Co chciałby zmienić w swojej przeszłości niespełniony sportowiec, któremu fortuna uciekła sprzed nosa, a do tego odsiadywał wyrok w więzieniu? Nie są to ani utracone pieniądze, ani dni spędzone za kratami.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Trzy lata temu wyszedłem z więzienia, nie mając pojęcia, co będzie dalej. Ale miałem nadzieję! (…) Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie w zmianie mojego życia. Teraz czuję się błogosławiony”. Te słowa napisał Ryan Leaf nad zdjęciem, na którym widać, jak trzyma swojego nowo narodzonego synka.
3 years ago today I walked out of a prison cell with no idea what was going to happen, I HAD HOPE!! That hope has propelled me into the #lifeofmydreams thank you to everyone who has had a hand in supporting this complete lifestyle change. I am a #blessed man. @banannazon pic.twitter.com/KUzLqkg28T
— Ryan D Leaf (@RyanDLeaf) December 3, 2017
Dawno nic mnie bardziej nie ucieszyło niż ta informacja zamieszczona na Twitterze. Dlaczego? Otóż historię tego byłego amerykańskiego sportowca najlepiej można opisać słowami z przypowieści o synu marnotrawnym: „był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”.
Losy Ryana Leafa znam od lat. Funkcjonował w opinii publicznej jako wybitnie utalentowany sportowiec, który „przegrał swoje życie” i rozczarował wielu – jako sportowiec oraz człowiek. Najdobitniej zostało to pokazane w filmie „Ostatni gwizdek” (ang. Draft Day), gdy jedna z bohaterek filmu, postać grana przez Jennifer Garner, użyła jego imienia i nazwiska, aby opisać największe rozczarowanie w historii futbolu amerykańskiego.
Czytaj także:
Jerzy Górski. Przeżył narkotykowe piekło, został mistrzem świata
Ryan Leaf. List do młodego siebie
26 kwietnia br. Ryan Leaf opublikował na stronie internetowej list do siebie sprzed 19 lat. Zaczął go następująco: „Drogi 21-letni Ryanie. Mam żart dla Ciebie. Wybacz, jeśli go już słyszałeś. Jaka jest różnica między tobą a Bogiem? Otóż Bóg nie myśli, że jest Ryanem Leafem”.
I pisze dalej: „Wiem, że teraz czujesz się jak Bóg. 18 kwietnia 1998 roku zostałeś wybrany przez San Diego Chargers jako drugi numer w drafcie NFL (red. zawodowa liga futbolu amerykańskiego). Gratuluję, już oficjalnie masz wszystko: pieniądze, pozycję i prestiż. Wszystko, co ważne w życiu, prawda?”.
Młody Ryan Leaf tak właśnie wtedy myślał – że już posiadł wszystko, co ważne w życiu. W 1998 r. został uznany za jednego z dwóch najbardziej utalentowanych młodych zawodników. Drugim był Peyton Manning.
Koniec sportowej kariery
„Obaj mają potencjał, aby być gwiazdami swoich drużyn”, prognozowali eksperci. I spierali się, który z nich powinien być wybrany z pierwszym numerem draftu (poszczególne drużyny wybierają kolejno najbardziej utalentowanych zawodników). Choć Ryan Leaf był uznawany za bardziej utalentowanego sportowo i posiadającego lepsze warunki fizyczne, to z pierwszym numerem draftu został wybrany jego największy konkurent – Peyton Manning. I to był świetny wybór, ponieważ Manning grał w NFL przez 18 sezonów i dwa razy wygrał prestiżowy SuperBowl, najważniejsze trofeum w futbolu amerykańskim.
Z kolei Ryan Leaf spędził w tej lidze tylko niepełne cztery sezony, w których dominowały rozczarowania: słabe występy na boisku, częste zmiany klubów, głośne konflikty m.in. z dziennikarzami sportowymi. W 2002 r. zawodnik zakończył niechlubną karierę sportową.
Jednak jego prawdziwe kłopoty miały dopiero nadejść.
Po utracie kontraktów w zawodowym sporcie, nie wiedziałem kim jestem. Od zawsze identyfikowałem siebie jako zawodnika futbolu amerykańskiego. Po powrocie do domu w Montanie zacząłem się zastanawiać – kim właściwie jestem? Jedyne co mi przyszło do głowy to – jestem sportowcem, który przegrał – wspominał po latach w jednym z programów TV.
Później problemy zaczęły się nawarstwiać: uzależnienie od leków, problemy z prawem, myśli samobójcze… Aż w końcu Ryan Leaf trafił do więzienia.
Czytaj także:
Zgubił się w zaśnieżonych górach. Pomoc dotarła ponad tydzień później
Leaf w więzieniu
W więzieniu Ryan Leaf postanowił jeszcze raz zawalczyć o siebie. Podjął próbę zmiany i odkrył, że prawdziwą satysfakcję w życiu odczuwa pomagając innym. Po wyjściu z więzienia, założył fundację, która m.in. pomaga osobom chcącym zmienić swoje życie i odnaleźć pasję. Dodatkowo Ryan Leaf ma wiele spotkań z młodymi zawodnikami, którzy mają szansę podpisać kontrakt w NFL. Odpowiada na ich pytania, dzieli się swoją historią i przestrzega przed czyhającymi pułapkami – tj. pychą.
„Zawsze myślałem, że fakt bycia lepszym sportowcem od innych sprawia, że jestem również lepszym człowiekiem” – ostrzega.
W swoim „liście do 21-letniego siebie” dodał także, że w swoim życiu naprawdę żałuje tylko jednej rzeczy, którą chciałby zmienić w przeszłości. Nie tego, że nie zarobił więcej pieniędzy. Także nie tego, że nigdy nie wygrał SuperBowl. Nie żałuje także swojego życiowego upadku i pobytu w więzieniu. Jedyna rzecz, którą chciałby zmienić z przeszłości to sposób w jaki przez lata traktował innych ludzi. Chciałby być dla nich lepszy.
Bardzo kibicuję temu ex-sportowcowi w dalszej zmianie. Jego przykład pokazuje, że:
- nigdy nie jest za późno, aby zmienić swoje życie i być lepszym człowiekiem;
- zawsze warto pamiętać, że choć nawet jesteśmy w czymś wybitnie dobrzy – w sporcie, czy np. dziedzinie prawa, finansów, medycyny, informatyki – to ten fakt nie czyni nas lepszymi ludźmi od innych;
- nigdy nie zapominajmy o traktowaniu innych osób z odpowiednim szacunkiem.
Czytaj także:
Jan Budziaszek: Dzięki Maryi zamieniłem wódkę i marihuanę na tabernakulum [wywiad]