Rozstanie to nie cofnięcie się w samotność, ale krok do przodu. W nieznane, zatem również i w to dobre. Miałaś marzenia, plany, marzyłaś o ślubie. I nic. Zostałaś sama. I właśnie z tą Samą – powinnaś porozmawiać. Szczerze. Bez nadmiernej czułostkowości.
To trudne, bo w złych chwilach chętnie uciekasz od siebie. Desperacko szukasz pomocy. U przyjaciółek na przykład. Opowiadasz, zwierzasz się, płaczesz. Milkniesz i słuchasz podobnych okrutnych, złych historii o miłości bez happy endu. Znowu opowiadasz. I tak bez końca.
Rozstanie. Jak szukać wsparcia?
Wsparcie bliskich osób jest dobre, ale to w sobie szukaj oparcia.
Paradoksalnie, cały czas mówisz o sobie, ale jednocześnie z tych słów budujesz mur. Uczucia wychodzą ze swych granic, i „zalewają racjonalne obszary mózgu”. Topisz się w tej nadmiarowości przeżywania. To zanurzenie sprawia, że tracisz kontrolę nad tym, co przeżywasz. Opowiadasz i opadasz na dno. Przeżywasz, dręczysz się i nie możesz się wynurzyć. Nie dajesz sobie szansy, żeby wydostać się na powierzchnię. Postaw tamę zalewającym emocjom.
Czasami zerwanie jest gwałtowne, brutalne, nieoszczędzające. Nie ma rozmowy. Nie ma odejścia w zgodzie, w szacunku, z godnością. I wtedy trudniej się pozbierać. A bardzo łatwo zrobić z siebie ofiarę i męczennicę na kilka następnych lat.
Dlaczego odszedł?
A może z całego kłębka rozstania wyjmujesz jedną nitkę i przędziesz z tego własną opowieść o porzuceniu. To Twoja opowieść. Masz do niej prawo. Pod warunkiem, że uznasz: Mogę się mylić. Ten, z którym się rozstałaś. Ten, który może Cię porzucił, zranił i zawiódł Twoje zaufanie. Albo coś obiecał i słowa nie dotrzymał. Prawdopodobnie, on też ma swoją wersję wydarzeń. I tak jak Ty też ma do tego prawo.
I ma jeszcze jedno prawo – nie musi się dzielić swoimi powodami odejścia. Może, ale nie musi.
Sytuacja nie jest zawsze czarno-biała, zazwyczaj taka nie jest.
Może lepiej uznać, że przyczyny rozstania to zawsze wierzchołek góry lodowej. Niby coś wiemy, ale tak naprawdę ukryte fakty mogą podważyć naszą wiedzę.
Nie zajmuj się jego uczuciami, motywacjami, obecnym życiem – nie jest to łatwe, ale konieczne.
Teraz już za późno, żeby robić protokół rozbieżności. Ale nie jest za późno, byś Ty zobaczyła swoją historię porzucenia. Jak najbardziej uczciwie. Mądrze. Obiektywnie. Bo tylko tak możesz w rozstaniu zobaczyć coś, co Cię zbudowało, a nie sprawiło tylko ból.
Dobrze jest odreagować, ale potem warto zacząć myśleć.
Bądź bliżej siebie
Nawiąż kontakt ze swoimi uczuciami. Przyjrzyj się im, a nie ulegaj. Furia, panika, płacz, reakcje odwetowe, żal, poczucie krzywdy. Zaopiekuj się tymi emocjami.
Zwrot: „Zaopiekuj się” zakłada przyjęcie postawy dorosłej wobec tego, co się wydarzyło.
Jesteś dorosła, a więc odpowiedzialna. Odpowiedzialna, a więc również zdolna do zobaczenia swojego udziału w tym, co się stało.
Zobacz, z kim byłaś, ale też jaką byłaś?
