, kiedy to wywieszona w Warszawie pierwsza zachodnia reklama koronkowych majtek wzbudziła powszechne zgorszenie, a billboardy z modelkami w rajstopach „Palmers” zaklejano gazetami, by uchronić dzieci przed gorszącym widokiem.

Granice swobody obyczajowej się przesunęły. Nagie kobiece ciało widujemy obecnie każdego dnia: na ulicach, w gazetach, reklamach, mediach. Mimo prób ograniczenia nagości np. na Instagramie, którego użytkownikami są również dzieci, co chwila pojawiają się kolejne sposoby na obejście cenzury. Jednym z nich jest najnowszy #onefingerselfiechallenge, „zabawa” polegająca na robieniu sobie nagiego selfie w taki sposób, by zakryć części intymne… jednym palcem.

Zalew nieprzyzwoitej estetyki stał się niestety znakiem naszych czasów. Paść ofiarą pornografii możemy na przykład wsiadając z dzieckiem do samochodu na parkingu w centrum miasta – ulotki agencji towarzyskich są wtykane za szyby, w zasięgu rąk malucha.

 

#Modestfashion trendem roku 2018?

Równocześnie od kilku lat obserwujemy skłanianie się kultury masowej ku skromności, religijnym wartościom i poszanowaniu godności człowieka. Kampanie społeczne promujące karmienie piersią publicznie (a piętnujące wyzywające dekolty), blogi o „modzie religijnej” (uwzględniającej tradycje muzułmańskie, chasydzkie czy katolickie), i mainstreamowe marki, które odchodzą od tzw. porn chic na rzecz grzecznych stylizacji, to zjawisko które elektryzuje socjologów mody. Czy negowanie pornotrendów to wyłącznie wyrachowany marketing? Według Jess Cartner-Morley z magazynu The Guardian, to nie przypadek, że zwrot ku skromności zbiegł się w czasie ze skierowaniem uwagi gigantów mody ku rynkom wschodnim, muzułmańskim, i generalnie – ku kobietom zakrywającym ciało z powodów religijnych.

 

https://www.instagram.com/p/BcJ11O0jrTe/?taken-by=seasidetones

 

Zakrywanie – nie tylko dla muzułmanek

Kto uważnie śledzi świat mody, ten wie, że hidżaby, abaye i burki od dawna są sprzedawane przez luksusowe marki. Jess Cartner -Morley zauważa jednak, że dopiero od niedawna oferuje je nawet Nike. Faktycznie, muzułmańskie akcesoria stały się ostatnio łatwiej dostępne, ale nie jest tajemnicą, że zamożne arabki to od lat pokaźna grupa klientek domów mody Louis Vuitton czy Armani.

Kraje takie jak Arabia Saudyjska to ogromny rynek zbytu dla dóbr luksusowych. „Różnica polega na tym, że dawniej nie tworzono osobnych kolekcji dedykowanym względom religijnym” – mówi Iga Pietrusińska, absolwentka włoskiego IED, wieloletnia pracownica jednego z najważniejszych showroomów z luksusową odzieżą w Mediolanie. „Do tej pory, jeśli w kolekcji danego projektanta znajdywały się suknie spełniające religijne wymogi muzułmanek, to znaczy długie i czarne, to kupcy z saudyjskiego butiku Harvey Nichols kupowali je w hurtowych ilościach. Teraz projektanci tworzą osobne kolekcje celowo dedykowane określonym grupom i wyznaniom” – dodaje. Czy zjawisko dotyczy jedynie muzułmanów?

Dolce & Gabbana, marka która niedawno wprowadziła do swojej oferty suknie abaya, już od pewnego czasu pragnie identyfikować się z wartościami religijnymi i tradycyjnymi. Na wybiegach regularnie pojawiają się matki z dziećmi, kobiety w ciąży, a kampanie przedstawiają wielopokoleniowe rodziny spędzające czas przy wspólnym stole. Twórcy D&G, pochodzący z katolickiej Sycylii Domenico Dolce i Steffano Gabbana, mimo że otwarcie przyznają się do homoseksualizmu, poinformowali oficjalnie, że sprzeciwiają się małżeństwom gejów.

