Wigilia czy spotkanie świąteczne?
Gwiazdka, Boże Narodzenie, święta, a może nowy rok? Oczywiście, rodowód świąt jest religijny, ale jeśli ta religijność ma zostać zbanalizowana (czy nawet wyśmiana), może zrezygnować ze zbyt mocnego akcentowania tego religijnego wymiaru? W skrajnej sytuacji lepiej spotkać się z okazji nowego roku niż wystawiać na szwank wartości religijne.
Jednocześnie warto nazywać rzeczy po imieniu. Bo w większości polskich firm „wigilie” to spotkania z okazji świąt Bożego Narodzenia. Czy warto zatem nazywać je wigilią? Przecież wigilia oznacza nocne oczekiwanie na nadchodzące święto. „Spotkanie przedświąteczne” lub „spotkanie świąteczne” to lepsze nazwy też dlatego, że uwalniają od „wigilijnych zobowiązań”…
Razem z pierwszą gwiazdką?
Do wieczerzy wigilijnej przed Bożym Narodzeniem tradycyjnie siada się wraz z błyskiem na niebie pierwszej gwiazdy. Ale każde grudniowe popołudnie wiąże się z coraz szybszym galopem myśli, które "pędzą" w stronę sprzątania, gotowania i kupowania prezentów. Z tego powodu nie warto robić takiego spotkania po godzinach pracy.
Jeśli organizujemy kwadrans na wymianę oficjalnych uprzejmości, to ostatnia godzina w biurze będzie odpowiednia. Na spotkanie sprzyjające budowaniu relacji międzyludzkich należy poświęcić część lub cały dzień pracy.
Mikołaj czy Trzej Królowie?
Przyjęło się, że firmowe (ale też szkolne itp.) spotkania z okazji świąt organizuje się w okresie poprzedzającym daną uroczystość. Trochę to dziwne świętować coś, czego jeszcze nie ma. Zresztą końcówka grudnia to bardzo napięty okres. Czemu nie umówić się w styczniu, kiedy zdaniem wielu „nic się nie dzieje”?
Jeśli to nie jest możliwe, to warto postarać się o spotkanie na początku grudnia, a nie przed samymi świętami Bożego Narodzenia. Firmowe prezenty można wręczyć z okazji mikołajek, a przecież już jesteśmy w okresie adwentowych przygotowań. Duża odległość od Bożego Narodzenia to większy dystans od zbyt wigilijnego menu, które dla wielu jest świętością przypisaną tylko jednemu dniu w roku.
Jasełka, czyli szopka?
Szef przebrany za św. Mikołaja? Jasełka odgrywane przez pracowników? W większości przypadków takie inicjatywy stają się „szopką”, która tylko oficjalnie wszystkim się podoba, bo nikt nie ma odwagi powiedzieć, jak jest naprawdę.
Firmowe spotkanie świąteczne to jednak nie święta w rodzinnym gronie i należy mieć tego pełną świadomość. Też z tego powodu nie zawsze udaje się zapraszanie na takie wydarzenie pracowników z całymi rodzinami.
Razem, czyli przed telewizorem?
W wielu domach święta to wspólny czas przed telewizorem. Może to nie najlepiej, ale zawsze razem. A w firmach co zrobić, żeby ludzie chcieli chwilę pobyć ze sobą, gdy już nie będzie co jeść?
Rodzinna moda na planszówki udziela się też biznesowi, w postaci gier szkoleniowych. Zorganizowanie firmowej gry dla kilkunastu czy kilkudziesięciu, a nawet stu osób, nie jest dziś żadnym problemem. Dzięki niej ludzie lepiej się poznają i jeszcze mogą się czegoś nauczyć.
Co komu dać w prezencie?
Często nie wiemy, co komu dać pod choinkę. Ten sam dylemat pojawia się w miejscach pracy. Brak nawet symbolicznego prezentu przeważnie jest bardzo źle widziany. Przy czym trzeba pamiętać, że nie jest prezentem coś takiego jak np. premia okresowa.
Prezent firmowy powinien otrzymać każdy pracownik i na każdym szczeblu powinien on być takiej samej wartości. Lepiej unikać sytuacji, w której obdarowany wolałby prezent (np. gadżet firmowy) zamienić choćby na kilogram mąki. Dlatego tak popularna jest koperta wspierająca świąteczne wydatki.
Właściwie po co to robimy?
No właśnie! Po co organizować firmowe spotkania z okazji świąt? Jedni to robią dla przyzwoitości, inni by się pokazać, jeszcze inni liczą na spotkanie w innych okolicznościach niż wyłącznie zawodowe… Warto np. za pomocą anonimowej ankiety zapytać współpracowników, co o tym myślą.
Jeśli już wiemy, po co to robimy, a nawet po co chcielibyśmy (my i inni pracownicy firmy), żeby to się odbyło, można czytać tekst od początku – bo odpowiedzi na wcześniejsze pytania mogą okazać się inne niż za pierwszym razem.