Co to w Tobie zmieniło? Czy to jest odmiana pozytywna? Może negatywna? Dlaczego? Odpowiedzi nie zawsze muszą być kojące. Ale nie o to chodzi, żeby nie bolało. Dobrze, jak rozstanie boli. To znak, że przeżywałaś coś ważnego, istotnego. Że nie pozwalasz sobie na bylejakość w bliskości.
Że może tu coś zaniedbałam. Czegoś celowo nie widziałam. Albo umniejszałam jego winy, a nie powinnam pozwolić, żeby on tak się do mnie odzywał, tak się zachowywał. Być może wcześniej powinnam się wycofać.
Uświadomienie sobie tych momentów, kiedy nie chciałaś widzieć, słyszeć i reagować – nie jest łatwe. Powoduje bezradność, gdybym zareagowała, może bylibyśmy teraz razem.
Ale w tamtym momencie zrobiłaś to, co mogłaś. Nie umiałaś. Nie potrafiłaś. Ale chciałaś jak najlepiej. I tak to zostaw.
Przeszłość to przeszłość
Odzyskujesz ostrość widzenia.
To oczywiście sprawia, że pojawia się złość, gniew. To energetyczne uczucia. Pozwalają się wydobyć z przeszłości.
I nagle te wszystkie skłębione myśli i uczucia zaczynają w Tobie pracować. Słuchasz się i chcesz się usłyszeć. Chcesz nie tylko zrozumieć: dlaczego tak się stało, że nie jesteśmy już razem. Chcesz zrozumieć samą siebie. I zaczynasz się odzyskiwać.
Już nie leżysz przywalona stertą bolesnych uczuć MY, ale pojawia się JA.
Pojawia się odpowiedzialność za to, jak żyję. Że może jednak szkoda żyć czasem przeszłym dokonanym.
Trzeba po prostu posprzątać
Symbolicznie. Zastanowić się, co zostawiam, a co wyrzucam na śmietnik. Co przyda mi się, żeby lepiej się czuć, a co mnie niszczy, ogranicza, zaśmieca emocjonalnie i zagraca moją wewnętrzną przestrzeń, nie dając nic w zamian.
Warto przepracować krzywdę, zresetować pretensje i oczekiwania. Zamiast płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba sprzątnąć. I tyle.
No i pozamiatane!
I co teraz? Ładnie posprzątane, wyczyszczone i… pustka? I już wskakuje lęk przed byciem samą.
Jak ja teraz sobie to wszystko urządzę? Czy znajdę siły? Poznam kogoś czy nie. Będę bała się powtórnego skrzywdzenia czy zachowam wiarę i zaufam.
Boisz się żyć sama, ale przecież już to doskonale umiesz.
Jedno jest pewne, z pewnością zaczynasz nowe życie. W swoim własnym towarzystwie. I tylko od Ciebie zależy, czy będziesz czuła się ze sobą dobrze. Bycie solo to odkrywanie, czego tak naprawdę chcemy dla siebie. Możemy przestać przeżuwać ból rozstania, rozpoznać problemy, jakie doprowadziły do zerwania i pójść dalej.
Życie to ciągłość doświadczeń
Straciłaś kogoś, ale idziesz dalej. Daj sobie prawo do życia po rozstaniu. Do życia dobrego, udanego.
Utrata bliskości nie jest wejściem w samotność. To wyjście naprzeciw samej siebie. Droga do samopoznania, lepszego zrozumienia się.
I teraz znowu patrzysz na siebie samą. Jaką kobietą jesteś? Tu i teraz. Przecież nie określa Cię tylko przymiotnik „porzucona”. Znajdź dla siebie inne słowa. Dobre. Zobacz się dobrze.
Czytaj także:
Jak poradzić sobie po rozstaniu: 6 duchowych podpowiedzi
Czytaj także:
9 rzeczy, które warto przemyśleć, zanim powiesz „tak”
Czytaj także:
6 rzeczy, których zdecydowanie NIE powinnaś robić dla ukochanego