Niczym nie daje się załatać szarej strefy małżeńskich uczuć: nudy i znużenia. Pojawia się męka i udręka. Mieliśmy być bliżej, a oddalamy się… Udane małżeństwo to zawsze wielka tajemnica.Spotkałam wiele małżeństw, które tak bardzo starają się być szczęśliwe, że stały się nieudane. Żona, bo najczęściej kobiecie bardziej zależy na pracy nad wspólną relacją, czyta i wprowadza w życie porady psychologiczne, ćwiczy empatię, asertywność, wysyła czułe esemesy, podrzuca miłe liściki. I nie działa! Nawet kiedy mąż dzielnie współpracuje.
Pomimo umiejętności i szczerych chęci, niczym nie daje się załatać szarej strefy małżeńskich uczuć: nudy i znużenia. Pojawia się męka i udręka. Mieliśmy być bliżej, a oddalamy się.
Czytaj także:
4 postawy, które mogą doprowadzić małżeństwo do rozwodu
Udane małżeństwo to zawsze wielka tajemnica
Ale właściwie dlaczego to dziwi? Tak na zdrowy rozum. Skoro tak harujemy nad tym, żeby w małżeństwie było idealnie, to gdzie odpoczniemy? Gdzie się schronimy?
Przecież jesteśmy dla siebie, by się ukochać, ukoić, odpocząć, dopieścić. A zrobiliśmy ze związku pracę, kolejny etat.
Co ona w nim widzi? Jak on może z nią wytrzymać? Coś widzi, i nawet świata za nią nie widzi, a ona nie tylko z nim wytrzymuje, ale żyć bez niego nie może. Zamiast dobrych rad, lepiej wziąć sobie do serca was dwoje.
Małżeństwo to nie budka dróżnika, że musimy się trzymać rozkładu jazdy, bo grozi nam katastrofa. Poradniki podpowiadają, ale to nie są znaki drogowe, do których trzeba się bezwzględnie stosować, bo inaczej to będzie zagrożenie dla małżeńskiego szczęścia.
Kraksa będzie, jeżeli będzie tylko praca nad związkiem. Jeżeli będziemy już tylko tacy poważni, zawsze świadomi i odpowiedzialni praw i obowiązków.
Bo może się okazać, że harujemy nad czymś, czego już nie ma. Bo nie ma uczuć. Nie ma radości bycia ze sobą, tęsknoty, kiedy nie jesteśmy razem. Nie ma gwarancji, że jak na przykład nauczymy się rozmawiać, to będzie nam ze sobą dobrze. Biegłość w małżeńskiej konwersacji nie stworzy tego emocjonalnego kleju między dwojgiem.
Czytaj także:
Czułość, bliskość, radość. Miłość małżeńska w 7 prostych obrazach
Rozmowa – tak. Ale czasami potrzebny jest śmiech
Ta przesada w tworzeniu kompromisów, nadmiarowość planowania, a co jutro, a co w weekend. Nadęcie w omawianiu problemu. Również tego, którego jeszcze nie ma. Ale lepiej mieć wszystko pod kontrolą. I po co właściwie?
Musimy o tym porozmawiać, a dlaczego nie obśmiać?
Warto rozmawiać – to jasne. Ale dlaczego te rozmowy są zawsze takie poważne, serio, na ostrzu noża. Jak się wspólnie pośmiejemy, to lepiej się dogadamy w poważnych sprawach. Śmiech zmniejsza dystans, łagodzi lęk, pozwala odreagować, przestać się dąsać, łatwiej się pogodzić.
Kiedy razem się śmiejemy, to czujemy, że po prostu dobrze nam razem.
Może zamiast tak wszystko przegadywać i uzgadniać, dać sobie luz. Iść na spacer, objąć się, wymilczeć razem albo popaplać o głupotach.
Trochę niekonsekwencji też pomaga.