Pamiętamy też, że to suknię Dolce & Gabbana założyła Melania Trump na audiencję u Ojca Świętego. Czy marka Dolce & Gabbana faktycznie zyskuje na „tradycjonalistycznej” identyfikacji marketingowej? Złośliwi twierdzą, że to tylko chwyt, który ma być odpowiedzią na przemiany w masowej świadomości. A jednak, coraz więcej klientów wybierając sklep kieruje się nie tylko stylem, ale wartościami, które dana marka reprezentuje. Niekiedy wartości stoją wyżej niż produkt – wiele luksusowych domów mody zrezygnowało ostatnio ze sprzedaży naturalnych futer.

 

 

Rewolucja Gucci

Futra porzucili m.in. Armani, Michael Kors i Gucci. Ta decyzja, to dla tej ostatniej marki prawdziwa rewolucja, która dobrze oddaje kierunek zmian w mainstreamowej modzie. To właśnie Gucci jest obecnie jedną z najbardziej popularnych i trendotwórczych marek luksusowych. To ich stylizacje są kopiowane, to na ich torebki i paski nastolatki na całym świecie odkładają kieszonkowe.

Jeszcze 15 lat temu Gucci kojarzył się z soft porno, a ich niektóre reklamy były cenzurowane z powodu zbyt śmiałych ujęć półnagich modelek. Dziś marka lansuje grzeczny look w stylu retro, trochę babciny, trochę bigbitowy, trochę sportowy, jak z lat 80. Dzięki Gucci zapanowała moda na zakrywanie ciała. Znów popularne są klasyczne dżinsy i T-shirty, a nowe perfumy Gucciego Bloom reklamują naturalne dziewczyny w sukienkach zakrywających dekolt po szyję.

Zwrot Gucci ku wyważonej estetyce (którą jednak trudno nazwać skromną, z powodu licznych dekoracji, kolorów i ekscentrycznych zestawień), oznacza też umacnianie się globalnej tendencji na negację mody fast fashion. Marki odwołują się do pewnej nostalgii – powracają dawne logotypy, stare modele torebek i T-shirtów. Cenne są akcesoria „vintage” i oryginalne wzory z lat 70.

 

 

Skromność po polsku

W promowaniu modestfashion na blogach i w mediach społecznościowych przodują muzułmanki i ortodoksyje żydówki. Wśród katoliczek zjawisko nie przybiera aż tak konkretnego kształtu, prawdopodobnie dlatego, że prawo kanoniczne nie wyznacza ścisłych reguł ubioru, nie określa długości rękawa czy spódnicy tak jak Koran czy Tziniut.

Chrześcijanki mają we własnym sumieniu ocenić co jest przyzwoite, a co nie. W kościele przyjęło się nie pokazywać ramion i wybierać spódnice dłuższe niż mini. Ale mantylki, to już raczej zjawisko historyczne. Prawdopodobnie z powodu tej niejednoznaczności, katolickich modowych blogerek piszących o stylu jest niewiele, a jeśli są, nie reprezentują one żadnej jednolitej estetyki. Skupiają się zazwyczaj na praktycznych poradach, a nie na inspirowaniu stylem czy poszukiwaniach estetycznych.

W Polsce znane są przede wszystkim blogerki Siostry Laskowskie. Mają one grono fanów, ale też wielu krytyków, także z kręgów związanych z kościołem. Kontrastowe zestawianie pełnej seksapilu mody i hasztagów #jezus u Laskowskich nie wszystkim się podoba.

 

 

Innego rodzaju kontrowersje wzbudza Marta Styniewski, która uznawana jest m.in. przez magazyn „Wysokie Obcasy” za przykład katolickiej blogerki modowej (w rzeczywistości jest mało znaną malarką, która zyskała popularność w internecie dzięki nagraniu, w którym opisuje zasady ubierania się po katolicku).

