separateurCreated with Sketch.

Czy Bóg jest mężczyzną?

MĘŻCZYZNA W KAPELUSZU
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Sebastian Duda - 25.12.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

W luterańskim Kościele Szwecji od kilku tygodni wrze. Prymas tej wspólnoty, biskupka Antje Jackelén wezwała wiernych, by nie określali Boga rzeczownikiem „pan” ani zaimkiem „on”.Rzeczowniki „pan” i zaimek „on” sugerują, że Stwórca to mężczyzna. A przecież, jak argumentuje przywódczyni szwedzkich luteranów: „Bóg wykracza poza koncept płci, bo Bóg nie jest człowiekiem”. Nie powinniśmy zatem w opisie Boga używać tzw. „określeń męskocentrycznych”. To bowiem scheda po wielowiekowym patriarchacie, na którą muszą być obecnie mocno wyczuleni chrześcijanie i chrześcijanki. Inaczej trudno byłoby im walczyć z dyskryminacją kobiet zarówno w ich własnym Kościele, jak i w całym społeczeństwie

Okazało się jednak, że propozycja Prymas Kościoła Szwecji nie spotkała się z jednoznacznym poparciem tamtejszych teologów. Niektórzy stwierdzili wyraźnie, że „męskocentryczne określenia” to nie tylko dziedzictwo patriarchatu, ale i spuścizna biblijna (a Pismo Święte jest przecież dla luteranów jedynym źródłem Bożego objawienia). Czy warto zatem jednym ostrym „antypatriarchalnym” cięciem występować przeciw tradycji, która wcale nie jest tak jednoznaczna, jak chciałaby to widzieć Antje Jackelén?

 

Czy męski Zbawiciel może być Zbawcą kobiet?

W poruszonej przez nią sprawie nie należy widzieć jedynie dowodu na kolejną doktrynalną ekscentryczność Kościoła Szwecji. Spór o „męskocentryczne określenia” Boga trwa w środowiskach teologicznych (związanych zresztą z różnymi wyznaniami chrześcijańskimi) już od kilku dekad.

W 1973 r. Mary Daly (1928-2010), amerykańska katolicka teolożka i filozofka, opublikowała książkę „Beyond God the Father” (dosł. „Poza Bogiem-Ojcem”). Zadała w niej pytanie, które jest być może jedną z najważniejszych kwestii chrześcijaństwa naszej epoki: czy męski Zbawiciel jest w stanie być Zbawcą kobiet?

Daly odpowiadała, że skoro Bóg chrześcijan objawił się jako mężczyzna (słowo man oznacza po angielsku – do czego analogie można znaleźć w różnych językach europejskich – i człowieka, i mężczyznę), to nic dziwnego, że od wieków w Kościele mężczyźni przybierali względem kobiet postawę Boga, który wedle wielu współczesnych feministek miał cechy „męskiego szowinisty”. Z tego właśnie powodu chrześcijanki po dziś dzień mogą, jak się zdaje, doświadczać dyskryminacji ze strony chrześcijan-mężczyzn.

 

Bóg ma cechy obu płci

Nie ulega wątpliwości, że na kartach Biblii znaleźć można całkiem wiele „męskocentrycznych określeń” Boga. Jest On przedstawiony zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie nie tylko jako „on” czy „pan”. Autorzy biblijni widzą przecież też w Bogu „króla”, „wojownika” czy też „ojca” lub „męża”.

Z drugiej strony, jak podkreślają bibliści, już w opisie stworzenia w Księdze Rodzaju napisano wyraźnie, że „stworzył Bóg człowieka, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).

Wydaje się zatem, że wedle biblijnego objawienia Bóg nosi w sobie cechy obu płci. Czy jednak znaczy to (jeśliby potraktować owo zdanie z Księgi Rodzaju jako biologiczną dosłowność), że boskość ma naturę „obojnaczą”?

Większość teologów wzruszyłaby tylko ramionami na tak, ich zdaniem, niedorzeczne twierdzenie. Wedle powszechnego dziś w biblistyce konsensusu wszystkie określenia Boga w Piśmie Świętym należy bowiem traktować jako ograniczone znaczeniowo (a przy tym kulturowo uwarunkowane) metafory, które do tajemnicy boskości ledwie nas przybliżają, ale nigdy też jej do końca nie wyczerpują.

