Życie ze współlokatorem bywa czasami cięższe niż małżeństwo. Mieszkasz z kimś, widujesz go bez przerwy, a jednak go nie kochasz.
Trudna sztuka wspólnego mieszkania
Współlokatorstwo to trudna sztuka i mimo nader wybitnych chęci potrafi okazać się dramatem w kilku aktach, gdzie pierwszy akt to burzliwe awantury, a ostatni – bolesne rozpady przyjaźni. A przecież było tak miło – lubiliście się, śmieszyły Was te same rzeczy.
Wcześniej chodziliście razem do kina i na kawę – i było świetnie. Co zatem się stało, że pod wspólnym dachem zadziałaliście na siebie jak zapalniczka i dynamit? Zadajesz sobie to pytanie za każdym razem, gdy w rozgoryczeniu szukasz kolejnego współlokatora. Myślałeś, że wyciągasz wnioski, a potem znowu kończycie tak samo.
Zjawisko nie jest jednak tak absurdalne, jak wydaje się w pierwszej chwili. Ma jedną podstawową przyczynę – zderzenie dwóch rodzinnych minikultur. I choćbyśmy nie wiem jak dobrze się znali i lubili, w domu zawsze będzie nam razem inaczej niż zwykle. Bo dom to przestrzeń, w której każdy odtwarza schematy z rodzinnej przeszłości – wszak tylko w takich czuje się komfortowo i bezpiecznie.
Rodzinna minikultura to nie tylko stosunek do porządku. To też pory posiłków i korzystania z łazienki, koncepcja, gdzie stawiać dzbanek, a gdzie toster, czy nawet zapachy, które tolerujemy lub nie. To lista z pozoru nieistotnych szczegółów, które potrafią doprowadzić do szału. Słyszeliście o współlokatorskich awanturach o to, gdzie ktoś położył mydło i czym wytarł lustro? Ja słyszałam.
Read more:
3 miesiące gadania z przyjaciółką. Drogie Panie, czy to Was przeraża?
Zasada nr 1 – Budujemy wszystko od nowa
Tym samym już chyba połowa sukcesu zależy od czegoś tak prostego jak elastyczność. Na ile Ty i osoba, z którą mieszkasz, jesteście w stanie wyjść poza ramki, w których żyliście przez ostatnich paręnaście lat i zbudować wspólną przestrzeń domową od nowa. I nie wystarczy jedynie ustalić, kto myje toaletę, a kto podłogę w kuchni.
Zanim zaczniesz casting na współlokatora, zadaj sobie znamienne pytanie, czy możesz odejść od swoich przyzwyczajeń na rzecz ugody i kompromisu. Czy zniesiesz zapach mięsa w domu, choć od dziecka jesteś wegetarianinem? Czy przeżyjesz, jeśli współlokator zamiast gąbką będzie mył naczynia szczotką i nie będzie kupować twoich ulubionych worków na śmieci ze ściągaczką?
Jeśli w odpowiedzi na te proste pytania twoja silna wola przegrała z ego, zacznij zbierać fundusze na wynajem własnego mieszkania. Jeśli jednak nie zamierzasz przegrać walkowerem, upewnij się, czy Twój współlokator też jest elastyczny.
Elastyczność oznacza również empatię i wyrozumiałość. Jeśli kogoś upominasz, rób to – jak mawia ks. Piotr Pawlukiewicz – tylko na kolanach. Staraj się też rozumieć, że zasady, które uznaliście na początku wspólnego mieszkania, są dla Was, a nie Wy dla nich. Jeżeli przestrzegacie dyżurów, ale któreś z Was zachoruje, nie zajdziecie daleko, jeśli drugie zrobi mu karczemną awanturę o bałagan. Elastyczność współlokatorska to także działanie dla wspólnego celu, a nie niezdrowa rywalizacja.
Read more:
Sztuka przyjaźni. Zawsze trzeba zrobić pierwszy krok
Zasada nr 2 – Dwie połówki różnych owoców
Punkt drugi to dopasowanie. Przed uznaniem jednak, że to truizm i przejściem do kolejnej zasady, warto dokładnie przemyśleć, w jakich sferach życia odmienność jest dla Was obojga akceptowalna, a w jakich kompletnie nie.