Nie musimy tak dzielić tych obowiązków miarka za miarkę. W każdą sobotę sprzątać i robić zakupów. Nic się nie stanie, jak mieszkanie nie będzie posprzątane. Czasami szorujemy na błysk podłogę, a nie widzimy, że nasze małżeństwo już dawno straciło blask.
Czytaj także:
Jak znaleźć sobie męża i dlaczego nic na siłę
Małżeńskie partnerstwo to nie równość, ale sprawiedliwość
Każdy niech dostanie to, co chce. To, na czym mu zależy. Wyczuj męża, a nie projektuj na niego swoje potrzeby. Ty może chcesz, żeby on cię w ciszy wysłuchał. I sprawiedliwie – też cała zamienisz się w słuch, jak wróci markotny z pracy.
Ale on wcale nie pragnie w tym względzie wzajemności. On woli zwierzyć się koledze, a w tobie chciałby może od czasu do czasu zobaczyć Włoszkę. Żebyś nie była taka poświęcająca się, tylko bardziej z temperamentem.
Nie trzymaj się sztywno tego podziału, co jest męskie, a co kobiece.
Wybacz, kiedy nie jest samcem alfa. Nie bądź rozczarowana, kiedy okazuje słabość. Pozwól mu być sobą. Niech czuje się bezpiecznie. Właśnie przy tobie. Tak samo ty, nie bój się okazać siły, bo podobno mężczyźni boją się mocnych kobiet.
Nuda w małżeństwie wynika z lenistwa.
Warto co jakiś czas sprawdzać. Kim ten mój mąż teraz jest? Co lubi? A czym się przestał interesować? Może nie lubi, jak go całuję w czółko i nazywam „tatuśkiem”.
Czytaj także:
Dlaczego noszenie obrączki jest tak ważne?
Może spróbować inaczej okazywać czułość
Nie tylko przez troskę, a też przez zalotność. Inaczej się objąć, wyszukać inne słowa.
– Ja już nie pamiętam, kiedy się tak porządnie całowaliśmy.
To zdanie pewnej mężatki. Silnej i stanowczej kobiety. Wypowiedziała je do męża takim bezradnym tonem, że z trudem ją poznał. Siedzieli obok siebie. Sprawa dotyczyła negocjacji. On chciał budować dom, ona wolała zatrudnić architekta, by w ich ówczesnym mieszkaniu wygospodarował kącik dla najmłodszego dziecka. Nie mogli dojść do porozumienia. Okazało się, że to był temat zastępczy.
Obydwoje czuli, że już mają dość. Są zmęczeni. Pracą, trójką dzieci. Są udręczeni tym, że są tacy dzielni i wspaniali. Wzór dla innych małżeństw i rodziców.
Nie wiedzieli, skąd czerpać siły. I nagle ona intuicyjne zrozumiała, że kiedyś odradzali się w zmysłowym kontakcie. Że to dawało im moc.
Czytaj także:
4 dowody na to, że małżeństwo i miłość są dobre dla zdrowia
Piękne szczegóły
Zadziwia mnie małżeńska amnezja. Mężczyzna i kobieta biorą ślub i szybko zapominają, jak się wyczuwali przed ślubem. Nie potrzebowali wiedzy. Intuicyjnie, sercem odgadywali swoje potrzeby, sprawiali małe niespodzianki.
Nie ustawiali się zawsze zadaniowo, dbali o bezużyteczne, ale piękne szczegóły. Żeby skrzyżować się wzrokiem. Mijając się, objąć się niby przypadkowo, ale jakby dłużej.
Jakoś w fazie poznawania się każdy umiał zobaczyć coś niezwykłego w drugiej osobie. Albo tą jego zwykłość tak upiększyć, że tylko on to miał i nikt inny.
Może nadal on to ma? Albo pojawiło się w nim coś innego, równie fascynującego. Jeszcze umiesz to odkryć? Dasz sama radę czy pobiegniesz po poradę?
Przecież to nie grzech, w małżeństwie patrzeć na siebie tak, jak przed ślubem.
Czytaj także:
12 sposobów, by bez słów powiedzieć „kocham cię”