Boga nie ma w kłótni – usłyszałam niedawno w kościele. Kazanie poświęcone było sporom małżeńskim. Jak to? Przecież tyle słyszymy i czytamy o tzw. konstruktywnej kłótni, o kłóceniu się z głową…W skrócie: trzeba drugiej stronie zakomunikować nasze prawdziwe potrzeby, inaczej będziemy je dusić w sobie i czara w końcu się przeleje.
Czym jednak jest kłótnia? „To nie tylko ostre, głośne wyrażanie swoich uczuć, ale też uporczywe milczenie raniące drugą osobę” – podkreśla Agnieszka Kukier, psycholog z Centrum Pomocy Psychologicznej INTEGRA.
Cóż to jest kłótnia?
Maja Żurawska, która prowadzi gabinet psychoterapii Eirene w Poznaniu ma inne zdanie.
Kłótnia to nie agresja. Może być to wymiana zdań bez oskarżania albo wyzywania się. Wówczas może powstać kryzys, dzięki któremu możemy rozwiązać coś ważnego poprzez ujawnienie dawno ukrywanych problemów lub potrzeb czy emocji. Być otwartym i szczerym, ale nie raniącym innych.
Można więc różnie rozumieć kłótnię. Ale przyznam się, że na mnie ta niedzielna homilia podziałała odświeżająco. Może wcale nie warto się kłócić? Może można po prostu… rozmawiać?
„Małżonkowie muszą ze sobą toczyć nieustanny dialog – podkreśla Agnieszka Kukier. – Po to, by się rozumieć, by nie nawarstwiały się żale i problemy”.
Tylko jak to zrobić, kiedy większą część dnia spędzamy osobno, potem jesteśmy zmęczeni i mamy tysiące spraw do załatwienia? „Ta praca nie zostanie nam darowana” – studzi ewentualne nadzieje Kukier.
Jeżeli nie będzie nieustannego dialogu, to albo będziemy oddalać się od siebie albo zasklepimy we wzajemnych pretensjach.
Trudność polega na tym, że mężczyzna i kobieta różnią się od siebie. Jest to jedna z trzech głównych przyczyn małżeńskich sporów.
Po prostu mamy inne emocje, inny tok myślenia. Na przykład kobiety żyją w cyklach emocjonalnych, mężczyźni są bardziej stali. Dobra wiadomość jest taka, że możemy się porozumieć i poprzez uważną obserwację tych różnic po prostu nauczyć, nie oczekując, że się do siebie nawzajem upodobnimy.
Czytaj także:
Małżeńskie „fair play”. Jak się zdrowo spierać?
Nauczmy się rozmawiać
Różnimy się też na poziomie rozmowy.
Mężczyznom nie przeszkadza milczenie. Mogą na przykład siedzieć z ulubionym kumplem i nic nie mówić. Kobiety muszą być w nieustannej relacji z drugą osobą. W rezultacie wypowiadają 3-4 razy więcej słów niż panowie. Często mówiąc dopiero formułują swoją myśl, mają słabość do szczegółów. A także szafują słowami – mówi psycholog. – Za to płeć przeciwna grzeszy milczeniem, zamykaniem się na dialog.
Obie strony muszą się porozumieć i zmienić swój sposób rozmowy. Kobiety mówić mniej i bardziej subtelnie. Mężczyźni lepiej komunikować swoje myśli, potrzeby, emocje…
Psychoterapeuta Emilian Walendzik zastanawia się, skąd bierze się w nas taki talent do kłótni.
Głównej przyczyny dopatruje się w edukacji. „Przedszkole, szkoła, a nawet msza w kościele nie sprzyjają ekspresji naszych potrzeb, rozumieniu siebie. Uczymy się raczej jak je tuszować. Siedzieć grzecznie w ławce i nie przeszkadzać. I potem okazuje się, że bardzo trudno jest nam te uczucia wyrażać w spokojnej, nieagresywnej formie. Potrzebny jest trening”.
A jakie są pozostałe dwie najczęstsze przyczyny kłótni, poza różnicami płci? Różnice temperamentów i narzucanie sobie nawzajem własnych wzorców rodzinnych. „Jeśli to zrozumiemy, pozostaje nam życiowa przygoda uczenia się siebie nawzajem i wypracowywanie własnego, indywidualnego wzorca rodziny i małżeństwa” – mówi Kukier.
Pozostaje życzyć na Nowy Rok końca kłótni małżeńskich, rodzinnych i politycznych. W kłótni „agresywnej” Boga nie ma…
Czytaj także:
Zanim powiesz do męża: nie masz pojęcia, co ja czuję…
Czytaj także:
Kochasz mnie? To kłóć się ze mną!
Czytaj także:
Jeżeli nie powiesz mężowi, co cię boli, to skąd ma o tym wiedzieć?