„Mam tę moc”, by po spotkaniu ze mną ktoś miał w sobie pokój albo bałagan. By żegnając mnie w drzwiach, myślał o kolejnym spotkaniu albo o konieczności przeprowadzenia remontu.Nikt raczej nie oczekuje od Włochów jedzenia pizzy w absolutnym skupieniu i przy dźwiękach muzyki relaksacyjnej, od Skandynawów, by czule rzucali się sobie na szyję przy powitaniu, a od Japończyków, by wyjeżdżali na wakacje bez telefonów z obszerną kartą pamięci, która pomieści każdy kadr wycieczki.
Nie oczekujemy, bo wiemy, że ich natura jest po prostu inna – czasem ciekawa, czasem egzotyczna, czasem zaskakująca, czasem niezrozumiała, ale zawsze inna niż nasza.
A gdyby tak przyjąć, że każdy spotkany w życiu człowiek to zupełnie inny świat? Jakim jesteś w nim turystą?
Turysta niezadowolony
Wyobraź sobie, że wchodzisz do muzeum. Budynek na zewnątrz zachwycający, więc decydujesz się, by wejść do środka.
Wchodzisz i oczom nie wierzysz. Ten obraz zupełnie tu nie pasuje. Ta ściana ma nie taki kolor. Ławki przed ekspozycją niewygodne. Wychodzisz więc wcale nie po angielsku, dając do zrozumienia wszystkim wokół, że za żadne skarby tu nie wrócisz. Czego innego się spodziewałeś.
Nie zadajesz sobie trudu, by zrozumieć inność, odstawić na bok swoje oczekiwania, przyjrzeć się detalom i zapytać, dlaczego ten obraz wisi akurat tutaj, i dlaczego ta ławka jest taka twarda. Jaka historia się za tym kryje.
Czytaj także:
Zadbaj o relacje – będziesz szczęśliwszy!
Turysta „dobra rada”
Wyjeżdżasz do Włoch na szalony weekend z przyjaciółmi. W Mediolanie odwiedzacie córkę cioci Irenki, która mieszka tam już od lat.
Wchodzisz do mieszkania i od razu widzisz, że jest jakoś tak… nie po Twojemu. Więc z dobrego serca radzisz. „Sprzedajesz” swoje pomysły, by wnętrze było bardziej funkcjonalne (przecież u mnie to rozwiązanie się sprawdziło).
Zależy Ci na cioci i jej córce, więc właściwie czemu miałbyś nie podpowiedzieć, jak mają się urządzić, by żyło im się lepiej.
Więc zanim dostaniesz herbatę, przechadzasz się po mieszkaniu i mówisz, że to krzesło przestawiłbyś w tamten kąt, ten plakat zupełni byś zdjął a firanki powinny być raczej w innym kolorze, bo teraz nie pasują do dywanu.
A można by po prostu delikatnie zapukać do drzwi, a jak już je ktoś otworzy, to wejść, zapytać, czy zdjąć buty, na którym krześle usiąść, dowiedzieć się, jaka jest historia tego obrazu, nawet jeśli nie chcielibyśmy mieć takiego w naszym wnętrzu, albo skąd wziął się tu ten stary fotel, kto go tu przyniósł.
Czytaj także:
Jak zbudować bliską relację?
Turysta zaciekawiony
A jeśli ktoś naprawdę poprosi o radę, bo nie jest pewien, czy wybrać ten czy inny kierunek na wakacyjną wycieczkę, albo czy ta sofa lepiej wygląda pod oknem, czy może jednak pod ścianą, to jasne, doradźmy, ale to przecież intuicja gospodarza i jego gust decyduje o tym, czy tej rady posłucha.
My najwyżej możemy przyjąć lub nie zaproszenie na kolejną wspólną kawę. A wychodząc pamiętajmy, by zostawić po sobie porządek, bo ze sprzątaniem po bałaganie gospodarz zwykle zostaje sam.
Możemy ewentualnie zapytać, czy pomóc mu posprzątać bałagan po poprzednim gościu.
Postaw na delikatność
Moja najważniejsza lekcja od życia w minionym roku to ta, by w relacjach stawiać na delikatność. By „podróżować” po zawsze innym świecie drugiego człowieka z wyczuciem i zaciekawieniem, bez zbędnych „dobrych rad”.
Doświadczyłam tego, że „mam tę moc”, by po spotkaniu ze mną ktoś miał w sobie pokój albo bałagan. By, żegnając mnie w drzwiach, myślał o kolejnym spotkaniu albo o konieczności przeprowadzenia remontu… A ten, jak wiadomo, zawsze dużo kosztuje. W tej kwestii chyba warto być oszczędnym.
Czytaj także:
Jak budować wystarczająco dobre relacje?