Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Co się stanie, gdy wolne nakrycie przy wigilijnym stole z pustej tradycji zamienimy w rzeczywistość? Spędzimy święta z grupą nieznajomych sobie osób – szczęśliwych, że przebywają w rodzinnej atmosferze, z dala od swoich codziennych problemów. I tak wyglądało Boże Narodzenie u Gosi i Jarka, którzy zaprosili pod swój dach… 37 uchodźców z Czeczenii, w tym 26 dzieci.
Mały domek w Szczawie z widokiem na góry. W nim dwójka ludzi – Gosia i Jarek. Jak żartowali sobie o nich goście z Czeczenii, są identyczni, różnią się tylko grubością: Gosia chudziutka jak przecinek, Jarek świetnie nadaje się do odgrywania postaci św. Mikołaja.
To, co ich łączy to szeroko otwarte oczy i serca na drugiego człowieka. No i ten dom – zawsze gotowy przyjąć pod swój dach przybyszów. Nawet jest w nim specjalny wielki pokój gościnny, z zawsze przygotowanymi łóżkami. Nigdy nie wiadomo, kto może zapukać do drzwi. A pukało już wiele osób z całego świata. Bywali podróżnicy z portalu Couchsurfing, przypadkowi autostopowicze czy tłumy znajomych.
Dzieci z dworca Brześć
Dworzec kolejowy w białoruskim Brześciu, koniec 2016 roku. Dworzec, który zamienia się w dom dla wielu uchodźców z Czeczenii – głównie kobiet z dziećmi. Uciekają przed wojną, przemocą, trudną przeszłością. Czekają na wizę do Europy, gdzie mają nadzieję na lepsze jutro.
Wspiera ich Marina Hulia – pół Rosjanka, pół Białorusinka, od 20 lat mieszkająca w Polsce. Wolontariuszka, która ponad 12 lat pomaga Czeczeńcom. Tak jest i tym razem: na dworzec przywozi jedzenie, ciepłe ubrania i koce, organizuje czas dzieciom, pomaga załatwiać formalności. To między innymi dzięki jej wsparciu wiele dzieci z dworca Brześć wreszcie dociera do ośrodków dla uchodźców w Polsce.
Dziś Marina nadal pomaga czeczeńskim gościom w Polsce, zwłaszcza tym najmłodszym. Na swoim blogu www.dziecimariny.pl pisze, że próbuje przywrócić im utracone dzieciństwo „poprzez zabawę, uśmiech, przytulanie i miłość”.
Wigilia w Szczawie
I na pewno zabawy oraz uśmiechów nie zabrakło na wigilii w Szczawie. Kiedy Gosia poznała Marinę, szybko zrodził się w niej pomysł ściągnięcia na święta czeczeńskich dzieciaków. Tym bardziej, że z Jarkiem mieli spore doświadczenie w tych tematach. Kilka lat temu, zaprosili do siebie na wigilię ludzi, którzy nie bardzo mieli co ze sobą zrobić w tym świątecznym czasie. Dotarli przede wszystkim obcokrajowcy, którzy z różnych powodów nie zdążyli wrócić do swoich domów na święta.
Tegoroczne świętowanie było jednak dużo większym wyzwaniem. Dlatego Jarek i Gosia o pomoc poprosili znajomych. I jak to bywa w takich okolicznościach każdy chciał dołączyć do akcji. Jedni wpłacali pieniądze na bilety (większość Czeczeńców mieszka obecnie w ośrodkach lub wynajętych mieszkaniach w Warszawie i okolicach), inni przynosili pościele i jedzenie.
Udało się zapakować 37 plecaków wypełnionych po brzegi podarunkami. Więc Mikołaj – Jarek nie miał worka z prezentami, tylko kartony z plecakami. Dzieciaki były zachwycone! Było też śpiewanie kolęd – w tym „Dzisiaj w Betlejem” po polsku. Nie obyło się bez dekorowania choinki i robienia pierniczków.
Dom w Szczawie odwiedził również Darek Popiela – Mistrz Europy 2017, finalista Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w kajakarstwie górskim. Przywiózł dzieciakom swój trzymetrowy kajak i wspominał, jak to w szkole nikt w niego nie wierzył, jak inni się wyśmiewali z jego niskiego wzrostu. A on miał marzenie: pojechać na olimpiadę, więc ostro ćwiczył i pracował. Wam też się uda – zachęcał dzieciaki.
199 rysunków
Tyle rysunków namalowały dzieciaki, a każdy z nich trafił do osoby, która włączyła się w organizowanie tej wigilii. I na koniec nakręciły filmik, w którym dziękują wszystkim za pomoc i dodają: „Kiedy będzie pokój na czeczeńskiej ziemi, zapraszamy do nas!”.