To jest nasze działanie duszpasterskie. Nie można wszystkich wrzucić do jednego kotła diabelskiego. Też po to jesteśmy, żeby włożyć rękę do jakiegoś kotła i wyciągać tych ludzi.Gościem Tematu Dnia w Salve TV był ks. Tomasz Tytus Zdeb, wiceprezydent kapłańskiego klubu motocyklowego „God’s Guards”. W rozmowie z Piotrem Otrębskim wyjaśniał, czym zajmuje się motocyklowy gang… księży.
Pierwsza sprawa: jesteśmy kapłanami. To jest kapłański klub motocyklowy, czyli nie może być w nim ktokolwiek. Trzeba mieć ważne święcenia i nie można nosić na swoich ramionach żadnych kar kościelnych. To jest część naszego hobby. Należy do nas jeden biskup pomocniczy – opowiadał ks. Tomasz.
Czytaj także:
Lednica Motocyklisty i spotkanie z prymasem – „głównym mechanikiem kraju”
Pytany o to, ile kosztuje taka maszyna i czy na takie hobby pieniądze idą z tacy, mówił:
Z tacy nie idzie nic na żadne hobby księdza. Taca jest zarezerwowana na cele parafialne. Nawet jako antyklerykał trzeba to wiedzieć, że to jest stereotyp, że ksiądz z tacy dostaje na cokolwiek. Wiadomo, że każdy zarabia, tak samo i ksiądz. Dostaje pensję za te rzeczy duszpasterskie, które wykonuje lub jako katecheta. I można powolutku odkładać. Motocykle mogą być droższe niż samochody. Mój motocykl kosztuje 17 tys. zł – wyjaśniał.
Skąd taki pomysł duszpasterski i w jaki sposób księża z klubu realizują w nim swoje kapłańskie powołanie?
Są osoby, które w tych gangach motocyklowych posługują nam jako ministranci. W zeszłym roku u mnie w parafii był ślub motocyklisty, który już od ponad 15 lat żył nawet bez związku cywilnego z jakąś kobitką, mieli dwójkę dzieci. Przez rozmowy, przez nić sympatii, to właśnie na tej płaszczyźnie przyszła refleksja, żeby zatroszczyć się też o te sprawy. Przychodzi do kancelarii motocyklista, wytatuowany, krępy, ma jakiegoś diabła na plecach, to ksiądz, który siedzi w kancelarii myśli, że przyszedł jakiś poganin, który chce coś wykręcić. Żeby zdjąć taką maskę złego motocyklisty i zobaczyć w nim człowieka, który potrzebuje pomocy. I to jest między innymi nasze działanie duszpasterskie. Nie można wszystkich wrzucić do jednego kotła diabelskiego. Też po to jesteśmy, żeby włożyć rękę do jakiegoś kotła i wyciągać tych ludzi – podkreślał ks. Tomasz Zdeb.
Czytaj także:
Motocykliści Pana Boga