Mimo to bez owych biblijnych określeń nic prawdziwego o Bogu nie moglibyśmy powiedzieć. Nie wolno jednak absolutyzować wyrażeń, które opisują Boga jako mężczyznę (bądź kobietę, o czym poniżej). Z tego powodu w obowiązującym obecnie Katechizmie Kościoła katolickiego poczyniono ważne zastrzeżenie:

Bóg w żadnym wypadku nie jest obrazem człowieka. Nie jest ani mężczyzną, ani kobietą. Bóg jest czystym duchem, w którym nie ma miejsca na różnicę płci. “Doskonałość” mężczyzny i kobiety odzwierciedla coś z nieskończonej doskonałości Boga: doskonałości matki  oraz doskonałości ojca i małżonka (KKK, 370).



Czytaj także:


 

Obrazy Boga-matki

Autorzy wydanego w 1992 r. Katechizmu powołują się w tym miejscu na nieczęsto przywoływane w ciągu wieków w Kościele biblijne obrazy Boga-matki. W Księdze Izajasza można np. znaleźć takie oto intrygujące wyrocznie Boga kierowane do jego ludu:

Milczałem od długiego czasu, w spokoju wstrzymywałem siebie, teraz jakby rodząca zakrzyknę, dyszeć będę z gniewu, zbraknie mi tchu (Iz 42, 14).

Czy może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja [tzn. Bóg] nie zapomnę o Tobie (Iz 49,15).

Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja [tzn. Bóg] was pocieszać będę; w Jerozolimie doznacie pociechy (Iz 66,13).

Z kolei w pięknym poemacie z 11. rozdziału Księgi Ozeasza Bóg przedstawia swoje postępowanie względem Izraela jako matczyną czułość:

Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym bardziej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go (Oz 11,1-4).

Co charakterystyczne, w polskim tłumaczeniu tych wersetów zastosowano męski rodzaj gramatyczny (choć użyte w oryginale nie mają tak jednoznacznej specyfikacji). Kontekst wskazuje wyraźnie, że mamy tu do czynienia z przedstawieniem Boga jako matki karmiącej i wychowującej swoje potomstwo. Czy można się zatem dziwić współczesnym teolożkom (a w sukurs idzie im coraz więcej teologów), że próbują one „odzyskać” dla powszechnej świadomości owe kobiece cechy boskości, o których daje świadectwo Biblia?

 

Bóg Ojciec i Syn Boży

Prawdą jest, że Bóg nie ma biologicznej płci. Inna rzecz, że często w Biblii i chrześcijańskiej tradycji opisuje się Stwórcę z pomocą określeń, które – w konkretnych warunkach historyczno-kulturowych – służyły do stereotypowego przedstawiania mężczyzny i (aczkolwiek przyznać trzeba, że w dziejach chrześcijaństwa zdarzało się to dużo rzadziej) kobiety.

Metafory „genderowe” (myślę, że w pełni adekwatnie wolno w tym kontekście użyć tego właśnie przymiotnika) miały zatem i wciąż mają zastosowanie w teologii. Pytanie tylko, czy wszelkie „męskocentryczne określenia” Boga są doktrynalnie niezobowiązującą metaforyką.

W odpowiedzi na wezwanie prymas Antje Jackelén wykładowca teologii na Uniwersytecie w Lund Christer Pahlmblad stwierdził, że apel pani prymas podważa „doktrynę Trójcy Świętej i poczucie wspólnoty z innymi Kościoła chrześcijańskimi”. Doktryna ta bowiem opiera się na uznaniu relacji między trzema osobami, spośród których pierwszą słusznie (za Jezusem z Nazaretu) chrześcijanie nazywają „ojcem”, a drugą – „synem”.

Zdaniem Pahlmblada odejście od tych określeń byłoby de facto oznaką „braku szacunku dla wspólnego dziedzictwa teologicznego”. Nie mówiąc już o tym, że w dziejach chrześcijaństwa ci, którzy nie chcieli uznać Trójcy, przestawali być w powszechnej opinii wierzących w Chrystusa chrześcijanami.

Jasne, że doktryna trynitarna nie powinna być dziś powodem do dyskryminacji kobiet. Jak ją jednak przedstawić tak, by chrześcijanki nie czuły, że są wyznającymi Chrystusa nie pierwszej, lecz drugiej kategorii? Nie ma chyba wciąż w pełni przekonującego rozwiązania tego dylematu.



Czytaj także:
Feministka zakochana w św. Ricie, strażniczka skarbów i Żydówka. Kim są kobiety Watykanu?

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.