Sposób promowania skromnej mody jaki praktykuje Styniewski, nawet dla katolików jest groteskowy i miejscami pozbawiony sensu. Autorka filmów o przyzwoitym ubiorze pisze na swoim kanale: „Przez wiele lat ubierałam się «sexownie» nie zdąjac sobie sprawy że robiąc to byłam powodem do grzechu, stałam się kusicielką bliźnich i raniłam Ducha Świętego (Mt 5:27-28, 1 Kor 8:9, Mt 18:6-7). Tak jak każda dziewczyna która pokazuje nogi/dekolt/plecy/ramiączka. Nie miałam o tym pojęcia, grzeszyłam nieświadomie, i tak właśnie robi większość dziewczyn dzisiaj”. (pisownia oryginalna).

Niestety, próżno szukać w polskim internecie blogerki, która reprezentując wartości chrześcijańskie w ciekawy i atrakcyjny estetycznie sposób opowiada o modzie. Katolicyzm pozwala na dużą swobodę interpretacji zasad przyzwoitości, co prowadzi do skrajności oraz nieporozumień – od wyzywających stylizacji na dyskotekę, do nieciekawej, nadmiernie oszczędnej estetyki, która nie pozwala po chrześcijańsku cieszyć się życiem i więzi kobietę w sztucznie narzuconych kanonach zakazów i nakazów.

 

 

Skromność nie podoba się feministkom

Religijni ideowcy chcą widzieć w trendzie na skromność wyłącznie sposób na pozyskanie nowych rynków zbytu. Feministki zaś interpretują zjawisko jako przejaw zniewolenia kobiet patriarchalnymi i religijnymi strukturami.

W artykule Natalii Roś z „Gazety Wyborczej” poświęconym modzie na zakrywanie, czytamy: Blogi [o modzie religijnej] spotkały się z ostrą ripostą, zwłaszcza feministek, którym nie podoba się, że propagujące skromny dress code blogerki demonizują kobiecą seksualność, tkwią z własnej woli w patriarchalnych strukturach i nie chcą się z nich wydostać”.

Ten sam tekst powołuje się na profesor Katarzynę Skowronek z Katedry Socjologii Ogólnej i Antropologii Społecznej na AGH w Krakowie, której zdaniem zjawisko dotyczy „ortodoksyjnych i fundamentalistycznie ukierunkowanych ugrupowań religijnych”,  które „próbują wprowadzić swój własny ład, najczęściej w imię pewnych ideałów religijnych”. Zdaniem pani profesor moda na skromność wynika z reakcji na niepokój jaki rodzi w przedstawicielach wspomnianych grup współczesna kultura przesycona niewątpliwie seksem i gloryfikująca indywidualizm.

 

 

Czy faktycznie moda na skromność to jedynie przejaw lęku zagubionych radykałów?

Blogerki chrześcijańskie, na które powołuje się w swoim artykule Natalia Roś, w rzeczywistości nie reprezentują katolickiego ducha, i są raczej niszowymi przykładami indywidualnej interpretacji idei skromnego ubioru. Autorka zdaje się także pomijać fakt, że wzrastające zainteresowanie skromnymi stylizacjami może wynikać zwyczajnie z potrzeby powrotu do klasyki, tradycyjnych kanonów piękna, czy buntu przeciwko wszechograniającej porno-estetyce.

Dziennikarka i blogerka znana jako „Hipster Katoliczka” Jola Szymańska-Koperniak komentuje zjawisko #modestfashion w następujący sposób: „Skromność można różnie wyrazić, ale skupienie się wyłącznie na zakryciu kolan jest dla mnie płytkie. Całkiem możliwe, że Duch Święty bardziej martwi się o to, czy myślimy i używamy rozumu, niż czy zakryliśmy kolana. Robienie sobie z katolicyzmu systemu prawnego to prosta droga do religijnej nerwicy, wypaczonego sumienia i złego przeżywania swojej religijności. Łatwo wtedy zapomnieć o Bogu i Jego podstawowym darze dla człowieka: o wolności”.



Czytaj także:



MAŁE DZIEWCZYNKI
Czytaj także:
Zaskakujące znaczenie skromności



Czytaj także:
Jestem katoliczką i kocham modę!

 


Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.