Narodzenie, na które nie ma zgody
Wszystkie mamy mają swoje zwiastowania. Moment, gdy okazuje się, że nie są już same, bo zamieszkał w nich mały człowiek. Emocje, jakie temu towarzyszą, trudno opisać, nawet jeśli samemu się już to przeżyło kilka razy. Zawrót głowy, radość, motyle w brzuchu… i lekki skurcz w żołądku, czy sobie poradzę i jak zmieni się moje życie.
Bywają jednak okoliczności, gdy skurcz w żołądku jest większy niż ta pierwsza, pozytywna część uczuciowego młynka. Ciąża, która jest zaskoczeniem, wyzwalać może gniew, bunt i brak przyzwolenia na taki rozwój wypadków. Może brakować miejsca na scenariusz, w którym ciało i życie będzie współdzielone z nową istotą.
Zamiast przyjęcia - odrzucenie
Takie trudne okoliczności, często powiązane z sytuacją świeżo upieczonej mamy, w której życiu zabrakło poczucia stabilności czy wsparcia z zewnątrz, dotykają również człowieka, który puka do drzwi tego świata. Psychologia rozwojowa mówi, że zanim przyjdziemy na świat, przejmujemy już uczucia i myśli mamy na własny temat. Przyjęci i chciani – czujemy się bezpieczni i wartościowi. Gorzej, jeśli w miejsce przyjęcia pojawia się odrzucenie.
Tym, co w odrzuceniu jest najtrudniejsze, to że obciąża odrzucanego: „to we mnie jest coś, co powoduje, że nie da się mnie przyjąć”. Osoby, których pojawienie się na tym świecie nie było chciane, przeżywają siebie samych jako intruzów, dla których słusznie zabrakło miejsca w ludzkich planach.
Trudno przeżywać im poczucie przynależności – do rodziny, do jakiejkolwiek grupy, ponieważ ich „ludzkie prawa” są przez nich samych nieustannie kwestionowane, a życiem kieruje pytanie: „czy zasługuję na akceptację?”.
Brak gruntu pod nogami
I mimo wszelkich dowodów na to udzielanych przez otoczenie, osoby odrzucone nie potrafią dać im wiary. Relacja z mamą jest tak fundamentalna i tak ważna w potwierdzeniu własnej tożsamości, że wycofanie jej miłości powoduje w dorosłym życiu brak gruntu pod nogami. Skoro nie byli ważni i kochani wtedy, doświadczają kruchości ludzkich deklaracji i nie przestają szukać potwierdzenia, że ich życie jest „po coś”.
Boże Narodzenie zostało tak cudownie pomyślane, że bierze pod uwagę wszystkie trudne scenariusze. Jezus przychodzi na świat przez zwiastowanie, które zmienia całkowicie ludzkie plany. Wynikają z tego liczne komplikacje, a Józef o mało nie opuszcza sceny zdarzeń, które zmieniły bieg świata. Potem jesteśmy świadkami upokarzającej wędrówki od drzwi do drzwi, gdy w całym Betlejem nie ma żadnego przyzwoitego kąta dla rodzącej i Jej synka.
Upragniony i jedyny
A jednak Bóg nie jest ograniczony ludzkim odrzuceniem, mimo że Go doświadcza. Dlatego jeśli nawet nikt się na tobie nie poznał i na ciebie nie czekał, i nie świętowano twojego przyjścia na świat, wystarczy, że On ciebie chciał. Jak chce każdego życia, nie wartościując jego jakości.
Nie ma człowieka, który nie byłby przez Niego upragniony i jedyny, cokolwiek na ten temat sądziliby ludzie. Nawet jeśli rodzice nie byli gotowi na swoje zwiastowanie z powodu dramatycznych kolei ich własnego życia.
Boże Narodzenie jest także po to, by możliwe było twoje narodzenie. Zwłaszcza, jeśli zabrakło za pierwszym razem ciepłego kocyka ludzkiej miłości, uśmiechniętych oczu mamy, kołysania w jej dłoniach. W tym drugim narodzeniu przyjdziesz na świat jako wartościowy człowiek.
By tak było, nie musisz poznać miłości swojego życia ani mentora, który wyjaśni ci, że twoje życie jest po coś. Ważniejsze, byś zrobił to sam. Świętował swoje narodziny z powagą i radością, i motylami w brzuchu – ze wszystkimi uczuciami, których mogło zabraknąć mamie.
Boże Narodzenie to dobry moment, by zobaczyć siebie w centrum wydarzeń, pośrodku Świętej Rodziny, w jednym żłóbku z Jezusem. Zobaczyć siebie tak samo chcianym, zaplanowanym, przewidzianym i kochanym jak On.