Jako jedyny w swojej wsi głosował przeciwko Anschlussowi. Służył w Wermachcie i utwierdził się w przekonaniu, że nazizm jest ruchem satanistycznym. Gdy powołano go ponownie, odmówił, za co zapłacił życiem.
Nie wszystko, co ten świat uważa za zbrodnię, jest zbrodnią w oczach Boga – Franz Jägerstätter.
Prosty chłopak: najpierw górnik, później rolnik. Pochodził z Sankt Radegund w Górnej Austrii. W młodości nieco poszalał – wcześnie doczekał się nieślubnej córki. Spoważniał tuż przed trzydziestką, ustatkował się, ożenił.
Z żoną Franziską wkrótce doczekał się kolejnych trzech córek. Dzięki inspiracji żony (która zaraz po ślubie namówiła go też na pielgrzymkę do Rzymu) często – rzadkość u ówczesnych katolików – czytał Biblię. To ona wyrobiła w nim duchowy smak, intuicję, jasne poczucie, co jest zgodne z Bożym pomysłem na ten świat, a co nie.
Nazizm: ruchem satanistycznym
Od początku sukcesów ruchu nazistowskiego w sąsiednich Niemczech nie był jego fanem. Jako jedyny w swojej wsi głosował przeciwko Anschlussowi, czyli przyłączeniu Austrii do Rzeszy (władze i tak sfałszowały wyniki, żeby wszystko wypadło jednomyślnie).
Odmówił stanowiska wójta. Konsekwentnie nie pobierał też zasiłków rodzinnych, oferowanych przez nazistowski rząd. W 1940 poszedł na prawie rok do wojska, służył w Wermachcie, a po powrocie do domu utwierdził się w przekonaniu, że nazizm jest ruchem po prostu satanistycznym (wybrał się nawet do biskupa, by utwierdzić się w tym przekonaniu, wrócił jednak rozczarowany).
Odmowa przysięgi wojskowej
Ponownie powołany w kamasze w roku 1943 powiedział, że nie jest w stanie złożyć przysięgi wojskowej, bo oznaczałoby to popadnięcie w śmiertelny grzech. Zaproponował, że w zamian może służyć jako sanitariusz. Za co oczywiście został natychmiast aresztowany.
Jego proboszcz, a nawet biskup, błagali go, by zmienił decyzję, że dobro rodziny jest wartością wyższą, on twardo trwał na stanowisku, że nie ma takiej ceny, za jaką można by sprzedać swoje sumienie. Został zgilotynowany w więzieniu Brandenburg – Gorden w godzinach popołudniowych 9 sierpnia 1943 roku. Miał 36 lat.
Beatyfikowany przez Benedykta XVI
Historia Franza przez lata była znana jedynie lokalnej społeczności, która – zdaje się – nie uważała go wcale za bohatera (bo jak można było nie iść walczyć, jak wszyscy). W Austrii zaczęto o nim mówić, gdy w latach 60. i 70. XX wieku zainteresowali się nim autorzy z USA, w tym słynny mnich Thomas Merton.
Nic jednak na dobre nie ruszyłoby przecież z miejsca, gdyby nie przekonanie ludzi, którzy zaczęli modlić się za przyczyną Franza w swoich życiowych – nie tylko dotyczących dylematów sumienia – kłopotach.
Został beatyfikowany jako męczennik za wiarę 26 października 2007 roku w katedrze w Linzu, na podstawie dekretu innego człowieka, który plagi nazizmu też miał w swoim życiu nieszczęście doświadczyć osobiście, Benedykta XVI. Wzruszająca i nieczęsta rzecz: na uroczystości obecna była 94-letnia żona Franza (zmarła w 2013) i wszystkie cztery jego córki.
Read more:
Św. Serafin z Sarowa tak Cię pozdrawia: Radości moja, Chrystus zmartwychwstał! [Wszyscy Świetni]
Chrześcijanie w więzieniach
Franz to nie tylko dobry patron dla żołnierzy czy innych funkcjonariuszy, których wola musi być podporządkowana płynącym z góry rozkazom, a którzy nie mogą też przecież zapomnieć, że na Sądzie Ostatecznym odpowiedzą nie przed politykiem czy generałem, ale przed Kimś, kto kocha na zabój dokładnie każdego człowieka (z wrogiem państwa czy sprawy włącznie).
To wspaniały przykład dla wszystkich, którzy zapomnieli, że Ewangelia, również mnie, „cywilnego” chrześcijanina, zobowiązuje mocniej niż prawo państwowe.
Jeden z bliskich współpracowników papieża Franciszka zwierzał mu się kiedyś z lękiem: „Ojcze święty, mnie kiedyś zamkną za to, co tutaj robimy” (chodziło o wykorzystywanie watykańskich ambulansów do leczenia rzymskich bezdomnych, co – z uwagi na to, że Włochy i Watykan to przecież odrębne państwa, Watykan nie jest też członkiem UE – jest niezgodne z przepisami), a w odpowiedzi usłyszał: „Nie martw się! Będę cię odwiedzał w więzieniu!”.
Być może chrześcijanie będą dziś wsadzani do więzień (przez utrzymujące, że są katolickimi władze) za niezgodną z ich decyzjami pomoc uchodźcom, może trzeba będzie płacić horrendalne domiary podatkowe – jak również w naszym kraju (do zmiany przepisów) bywało – za przekazane głodnym darowizny z chleba.
Przestaniesz się bać
Franz Jägerstätter z pewnością pomoże odkryć, że wcale nie jest tak, że trzeba mieć jakąś specjalną siłę do podejmowania radykalnie ewangelicznych decyzji. Bo jest dokładnie odwrotnie: gdy tylko człowiek zdecyduje się radykalnie żyć Ewangelią, natychmiast przekona się, że właśnie to daje mu siłę, nakręca moc.
Ewangelia nie obiecuje nikomu zdrowia, bezpieczeństwa, poklasku, władzy czy pieniędzy. Daje dużo więcej (i w zasadzie wszystko, co potrzeba): gdy jej uwierzysz, gdy wreszcie przestaniesz tylko ją czytać, a wdrożysz ją w życie – zabierze ci lęk, odetnie podstawowy kanał, jakim w manipulacji człowiekiem posługuje się szatan. Tak jak błogosławiony Franz – przestaniesz się czegokolwiek, ze śmiercią włącznie, bać.
Read more:
Bł. Natalia Tułasiewicz: W miłości rozkwitam tak, jak królowa nocy
Jest to tekst Szymona Hołowni z cyklu realizowanego dla Aletei, zatytułowanego: Wszyscy Świetni – Wszyscy Święci. Codziennie (zapraszamy na profil FB). Więcej nieoczywistych historii świętych znajdziesz w książce „Święci pierwszego kontaktu”.