Jeśli on lubi kawę, a Ty herbatę – to drobiazg. Ważne jest jednak, żebyście porównali, jak często robicie imprezy, miewacie gości i w jaki sposób lubicie się z nimi bawić. Czy jesteście nocnymi markami czy rannymi ptaszkami? Bierzecie prysznic rano czy wieczorem? O której wychodzicie do pracy i o której wracacie? Czy martwicie się o każdy grosz, czy zapalona w kuchni żarówka nie będzie doprowadzać was do histerii? W skali od 1 do 20, na ile Ty i on oceniacie swój stosunek do porządku? Nade wszystko dobrze jest wiedzieć, czy macie podobne sposoby rozwiązywania konfliktów.
To nie są rzeczy, które powinno się omawiać po podpisaniu umowy najmu. Może się bowiem wówczas okazać, że weszliście w układ ze skrajnie odmiennymi oczekiwaniami. A wtedy po pierwsze: trudno będzie z niego wyjść.
Po drugie: Nikt nie czyta w myślach. Nie licząc uniwersalnych standardów (które w rzeczywistości często okazują się wcale nieuniwersalne), nie możesz egzekwować od kogoś czegoś, czego mu nie powiedziałeś. Aby zatem osiągnąć ze współlokatorem dobre dopasowanie, trzeba być otwartym na rozmowę – mówienie, co nam nie pasuje, ale i słuchanie, co nie pasuje drugiej osobie. W praktyce nie jest to aż tak bolesna praktyka, jaką zdaje się w wyobraźni.
Read more:
Córeczka tatusia. Rozpieszczona królewna czy odważna wojowniczka?
Zasada nr 3 – Jak Kuba Bogu
Staraj się być takim współlokatorem, jakiego sam chciałbyś mieć. Jeśli nie cierpisz podbierania rzeczy, nie rób tego.
To niestety nie zawsze sprawi, że ktoś z miejsca stanie się twoim ideałem, bo każdy ma inny ideał, a ludzie niestety lubią się przyzwyczajać do ofiarności innych, więc znów bez szczerej rozmowy się nie obejdzie. Ale jeśli sam nie będziesz fair wobec własnych zasad, jakim prawem będziesz oczekiwać?
Obiektywnie trudno jest ocenić, jakie cechy powinien posiadać dobry współlokator. Jednak na przestrzeni swoich studenckich lat zaobserwowałam kilka, które działają na kryzysy w relacji jak lep na muchy.
Jeden – podwójne standardy (czyli „mój brudny talerz to zupełnie coś innego niż twój brudny talerz”), dwa – perfekcjonizm (osoba, która nigdy nie potrafi odczuć satysfakcji z istniejącego stanu rzeczy, bo jest on zawsze mniej doskonały, niż widziała go w swojej głowie, jest bardzo niezdrowa jako współlokator), trzy – małostkowość (na przykład rozliczanie się co do grosza za wspólne zakupy zabija empatię i chęć współdziałania), cztery – niezdolność przyjmowania krytyki.
Jeśli planujesz zamieszkać z osobą mającą jedna z tych cech, lepiej jeszcze dobrze się zastanów.
Zasada nr 4 – Co za dużo, to…
Jeżeli przyjaźniliście się wcześniej, prawdopodobnie na początku wpadniecie w radosny szał wspólnego spędzania każdej możliwej chwili. To pułapka. W przebywaniu ze sobą trzeba zachować umiar, bo i tak poza zaplanowanymi aktywnościami będziecie widywać się jeszcze mimochodem. Ludzie często przestają ze sobą mieszkać, bo mają już zwyczajny przesyt siebie nawzajem, a to, co ich dotychczas w sobie rozczulało, teraz nagle zaczęło drażnić.
Nie chodzi oczywiście o to, żebyście zamykali sobie przed nosem drzwi od pokoju, wręcz koniecznie czerpcie korzyści z bycia chwilową przyszywaną rodziną. Fajnie jest wszak przyjść do domu i móc komuś opowiedzieć, jak spędziło się dzień. Fajnie jest też zaproponować mu, żeby poczęstował się naszą kolacją albo przyłączył się do oglądania filmu na DVD. Ale rytuał codziennego gotowania, sprzątania, uczenia się i wychodzenia do pracy razem niekoniecznie pomoże Wam utrzymać zdrową relację.
Read more:
Jak budować wystarczająco dobre relacje?