Bezdomnego pochowano 11 stycznia 2018 r. na cmentarzu przy Kolegium Teutońskim w Watykanie. Od czasu, kiedy w wieku 47 lat się nawrócił, żył jako „kloszard Pana Boga” – jak sam o sobie mówił.
Nazywał się César Willy De Vroe. Był bezdomny i mieszkał w Wiecznym Mieście. Niczego nie posiadał: ani dóbr materialnych, ani przyjaciół. Stracił wszystko już dawno: i rodzinę, i zdrowie.
Mimo to – jak pisze niemiecka edycja The Catholic News Agency – jego ciało spoczywa teraz na jednym z najbardziej znanych cmentarzy w Rzymie: Campo Santo Teutonico w Watykanie. To miejsce pochówku (gdzie najstarszy grób datuje się na 1500 rok) zostało przejęte przez Niemców i przeznaczone dla społeczności niemieckojęzycznej przez papieża Piusa XI w 1876 roku.
César urodził się w Brukseli, jego matka był prostytutką. Większą część swojego życia spędził poszukując schronienia. Żył na ulicy przez ponad trzydzieści lat. Ostatecznie, w wieku 47 lat odnalazł Boga i poprosił o chrzest. Odtąd nazywał sam siebie „kloszardem Pana Boga” i poświęcił życie Chrystusowi.
„Jego życie przypominało życie Hioba” – powiedział w homilii pogrzebowej ks. Dirk Smet, rektor Collegium Teutońskiego. Tak jak Hiob, César stracił wszystko, co posiadał. Ale „odnalazł drogę do Kościoła”.
César był znany ze swojej hojności. Nawet w najtrudniejszych warunkach, kiedy wszystkiego (lub prawie) mu brakowało, nie wahał się dzielić nawet resztką, jaką miał, z potrzebującymi. „Nawet jeśli ludzie mi nie wierzą, za każdym razem, kiedy coś im daję, otrzymuję to samo, jeśli nie podwójnie w ciągu dnia” – powiedział kiedyś.
Podczas pogrzebu, kilka dni po święcie Objawienia Pańskiego, ks. Smet zapewnił, że „César nie różnił się wcale do trzech króli”. Jak oni, był „włóczęgą Pana Boga”, szukającym „pełni życia i szczęścia”.