Na rozmowę rekrutacyjną czekasz ponad rok, o Twoim zatrudnieniu decydują szeregowi pracownicy, a zakresu obowiązków nigdy nie dostaniesz? Prawdopodobnie starasz się o pracę w turkusowej firmie – pracę marzeń, którą podejmują nieliczni!
Firma jak żywy organizm
Co jest ważniejsze: głowa czy nogi? Czy oko jest potrzebne ręce? Gdy myślimy o własnym ciele, te pytania to czysta retoryka. Kiedy zastanowimy się nad funkcjonowaniem większości firm, sprawa się komplikuje. Bo przecież są pracownicy i działy ważne oraz ważniejsze. Ktoś góruje nad kimś innym. Jeden zarabia więcej, a drugi mniej. Ten czuje się przygnieciony odpowiedzialnością, tamten niczym się nie przejmuje. Tak jest przeważnie, ale nie zawsze.
Niektórzy sądzą, że przedsiębiorstwa naprawdę są jak ludzkie ciało. A inni pytają, czy zamienienie maszyny w żywy organizm jest możliwe? Większość z nas nauczyło się widzieć swoje miejsce w pracy, jak miejsce jednej zębatki w trybach większej maszyny. Zębatkę uruchamia inna zębatka. Zębatka pracuje „od, do”. Gdyby zębatka była częścią ciała „musiałaby” sama rozpoznawać kiedy, ile i jak pracować, ale pracowałaby efektywniej, bo w zgodzie z sobą i prawdziwymi potrzebami innych części ciała!
Czytaj także:
Martwisz się rozmową o pracę? Oto pięć podpowiedzi
Wszyscy w firmie są tak samo ważni
Wizja pracy w organizacji, gdzie wszyscy są równi i która sama sobą zarządza – fascynuje. A jednak większość z nas nie wyobraża sobie modelu, w którym szef nie uciska pracowników. Okazuje się, że nie tak jest między tymi, którzy pracują w firmach określanych jako turkusowe. Nie są w nich potrzebni managerowie dający odczuć swoją władzę. Każdy robi to, co potrafi, co jest potrzebne i za co jest odpowiedzialny. Zakres obowiązków jest zbędny!
Jeśli pracownicy są w pełni zaangażowani w swoją pracę, to po co szef? Po nic! Część turkusowych firm działa jak spółdzielnie, w których zjednoczony i innowacyjny zespół dąży do celu, bez poganiającego go zarządcy. Inne turkusowe przedsiębiorstwa, choć nie mają kierowników, to na ich czele stoi lider. Jego rolą nie jest patrzenie pracownikom na ręce, ale formułowanie wizji i wytyczenie kierunków rozwoju – w służbie innym.
Czytaj także:
Toksyczna praca – walczyć czy uciekać? Historia Eweliny
Współpracownik jak brat
Co jeszcze wyróżnia turkusowe organizacje? O zatrudnieniu nowych pracowników decydują… szeregowi pracownicy. Najlepiej sprawdzi kandydata na dane stanowisko osoba, która na takim samym stanowisku już pracuje? W turkusowych firmach jest to możliwe, bo ludzie nie boją się, że stracą pracę zatrudniając „lepszego” od siebie. Wchodzący na pokład takich firm stają się trochę jak członkowie rodziny, trochę jak bracia.
Takie braterstwo to odpowiedzialność jednego za wszystkich i wszystkich za jednego. To jest układ, w którym nie ma mowy np. o drastycznych nierównościach w zarobkach. Więcej! Jeśli ktoś chce dostać podwyżkę, to sam sobie ją wyznacza i argumentuje przed innymi jej zasadność. Zaufanie, transparentność, wolność, partnerstwo – oto fundamenty turkusowego paradygmatu, dzięki którym to, co się wydaje niemożliwe naprawdę działa.
Zmień myślenie i pracę
Na turkusowo mogą pracować tylko ci, którzy potrafią zmienić myślenie – odwrócić się od dawnego sposobu działania. Co wydaje się łatwe na poziomie umysłu, jest trudniejsze na poziomie codziennych zachowań. Tu ważniejsze jest to, jak myślisz, a dopiero później, co umiesz (najwyżej nauczysz się z czasem). Dlatego rekrutacje mogą trwać wiele miesięcy, a aplikujących nie zrażają długie oczekiwania na rozpoczęcie wymarzonej pracy.
Turkusowy pomysł na biznes zaskakuje na wielu płaszczyznach, ale czy to działa? Dane pokazują, że zdecydowanie tak! Mniejsze wydatkowanie zasobów na kontrolowanie i biurokrację, połączone z większą wydajnością dzięki zaufaniu, poczuciu sensu pracy i wewnętrznej motywacji pracowników, przynosi wymierne zyski. Zyski i satysfakcja z pracy wystarczą, by wytłumaczyć turkusowy fenomen.
Liczba takich organizacji rośnie powoli, ale sukcesywnie – również w Polsce. Zaskakujące, że wiele z nich nie afiszuje się z turkusowym sposobem działania, choć mogłyby w ten sposób wyraźnie wzmocnić swój wizerunek. To dobrze, bo turkus to nie cel sam w sobie, ale sposób, w jaki coraz więcej osób chce osiągać cele.
Czytaj także:
Praca dla katolika. Błogosławieństwo czy przekleństwo?